W czasie, kiedy w Watykanie trwały obrady Soboru, doszło do
niezwykle ważnych wydarzeń w Moskwie. 16 października 1964 r. odsunięto
od władzy Nikitę Chruszczowa. Świat z niepokojem oczekiwał na konsekwencje
tego, co działo się w Związku Radzieckim. Szybko okazało się jednak,
że w polityce światowej większych zawirowań wewnętrzne problemy Moskwy
nie wywołały. W Polsce bardzo szybko doszło do spotkania Władysława
Gomułki z Jerzym Zawieyskim. I Sekretarz PZPR zapewnił, że nie zmieniło
się stanowisko władz komunistycznych w sprawie porozumienia Polski
z Watykanem, to znaczy, może być ono zawarte tylko przy udziale kard.
Wyszyńskiego. Gomułka zapewniał także o wznowieniu prac Komisji Wspólnej.
Zawieyski zadbał, by te gwarancje dotarły do Księdza Prymasa. 19
października zjawił się w Rzymie i od razu odwiedził Prymasa Tysiąclecia.
Kard. Wyszyński przyjął te informacje z dużą dozą ostrożności. Z
dwóch powodów. Doświadczenie podpowiadało, iż w każdej niepewnej
sytuacji komunistyczne władze bardzo dużo obiecywały. Gdy sytuacja
się stabilizowała, z obietnic stopniowo się wycofywały. Po drugie,
wiedział o przesłuchaniach pracowników jego sekretariatu przez służby
bezpieczeństwa. Postanowił zatem czekać. Z tego powodu odmówił udzielenia
telefonicznego wywiadu Tygodnikowi Powszechnemu na temat rozmów
polsko-watykańskich. 19 października zjawił się w Rzymie Jerzy Zawieyski,
który od razu odwiedził Prymasa Tysiąclecia i poinformował o przebiegu
rozmowy.
Już na wstępie powiedział, że przybywa prywatnie i nie
ma żadnej misji do spełnienia. Natomiast z zapisu tej rozmowy w dziennikach
prowadzonych przez Zawieyskiego wynika zupełnie coś innego. Gomułka
z wielką przebiegłością wykorzystał jego predyspozycje i ambicje.
Zawieyski chciał zawsze, o czym wielokrotnie już wspominałem, by
być szczególnym mediatorem pomiędzy władzami komunistycznymi a Księdzem
Prymasem. I Sekretarz PZPR doskonale wiedział, iż w obecnej sytuacji
nie ma żadnej możliwości nawiązania stosunków z Watykanem poza osobą
Prymasa Tysiąclecia. Jednocześnie chciał możliwie maksymalnie ograniczyć
jego udział w takim dialogu. Szansą był właśnie Zawieyski. Cieszył
się bowiem zaufaniem kard. Wyszyńskiego. Co prawda, Prymas Polski
zdawał sobie sprawę, iż Zawieyski jest naiwny i dlatego łatwo daje
się wykorzystywać władzy w walce z Kościołem, ale też widział w nim
człowieka, który chce być uczciwy. W związku z tym istniała szansa,
że Zawieyski, przy poparciu Księdza Prymasa, zostanie przyjęty przez
papieża Pawła VI i wtedy, już jako wysłannik Gomułki, odegra rolę
pośrednika pomiędzy polskimi władzami a Watykanem. W ten sposób udałoby
się odsunąć nieco Księdza Kardynała od rozmów ze Stolicą Apostolską.
Zdaje się, że w całej swej łatwowierności Zawieyski nie zdawał sobie
sprawy, jaką rolę miał rzeczywiście odegrać. W dobrej wierze poprosił
zatem o ułatwienie spotkania z Papieżem. Księdzu Prymasowi przedstawił
takie argumenty:
1) aby papież wiedział o tych grupach katolików
świeckich, których ja reprezentuję, a które są w łączności z hierarchią,
2) aby przekazać uznanie dla działalności papieża,
3) aby podziękować za projekt wybudowania w Rzymie
kościoła na tysiąclecie chrztu,
4) wreszcie, aby przekazać oświadczenie Gomułki,
że rząd jest gotów podjąć rozmowy przez Księdza Kardynała dla nawiązania
stosunków z Watykanem.
Kard. Wyszyński bardziej niż jego rozmówca zdawał sobie
sprawę z rzeczywistej roli Zawieyskiego. Radził odczekać z audiencją
zarówno ze względów na niejasną pięć dni po moskiewskim przewrocie
sytuację, jak i dlatego, że w Rzymie dużo plotkowało się o misji
Zawieyskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu