Zgodnie z naszymi przewidywaniami, akces do Unii Europejskiej poskutkował narastającą drożyzną. Zwyżka cen cukru wyprzedziła nawet 1-majowy akces do UE. Rządowi propagandyści w państwowej TV usiłowali
tłumaczyć tę podwyżkę cen cukru „spekulacyjnym wykupem”, ale „spekulacyjny wykup” ustał, a ceny cukru nie spadły: wyrównują się do poziomu cen w bogatych krajach UE, chociaż my,
w Polsce, zarabiamy mniej i produkujemy taniej.
Obok cukru, materiałów budowlanych - zdrożała gwałtownie benzyna, koks, olej napędowy, węgiel, coraz częściej mówi się o podwyżkach gazu. I znów: propaganda rządowa tłumaczy to „światowymi
trendami”: (ale w Niemczech czy we Włoszech benzyna nie podrożała!), jednak bardziej skłonni jesteśmy wytłumaczyć to sobie polityką Brukseli, nakazującą tzw. harmonizację cen surowców energetycznych.
Ładne słowo „harmonizacja” oznacza po prostu, że nowi członkowie UE muszą podnieść ceny surowców energetycznych do poziomu starych członków UE, aby ci starzy członkowie nie stracili: jeśli
ktoś ma stracić, to ci nowi....
Gwałtowny wzrost cen surowców energetycznych przełoży się, rzecz jasna, już wkrótce na wzrost cen niemal wszystkich pozostałych towarów i usług. „Najpierw powoli, jak żółw ociężale, ruszyła
maszyna po torach ospale...”. Koło zamachowe drożyzny postakcesyjnej rozkręcać się będzie powoli, ale nieuchronnie: podrożeje transport (komunikacja kolejowa i autobusowa), żywność, usługi... Po
prostu podrożeje wszystko! Apogeum drożyzny jest jeszcze przed nami: sądzę, że spirala drożyzny rozkręcać się będzie przez najbliższe dwa, trzy miesiące, obejmując coraz to nowe towary i usługi, i jesienią,
na przełomie września i października znajdziemy się już w Polsce znacznie droższej i biedniejszej. Stąd i złudne są nadzieje na spadek bezrobocia: drożyzna i bieda hamują popyt wewnętrzny. Jedynie nieliczne
przedsiębiorstwa eksportujące mogą zwiększyć zyski, w tym przedsiębiorstwa zagraniczne, inwestujące w Polsce ze względu na tanią siłę roboczą. Kierujący Unią Europejską Niemcy i Francuzi dostrzegli jednak
już własne niebezpieczeństwo, związane z przenoszeniem zagranicznych firm do Polski i innych byłych „demoludów”: właśnie rządy Niemiec i Francji domagają się „zwiększenia opodatkowania”
przedsiębiorczości w Polsce. Tymczasem rząd p. Belki (prowizorki są najtrwalsze...) nie czyni nic w kierunku przeciwnym - obniżenia opodatkowania w Polsce, a powiada mądre przysłowie: kto milczy
- przyzwala...
Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że po akcesie do UE dostaliśmy się w jarzmo nowego gospodarczego uzależnienia.
Znany ekonomista, laureat nagrody Nobla, Milton Friedman udzielił kiedyś takiej rady krajom postkomunistycznym, aspirującym do UE: „Wy nie naśladujcie tych krajów teraz, gdy są one bogate -
wy róbcie to, co one robiły, kiedy były jeszcze biedne”. Wydaje się, że ta rada pozostaje aktualna, chociaż po akcesie, coraz trudniejsza do realizacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu