Jak przygotować wyśmienity obiad, wyprasować mężowi koszulę,
zorganizować dziecku zabawę - tego uczą się dziewczęta na kursach
prowadzonych przez bezhabitowe Zgromadzenie Sióstr Sług Jezusa w
Otwocku. Czyżby to pierwsza nawiązująca do przedwojennej tradycji
szkoła żon?
Lipcowy poranek. W małej sali domu sióstr przy ul. Konopnickiej
dziesiątka młodych pań skrzętnie robi notatki. Temat dzisiejszego
wykładu: Potrawy z ryb, a poniżej podział na ryby morskie i słodkowodne.
Siostra prowadząca zajęcia objaśnia jak przyrządzić klopsy i zrazy
z ryb, rybną zapiekankę, zakąskę ze śledzia i rybę w galarecie. Nie
są to tzw. gotowce z przepisami, ale poznawanie ogólnych zasad, co
z czym można połączyć i dlaczego. Potem każda z pań otrzymuje komplet
kserówek z przepisami. Wykład kończy omówienie dzisiejszego menu
obiadowego i kolacyjnego. Pierwsze danie to chłodnik z młodych liści
buraka. Drugie - ziemniaki z filetem z kurczaka, surówka kalafiorowa
z dodatkami i porowa. Nie może zabraknąć też ciasta, a będzie to
murzynek z owocami. Na kolację - faszerowane ogórki.
Efekty nauki są bardzo zachęcające. Testerem są własne
żołądki. Co panie przyrządzą danego dnia, to spożyją same, karmiąc
tym także 4-osobową kadrę nauczycielską. Kiedy jedna część grupy
dziewcząt udaje się do kuchni, druga zdąża do pracowni krawieckiej.
Stołówka stanie się miejscem wzajemnego zaufania: grupa gotująca
obiad będzie spożywała wieczorem kolację przygotowaną przez grupę
pracującą rano w pracowni krawieckiej.
Siostra Helenka wręcza w pracowni każdej damie kawałek
płótna lnianego, igłę i nici. Z obszywaniem dziurki w bluzce zwykle
kobiety nie mają problemu. Ale czy każda nawet bardzo dobra gospodyni
potrafi to zrobić elegancko, np. ściegiem dzierganym, żeby nie chować
potem niedoróbek pod dużymi guzikami? Tego właśnie uczy siostra Helenka.
Znając ten prosty ścieg można pokusić się o wyhaftowanie obrusa czy
serwetek. Na tych zajęciach można się przekonać, że wystarczy tylko
chcieć, żeby zrobić fantastyczny stroik na stół, choinkowe ozdoby,
nauczyć się sztuki origami (wykonywania dekoracji i zabawek z papieru)
. Można uwierzyć, że nie trzeba być w czepku urodzonym, aby ozdabiać
serwetki ściegiem zakopiańskim, mereszkowym czy gałązkowym.
Warsztaty krawieckie nakładają się z kuchennymi. Dziewczęta
ubrane w białe fartuszki i chusteczki na głowie muszą w trzy godziny
wyczarować obiad. Bernarda z Iriną dzielą na róże kwiat kalafiora,
Teresa szatkuje liście buraczków a Magda znęca się z tasakiem nad
filetem kurczaka. Nad całością czuwa siostra.
Reklama
Kurs międzynarodowy?
Dziewczęta pochodzą z całej Polski: z Lubelszczyzny, okolic
Przemyśla, Ostrowi Mazowieckiej, a nawet z Ukrainy. Irina o kursie
dowiedziała się od sióstr pracujących w parafii, w której mieszka.
- Znam ukraińską kuchnię, ale nie zaszkodzi poznać kuchnię innej
narodowości - mówi ładną polszczyzną Irina. - U nas nie rosną takie
warzywa jak tu: kapusta pekińska czy pory - dodaje. Dziewczęta przyjechały,
aby nauczyć się pewnych czynności od podstaw, a inne udoskonalić.
Wszystko z myślą o przyszłości. - Chcę być dobrą żoną i matką - mówi
Teresa z Podkarpacia - ale też myślę, żeby zdobyte tu umiejętności
wykorzystać zawodowo.
Magda z okolic Wiązownej pracuje jako pomoc domowa, opiekuje
się dzieckiem i gotuje. - Miałam kontakt z siostrami - opowiada
- wiedziałam, że prowadzą takie kursy i od dawna czekałam, kiedy
będę mogła tu przyjść. Nawet jeśli się potrafi gotować czy szyć to
zawsze można nauczyć się czegoś nowego.
