Z początkiem lipca nad Polską powiało grozą. Politycy jednej z lewicowych frakcji zagrozili skróceniem parlamentarnych wakacji. Nie wiadomo czy to z powodu kiepskiej w tym roku pogody, czy z braku nadwyżek
w portfelach, bo zagrożeni utratą stołków wybrańcy narodu muszą zacząć oszczędzać.
Na pogodę nic nie poradzimy, chyba że wybudujemy wielki kompleks w stylu Thruman Show, ze sztucznym słońcem, podgrzewaną wodą i z palmami jak na rondzie De Gaulle´a. Można by pewnie nawet na tym zarobić,
gdyby jakaś stacja telewizyjna chciała transmitować na żywo wszystko, co będzie się tam działo. Wyobraźmy sobie taki choćby flirt Jarugi Nowackiej z kimkolwiek. To by dopiero napędziło oglądalność!
Z ewentualnym brakiem pieniędzy w poselskich kieszeniach poradzić sobie można jeszcze łatwiej, bo wystarczyłaby jakaś publiczna zbiórka. Wielu byłoby gotowych oddać ostatni grosz, żeby tylko wysłać
swojego ulubieńca na roczne wakacje, choćby i na Majorkę, albo na Kubę, żeby tylko przed czasem stamtąd nie wracał. Chorzy daliby w ten sposób wyraz wdzięczności dla posła Łapińskiego, kierowcy dla Pola,
a emeryci dla Hausnera. Łybackiej dołożyliby uczniowie, Millerowi impotenci, a za feministki zapłaciłby z prywatnych oszczędności bp Pieronek. Sam też nie poskąpiłbym grosza na wyekspediowanie Leppera
z Begerową, Oleksego z Błochowiakówną i Jagielińskiego z Florkiem.
W patriotycznym odruchu nikt chyba nie odmówiłby grosza na tak szczytny cel, bo posłom zmęczonym ciągłym wiązaniem koalicji naprędce i poczuciem tymczasowości należy się odpoczynek. A jeszcze bardziej
Polsce i każdemu z nas przydałaby się chwila oddechu od genialnych poślich pomysłów. Zafundowanie im wakacji w ciepłych albo - do wyboru - zimnych krajach byłoby i tak mniej kosztowne, niżeli
skutki ich zbiorowych decyzji.
Realizacja zamiaru nie będzie chyba łatwa i to wcale nie z powodu sknerstwa Polaków, ale ze względu na pracoholizm parlamentarzystów z lewej strony sali. Świadomość, ile jeszcze spraw jest w Polsce
do zepsucia, nie pozwoli im spocząć na dłużej. Zwłaszcza, że czas jest krótki. Wprawdzie nie do sierpnia, jak chciałaby większość wyborców, ale kto wie, może do jesieni? A nawet gdyby i do wiosny, to
i tak niewiele, biorąc pod uwagę jak długo trzeba się było napracować nad ustawą o biopaliwach albo o mediach.
Niestety, posłowie nie dzieci i wrócą w swoje ławy przed wrześniem. A szkoda.
Pomóż w rozwoju naszego portalu