Pracy rolnika nigdy nie doceniano, wprawdzie wypisywano hasła
Żywią i bronią, ale tak naprawdę to chłopem polskim interesowano
się, wtedy gdy trzeba było ściągnąć podatki albo chłopaków zabrać
do wojska. Kto przejmował się kiedykolwiek, że rolnik bardzo ciężko
pracuje, że ta praca nie zawsze przynosi korzyści, bo albo susza
wszystko zniszczy, albo ciągłe deszcze uniemożliwią zbiory. Polska
wieś goiła rany zadane przez wojnę. Wielu gospodarzy nie miało nawet
konia do pracy w polu, bo zostały one zarekwirowane przez wojsko.
W ostatniej fazie wojny zabierali je żołnierze sowieccy. Dziadek
Kubuś właśnie w taki sposób stracił konia. Odczuł to boleśnie, bo
posiadał sporo pola i liczną rodzinę. Na swoich hektarach musiał
ciężko pracować łopatą, aby wszystko obsiać. Brak zwierzęcia pociągowego
dawał się mocno we znaki. Jako jedyny w wiosce nałożył uprząż na
młodą krowę, która początkowo bardzo się buntowała i nie chciała
ciągnąć pługa czy bron. Dziadek nie dawał za wygraną, po wielu próbach
poczciwa krasula nauczyła się wszystkiego i z powodzeniem zastępowała
konia. Mimo tej ciężkiej pracy w dalszym ciągu dawała mleko i obdarzyła
rodzinę dorodnym potomstwem, a następnego roku nawet dwojaczkami.
Pierwszą poważną wiosenną pracą było sadzenie ziemniaków.
Kobiety wybierały te właściwe - z odpowiednią liczbą oczek, większe
przekrajano i tak przygotowane wsypywano do worków. Mężczyźni wkładali
je na furmankę i zawozili na pole przygotowane do sadzenia. Przed
tą czynnością należało je poświęcić wodą święconą, aby uprosić Boże
błogosławieństwo dla pracujących i dobre zbiory. Salomea Dobrzykowa
zabrała z sobą na pole flaszkę wody święconej, nakreśliła znak krzyża
i rozpoczęła kropienie czy też raczej polewanie leżących worków z
ziemniakami. Jej mąż jeszcze coś majstrował przy pługu, potem karmił
konia. Upłynęło sporo czasu zanim zabrali się do sadzenia. Oboje
chwycili worek z ziemniakami i nie zdążyli go postawić na ziemi,
ponieważ rozlazł się im w rękach. Zabrali się do następnego i sytuacja
się powtórzyła. Co się stało? Kładli dobre i mocne, a tu na polu
wyglądają, jakby je ktoś przypalił. Dobrzyk najpierw powąchał, potem
wziął wyciągnięte z worka nitki na język i powiedział: "Zostały spalone
kwasem solnym. Salomea zapytała: Jakim kwasem? Skąd tu kwas?". Wkrótce
wszystko się wyjaśniło. Pobożna kobieta przez pomyłkę zamiast wody
święconej zabrała z domu butelkę z kwasem. Woda i kwas stały w szafce
na półce obok siebie w takich samych flaszkach. Wprawdzie ta z kwasem
miała karteczkę z napisem informującym o jej zawartości, ale nie
był on już czytelny. Dobrzyk używał kwasu do lutowania. Wydarzenie
to zostało skomentowane jako zły znak dla tegorocznych zbiorów, co
w tym wypadku całkowicie się sprawdziło, bo lato było wyjątkowo suche.
W maju i czerwcu słońce grzało bez litości, a niebo pozostawało ciągle
bezchmurne. W czerwcu trochę się chmurzyło, ale nie spadła ani jedna
kropla deszczu. Ludzie rozpaczali, bo nie urosła trawa, nie było
gdzie napaść krów, żyto ledwo odbiło się od ziemi, a ziemniaki zupełnie
uschły. Na początku lata wyschła woda w dołach po torfie i w niewielkiej
rzeczce. Chłopcy brali do rąk grabie i wyciągali wielkie ryby z resztek
wody w kanałach. Ktoś nie wygasił ogniska na łące, która zaczęła
się palić. Torfiaste, mocno wyschnięte podłoże paliło się w dzień
i w nocy, wydzielając duszący dym. Nie udało się go ugasić aż do
późnej jesieni. W najlepszej sytuacji byli ci rolnicy, którzy posiadali
podmokłe pola lub łąki, gdzie plony były nie najgorsze. Większość
z nich musiała wybijać trzodę chlewną i krowy przed nastaniem zimy.
Paszy jednak nie wystarczyło do wiosny, dlatego niektórzy gospodarze
zrywali słomiany dach, a przegniłą słomą karmili krowy. Ludzie mówili,
że to kara Boża za to wszystko, co się teraz dzieje, a szczególnie
za uwięzienie Prymasa Wyszyńskiego. Następne lata przyniosły rolnikom
dobre plony, ale susza pozostała w pamięci i przyczyniła się do tego,
że kilka rodzin wyjechało do miasta na stałe w poszukiwaniu lepszego
życia.
Po "październikowych wydarzeniach" ludzie na wsi jakby
odżyli. Zdjęto z nich niektóre ciężary i dano nadzieję na lepsze.
Wieś autentycznie cieszyła się, że do szkół wróciła nauka religii,
do sal lekcyjnych krzyże i modlitwa przed i po lekcjach. W kioskach
pojawiły się znowu pisma katolickie, niegdyś chętnie czytane. Zmienił
się nieco klimat polityczny, bo zlikwidowano znienawidzoną UB. Szybko
okazało się, że to tylko manewr taktyczny, partia komunistyczna podporządkowana
Związkowi Sowieckiemu nie miała zamiaru niczego zmieniać. Wyniesiony
na szczyt władzy Gomułka tracił ogromny kredyt zaufania społeczeństwa
i przeszedł do historii jako, pożal się Boże, mówca i człowiek skompromitowany.
Parafrazowane powiedzenia Gomułki stały się tematem licznych humorów.
Miasteczko przeżywało doroczny odpust w sierpniową niedzielę. Klerycy
przywieźli na tę okoliczność z Lublina przenośną kolumnę nagłośnieniową
produkcji włoskiej tzw. gelozo. Sprzęt taki był u nas nowością, a
posiadali go tylko biskupi wracający z Rzymu. Jeden z miejscowych
kleryków, który potrafił doskonale naśladować towarzysza Gomułkę,
postanowił swoje umiejętności zademonstrować obecnym na odpuście.
W tym celu postawił głośnik w oknie plebanii naprzeciw wyjścia z
kościoła i, naśladując wodza partii, rozpoczął przemówienie: "Towarzysze
i obywatele! Przed wojną staliśmy nad przepaścią, a obecnie poszliśmy
o krok dalej. Każda kupa gnoju wywieziona na pole to cios w plecy
zachodnioniemieckich imperialistów". Oczywiście, przemówienie było
dłuższe i z charakterystycznym przeciąganiem sylab. Trzeba było dobrego
ucha, aby zrozumieć, że to nie przemawia towarzysz sekretarz. Ludzie
wychodzący z kościoła po zakończonym nabożeństwie przystawali i mówili,
że Gomułce już porządnie odbiło, bo plecie takie głupoty. Nikt ze
słuchających się nie zorientował, że jest to parodia. Wkrótce obalono
towarzysza Wiesława, a na jego miejsce powołano towarzysza Gierka.
Sytuacja gospodarcza Polski była w stanie zapaści już od wielu lat.
Nie pomagały różne pożyczki od Amerykanów, ani tzw. czyny partyjne,
ani nawet sławne "pomożecie?". Owszem, chwilowo zapełniły się sklepy,
propaganda trąbiła o wielkich sukcesach, ale i to nie pomogło, niewydolny
system musiał upaść.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