Siostry kierują oferty kursu do dziewczyn z terenów,
gdzie jest duże bezrobocie. W dawnym przemyskim i koszalińskim informacja
propagowana jest głównie poprzez parafie. Nie wszyscy chcą dać sobie
pomóc. Chociaż w obydwu województwach stopa bezrobocia jest zbliżona,
ludzie z koszalińskiego nie odpowiadają na ofertę. - Mieszkają w
dawnych PGR-ach. Życie od dwóch pokoleń w takim miejscu uczy bierności.
Jeśli pracy nie ma to znaczy, że tak ma być - ocenia siostra Krystyna.
Jest taka wioska, w której na 20 rodzin tylko dwie pracują.
Młode dziewczyny umierają z nudów, często jedynym ich zajęciem jest
oglądanie telewizji, picie kawy i palenie papierosów. Obok wisi oferta
kursu, oferująca nowe umiejętności, możliwość zatrudnienia. Małe
zainteresowanie kursem dziewcząt z terenów o dużym bezrobociu trudno
wiązać z brakiem pieniędzy. 3-tygodniowy kurs kosztuje 400 zł, a
przy tym, jak mówi siostra do dziewcząt: "Wystarczy abyś miała na
bilet w jedną stronę, a o reszcie pomyślimy". Dziewczęta zaczynają
spłacać uczestnictwo w kursie, kiedy już podejmą pracę.
- Jak wielkie spustoszenie w umysłach powoduje bezrobocie
obserwuję wśród uczestniczek kursu. Problemem dla niektórych jest
wstawanie na ósmą rano na śniadanie - podsumowuje siostra Krystyna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Być kobietą
Do zorganizowania kursów skłoniła siostrę Krystynę Czerwińską
chęć niesienia pomocy rodzinom i małżeństwom. - Wiele małżeństw rozpada
się z błahego powodu - kobieta nie potrafi "być kobietą" - uważa
siostra Krystyna. - Nie chodzi tylko o umiejętność gotowania. Kobieta
powinna być sercem domu, wnosić do niego ciepło, pielęgnować tradycję
rodzinnych świąt. Zależy nam na dowartościowaniu budowania rodziny,
bycia z dzieckiem - podkreśla siostra. Drugi powód, dla którego organizowane
są kursy to dla dziewcząt - nauka drugiego zawodu, dla rodzin szukających
opieki do dziecka - przygotowanie fachowej pomocy. Uczestniczki muszą
wyjść z umiejętnością wykonania wszystkich domowych prac począwszy
od prania, gotowania krochmalu bez klusek, prasowania aż po wszycie
suwaka do spódnicy.
Dużo zajęć na kursie poświęconych jest opiece nad dzieckiem
od etapu noworodka aż po wczesne dzieciństwo. A więc jak przewijać
i kąpać dziecko, jak organizować starszemu dziecku zabawę, aby służyła
nie tylko zabijaniu czasu. - Pani rytmiczka uczy zabaw muzycznych
i piosenek. Wśród praktycznych zajęć można nauczyć się jak zorganizować
dziecku bal karnawałowy, urodziny czy imieniny, jakie przygotować
kanapki i ciasta. Dziewczęta uczą się też podstaw psychologii, np.
dlaczego czterolatki mają ataki złości. Edukacja wiedzie dalej przez
wychowanie do odbioru programów telewizyjnych dla dzieci i dorosłych.
Oglądane audycje trzeba ocenić. Pokazać dobre i złe strony, aby na
przyszłość nauczyć się wybierać programy dobre.
Ważną umiejętnością gospodyni jest prowadzenie domowego
budżetu. Dziewczęta dostają listę zakupów, z których muszą się rozliczyć.
Uczą się przygotować jadłospis starszej pani, która na żywność może
przeznaczyć miesięcznie 300 zł, uczą się jak utrzymać się z 800 zł
wypłaty odliczając z tego 360 zł na bilet i mieszkanie.
Zajęcia z przygotowania do życia w rodzinie wraz z nauką
naturalnych metod planowania poczęć i kursem komunikacji interpersonalnej
prowadzi pielęgniarka. Siostra Krystyna chwali te zajęcia: przekaz
jest żywy, bez żenady i z należnym dla człowieka szacunkiem. - Szczególną
uwagę zwracam na indywidualny kontakt z dziewczętami, najpierw się
zaprzyjaźniamy, a w takiej atmosferze łatwiej jest prowadzić rozmowy
- mówi pielęgniarka. Ten element rodzinnej atmosfery nie da się zapisać
w żaden program i statut.
Siostra Krystyna przeciera zmęczone oczy. Ostatnia noc
to 4 godziny. Dziewczyny same, z własnymi sprawami przychodzą na
rozmowę. Oprócz tych spontanicznych rozmów każda musi obowiązkowo
odbyć jedną z zakresu kursu. Jest nią wystąpienie w charakterze osoby
szukającej pracę. Trzeba przekonać na razie jeszcze fikcyjnego pracodawcę,
że jest się osobą, którą warto zatrudnić.
A potem referencje
Kurs kończy się egzaminem pisemnym i praktycznym. Dziewczęta losują
potrawy z ułożonego jadłospisu. Jedna wykonuje drugie danie, druga
gotuje zupę i piecze ciasto, inna przygotowuje kolację. Oceniany
jest sposób podania, nakrycia stołu i jakość potraw. Dziewczęta otrzymują
świadectwo ukończenia kursu i referencje. Siostra dyrektor ocenia,
do jakich prac osoba jest najbardziej predysponowana np. komuś lepiej
wychodzi opieka nad dziećmi, a inna powinna zajmować się osobami
starszymi. Absolwentki otrzymują wyprawkę: przepisy kulinarne, propozycje
zabaw dziecięcych oraz piosenki na kasecie magnetofonowej.
Zdawalność egzaminu jest 100 procentowa. W ciągu 2 lat,
od początku trwania kursów, szkoła wydała 84 świadectwa i tylko jedna
osoba nie została dopuszczona do egzaminu. Jednak nie wszystkie panie
otrzymują referencje. Są dziewczęta, które potrafią wykonać wszystkie
zadania, ale nie nadają się do pracy jako pomoc domowa. Wówczas siostry
nie pośredniczą w poszukiwaniu pracy. Pozostałe mogą liczyć na rekomendacje.
Na pracę nie trzeba długo czekać.
Dziewczęta powinny traktować tą pracę tylko doraźnie.
A w trakcie próbować poszerzyć swoje wykształcenie, znaleźć inne
zatrudnienie. Praca jako domowa pomoc ma być więc tylko pewnym etapem,
pomagającym znaleźć w Warszawie mieszkanie, zaoszczędzić trochę pieniędzy.
Absolwentki zwykle zostają w stolicy, a te które chcą wrócić do miejscowości
z których pochodzą, także mogą liczyć na pomoc w znalezieniu pracy.
Opieka sióstr nie kończy się z tą chwilą. Siostra Krystyna
utrzymuje kontakt z absolwentkami kursu, a one chętnie odwiedzają
dom w Otwocku i w Warszawie na Sewerynowie. W większym gronie absolwentki
spotykają się w pierwszą niedzielę kursu. Najważniejszym momentem
tego spotkania jest Msza św. O oprawę liturgiczną dbają uczestniczki
kursów. Potem jest wspólny posiłek i zależnie od pory roku opłatek
i kolędy albo krótka inscenizacja opierająca się na wydarzeniach
z niedzielnej Ewangelii. - Staramy się pokazać, że Ewangelia nie
jest tylko dla zakonnic, ale ma ona przenikać życie każdego człowieka
- mówi siostra Krystyna. Dziewczęta mają okazję przystąpić do sakramentu
pojednania czy porozmawiać z siostrami i z kapłanem.
Szkoły przysposabiające do domowych czynności Zgromadzenie
Sióstr Sług Jezusa prowadziło jeszcze przed wojną. Później przez
krótki okres po wyzwoleniu, aż do chwili, kiedy władze PRL odebrały
siostrom uprawnienia włącznie z domami, w których zamieszkiwały.
Dzisiaj prowadzenie kursu dla dziewcząt ze względów finansowych graniczy
z cudem. Siostra Krystyna wysyła pisma do bogatych instytucji, ale
potencjalni sponsorzy nie odpowiadają. Koszty kursu pokrywane są
z opłat dziewcząt, funduszy Zgromadzenia, czasami ofiar pracodawców
zatrudniających dziewczęta.
Od obranej ścieżki nie powinno się jednak odstępować.
Świadczą o tym urywające się telefony przyszłych pracodawców, a trzeba
się spodziewać, że w bardzo bliskiej przyszłości podziękowania od
mężów. Gdyby ktoś miał wątpliwości należy dać się pozwolić zaprosić
na obiad - nie jak z najlepszej restauracji, ale jak z najlepszej
domowej kuchni.
Osoby, które chcą wspomóc dzieło sióstr mogą wpłacać fundusze na konto: PKO BP X Oddz. W-wa, pl. Powstańców Warszawy 4, Zgromadzenie Sługi Jezusa, Dom Główny nr 10201101-55-100-270-1-111, dopisek "Kursy" .