Okres transferów w lidze angielskiej był czasem równie ekscytującym, jak jej same mecze. Najlepszy przykład to historia transferu z udziałem Robina van Persiego. Holender, który w ostatnich latach konsekwentnie budował swoją legendę w Arsenalu, a niespodziewanie przeniósł się do Manchesteru United. Takie transfery stanowią rzadkość, a RVP, jak nazywają króla strzelców poprzedniego sezonu kibice na Wyspach Brytyjskich, będzie miał na The Emirates bardzo ciężkie życie. Kibice The Gunners długo nie wybaczą odejścia do MU popularnemu Holendrowi. Są jednak piłkarze, którzy nie dają się skusić coraz większymi tygodniówkami u innych, tworząc legendy na własnym podwórku, jak choćby Steven Gerrard w Liverpoolu, czy John Terry w Chelsea, ale są również tacy, jak Van Persie. Fani Arsenalu nazywają go zdrajcą, ale przecież Robina do zmian pchała chęć wygrania jakiegoś trofeum. Kanonierzy w ostatnich latach mają z tym wielki problem. Kupienie Van Persiego za blisko 24 miliony funtów to dla Manchesteru United bardzo ważna sprawa, nie tylko ze względów czysto sportowych. Transferowy szał, jaki ogarnia Anglię każdego lata, a w mniejszym wymiarze także zimę, jest świetną okazją do zbudowania swojej przewagi psychologicznej nad głównymi przeciwnikami w wyścigu po tytuł. Sir Alex Ferguson doskonale wie, że Manchester City ma w ręku wszystkie atuty, by sięgnąć ponownie po koronę Premier League. The Citizens mieli w poprzednim sezonie lepszą linię ofensywną niż Czerwone Diabły, które są zależne głównie od formy Wayne’a Rooneya, którego wspomagali Meksykanin Javier Hernandez i młokos Anglik Danny Welbeck. Odwrotnie było u City, Sergio Aguero stał się u Roberto Mancinego pewniakiem, natomiast o pozycję napastnika numer dwa musieli walczyć Edin Dżeko i Mario Balotelli, a w końcówce sezonu do zespołu dołączył Carlos Tevez, który przez pół roku był w konflikcie z trenerem i nie grał w klubie z niebieskiej części Manchesteru. City mają tak mocny atak, że Mancini nie widzi miejsca dla kapitalnego przecież napastnika Emmanuela Adebayora. Robin van Persie ma zatem być tym czynnikiem, który przechyli szalę w walce o tytuł. Tyle że wśród dwójki głównych aktorów może pojawić się następny. To Chelsea, na którą Roman Abramowicz znów wydaje mnóstwo pieniędzy. Drużyna Roberto Di Matteo, który miał być jedynie tymczasowym trenerem po Andre Villasie-Boasie, nieoczekiwanie wygrała Ligę Mistrzów, co przed nowym sezonem doda jej wielkiej pewności siebie. Wielu fanów Premier League zastanawia się z pewnością czy Villas-Boas, który okazał się nietrafionym wyborem w Chelsea, zaskoczy w Tottenhamie? Czy Brendan Rodgers, pod wodzą którego tak znakomicie grała walijska Swansea, udźwignie ogromną presję pracy w Liverpoolu? Ciekawe będzie też jak zaprezentują się beniaminkowie- West Ham, Reading i Southampton mają w sobie ogromny potencjał. Premiership to be zwątpienia największe transfery. Na rynku w tym roku kasą szastał Arsenal. Arsene Wenger, znany z węża w kieszeni tym razem pozwolił sobie poszaleć. Wprawdzie sprzedał Van Persiego, ale wzamian kupił wielu dobrych zmienników. Są to: Oliver Giroud, Lukas Podolski i Santi Cazorla, którzy mogą znacznie podnieść jakość gry Arsenalu.
Grę lokalnego rywala, triumfatora ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów, czyli Chelsea, mają poprawić dwaj piłkarze - Belg Eden Hazard, sprowadzony z Lille i Brazylijczyk Oscar. The Blues wydali najwięcej ze wszystkich klubów Premiership w letnim oknie transferowym - ponad 60 mln funtów, a od czasu, kiedy powstała Premier League, a więc od roku 1992, na Stamford Bridge na transfery przeznaczono już ponad 800 mln funtów, z czego większość przypada na czas funkcjonowania imperium Romana Abramowicza. Inne interesujące transfery to z pewnością sprowadzenie do Liverpoolu Joe Allena. Jest to filigranowy piłkarz, obdarzony przyspieszeniem, dryblingiem i strzałem. Będzie on stanowić znakomite uzupełnienie dla Suareza. Tottenham dokonał również ciekawego zakupu, pozyskując Belga Jana Vertonghena z Ajaksu Amsterdam, a także kupił świetnego technicznie wyszkolonego zawodnika ze Swansea, Gylfiego Sigurdssona, obdarzonego chyba najlepszym uderzeniem z fragmentu stałego. Manchester City nikogo nie zaskoczy. Wyłożył pieniądze na Jack Rodwella z Evertonu, który niekoniecznie musi się załapać do pierwszego składu The Citizens. Jeżeli chodzi o polskie akcenty w najlepszej lidze świata, to nie ma ich zbyt wiele. Nie tak dawno minęła 20. rocznica gola Roberta Warzychy - ostatniego polskiego gola w lidze angielskiej. Napastnik Evertonu pokonał bramkarza Manchesteru United, a jego zespół wygrał 3:0. W tym sezonie raczej o golu Warzychy nie zapomnimy, bo jedynym Polakiem, pewnym miejsca w jedenastce klubu Premier League jest bramkarz Wojciech Szczęsny. Jego zmiennikiem w Arsenalu wciąż jest Łukasz Fabiański. W II lidze zagrają skrzydłowy Sławomir Peszko (w Wolverhampton, uważanym obok Leicester i Boltonu za faworytów do awansu), golkiper Tomasz Kuszczak (w mającym szanse na baraże Brighton), Radosław Majewski (w średnim Nottingham Forest) i rozgrywający Tomasz Cywka (w Barnsley). W tym roku liga angielska z pewnością dostarczy nam wiele emocji, szkoda tylko, że tak mało w niej polskich akcentów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu