Moje organy to mój kielich
Niezależnie od tego, czy jest zwykły dzień czy niedziela, zawsze trwa na swym posterunku. Brat Henryk, bo o nim mowa, mimo że chodzi o kulach, wdrapuje się na górę, by zasiąść przy organach i uświetnić
oprawę liturgii. - Moje organy - to mój kielich do odprawiania Mszy św. - przyznaje. - Tak widoczne zmaganie się br. Henryka z własnym cierpieniem świadczy niewątpliwie o jego
wielkości, przybliża też ludzi do Pana Boga - podkreśla Agnieszka Rybak, dziennikarka. Inna z parafianek, Bożena Przybysz wyznaje, że od lat lubi słuchać br. Henryka. - Jego śpiew pomaga się
skupić, sprzyja modlitwie - mówi.
Jest prawdą, że bernardyński organista wśród parafian ma wielu fanów. Ale oni cenią go nie tylko za talent muzyczny. Także za to, jaki jest jako człowiek: pogodny, życzliwy, niesamowicie skromny.
Przywiązany do tego miejsca. Nie dziwne, wszak jest tu niemal... pół wieku. Ale również do ludzi. I ludzie do niego. Toteż ostatnio, gdy usłyszeli oni w niedzielę, że Msza św. jest odprawiana w intencji
br. Henryka, w jednej sekundzie, jakby odruchowo zadarli głowy do góry, by przekonać się, czy aby na pewno jest zdrowy czy może miejsce przy organach jest puste.
Trudna rola
Reklama
Parafia na Czerniakowie, prowadzona przez zakon Bernardynów, jest dość nietypowa. Bo Msze św. odprawiają się właściwie w dwóch kościołach. Wciąż - w starym, barokowym, który jest zarazem jednym
z najpiękniejszych zabytków stolicy. Gdy Lech Kaczyński był prezesem Najwyższej Izby Kontroli, i przez cztery lata mieszkał na terenie parafii św. Bonifacego na Czerniakowie, chętnie przychodził właśnie
do tej, XVII-wiecznej świątyni. Znał ją zresztą dobrze z opowieści ojca z czasów Powstania Warszawskiego. Wielką sympatią darzy ten kościół parafianin Jarosław Sellin, wieloletni członek Krajowej Rady
Radiofonii i Telewizji. Jest historykiem z wykształcenia, kocha zabytki. A to jest szczególny obiekt, który w oryginalnym stanie ocalał po wojnie. Rzadki przykład wystroju wnętrza świątyni okresu baroku.
Bogate dekoracje, złocenia, rzeźbione postacie aniołów, wizerunek św. Antoniego w ołtarzu głównym, wreszcie pod ołtarzem relikwiarz św. Bonifacego Męczennika. To wszystko, zdaniem Sellina, sprzyja skupieniu
i modlitwie, tu czuje się dawny, przedsoborowy katolicyzm. Nawet sama brama - dzwonnica z I poł. XIX w., ozdobiona herbem Ossolińskich, urzeka tych wszystkich, którzy tu przychodzą.
Większość Mszy jednak odprawia się już w nowym, typowo współczesnym kościele.
Nowy kościół pod względem architektonicznym jest bez wątpienia współczesny. Przy pomocy parafian zbudował go „nieodżałowany” - jak podkreśla każdy, z kim rozmawiam o tej parafii
- o. proboszcz Kazimierz Kowalski OFM. To on przez wiele lat był sercem i duszą tego kościoła. I za nim ludzie do dzisiaj tęsknią. Trudną więc rolę ma obecny proboszcz. Bo trudno jest być następcą
kogoś wielkiego i tak cenionego. - Ale się staram - mówi z uśmiechem o. Sławomir Zaporowski. I zaprasza mnie na rozmowę do kancelarii, w pobliżu salki katechetycznej, w której przez wiele
lat, z wielką pasją i oddaniem, uczyła religii niezapomniana s. Zdzisława.
Obecny proboszcz przybył tu z Łodzi, gdzie przez ostatnie sześć lat był proboszczem i gwardianem. - Nie bałem się stolicy - przyznaje z dumą. - I szybko przekonałem się, że ludzie
są tutaj bardzo życzliwi, serdeczni.
O parafii na Czerniakowie mówi z zapałem. I z wielką troską. Bardzo by chciał przyciągnąć do niej więcej ludzi. Obecnie bowiem na 10 tys. parafian, na niedzielną Mszę św. uczęszcza zaledwie 20%. -
To jest moja największa bolączka - podkreśla ze smutkiem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nowe pomysły
Jak temu zaradzić? - zastanawia się o. Sławomir. Na pewno przez duszpasterstwo. W parafii działa już wprawdzie wiele grup - od oazy, Akcji Katolickiej, Żywego Różańca po Franciszkański Zakon
Świeckich i Legion Maryi. Ale Proboszcz ma też nowe pomysły. Pragnie ożywić całoroczne nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Od Adwentu zaś rozpoczną się katechezy - coś na wzór tak modnego dzisiaj neokatechumenatu.
Ma je głosić o. Aureliusz. Jeśli będą się cieszyć powodzeniem, powstaną z tej grupy być może małe wspólnoty. W przyszłości natomiast być może powstanie grupa Odnowy w Duchu Świętym. A w przyszłym roku
odbędą się misje parafialne, które poprowadzi o. Kazimierz Kowalski. - Mam nadzieję, że ożywią one religijność w parafii - mówi o. Sławomir.
Zbliżeniu ludzi do wiary i do Kościoła służy bez wątpienia „kolęda”. Choć dawniej, jeszcze w czasach komunistycznych, księża spotykali się tutaj niekiedy z przejawami niechęci czy agresji.
Byli tacy, co potrafili ostentacyjnie przejść przed kapłanem i obrzucić go epitetami. Albo otwierali drzwi i mówili: „A pan w jakiej sprawie?”. - Dzisiaj ludzie przyjmują nas po kolędzie
bardzo serdecznie - podkreśla Proboszcz. Cieszy się, kiedy uda się „wyłapać” rodziny ubogie, potrzebujące pomocy materialnej. A nie jest to rzadkość. Obecnie wyłoniła się na przykład
grupa samotnych matek, które systematycznie, kilka razy w miesiącu otrzymują z parafii wsparcie.
Najwięcej satysfakcji jednak, podkreśla o. Sławomir, kolęda sprawia wtedy, gdy uda się kogoś przekonać, by przystąpił do spowiedzi. - Wiem wprawdzie, że każdy sam zda przed Bogiem rachunek ze
swego życia i że nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę, ale - jak każdy kapłan - szarpię się jak pies łańcuchowy, by tylko udało się zbliżać ludzi do wiary - wyznaje Proboszcz. Cieszy
się też, kiedy uda się przekonać jakąś parę do zawarcia ślubu kościelnego. - To bardzo ważne, bo wtedy ludzie co niedziela mogą przyjmować Komunię, a dzięki temu żyć w stałej łączności z Bogiem
- mówi Ksiądz Proboszcz. I wspomina takie zdarzenie: w czasie wizyty duszpasterskiej rozpoczął rozmowę na ten temat. Po jakimś czasie para zdecydowała się zawrzeć związek sakramentalny. Trzy miesiące
po ślubie mąż zmarł, okazało się bowiem, że jest chory na raka. Ale przedtem mógł przyjąć Komunię Świętą. Pomyślałem sobie wtedy: Panie Boże, dla tej jednej sytuacji warto było przyjąć święcenia kapłańskie.
Bo nic księdzu nie jest tak potrzebne, jak świadomość, że może komuś pomóc - uśmiecha się o. Sławomir. Musi on jednak troszczyć się również sprawy bardziej przyziemne: wkrótce bowiem zostanie odebrany
nowy kościół. Przybędzie specjalna komisja, która zatwierdzi wszystkie wymogi bezpieczeństwa. Ale do tego potrzebne są jeszcze nowe przyłącza wody, by straż pożarna uznała właściwe ciśnienie w hydrantach.
Oprócz tego, Proboszcz ma „na głowie” uporządkowanie parafialnego cmentarza.
Parafia się starzeje
Parafianie o nowej ekipie księży mówią z sympatią i życzliwością. Cieszą się, że próbują oni dotrzeć do ludzi, że są otwarci na ich potrzeby. - I że z nas nie zdzierają - podkreśla starsza
kobieta, z którą rozmawiam na korytarzu przed kancelarią. Rzeczywiście bowiem, w parafii nie ma „stawek” za śluby, pogrzeby czy intencje mszalne. Ludzie dają co łaska. Tyle, ile kto może i
ile uważa. I to bernardynom się chwali. Chociaż oczywiście są kwestie, na które zdania są podzielone. Na przykład: na niedzielnych Mszach św. dość często czytane są różnego rodzaju listy pasterskie. Nie
wszystkim się to podoba, podobnie jak to, że raz w miesiącu zamiast kazania jest adoracja. Wielu ludzi wolałoby usłyszeć homilię wyjaśniającą czytania liturgiczne.
- Kazanie zwykle bardziej przemawia do ludzi niż najlepiej nawet napisany list, stąd niekiedy jadę w niedzielę na Mszę do innego kościoła, zazwyczaj do dominikanów, bo w ciemno wiem, że tam
zawsze są w niedzielę kazania, zresztą bardzo rzeczowe, solidnie przygotowane - przyznaje Agnieszka Rybak.
- Chociaż niektóre listy też mają swoje atuty, bo można się z nich czegoś dowiedzieć o życiu społeczno-politycznym - dodaje Marcin Lewandowski.
Zdecydowanym powodzeniem wśród parafian cieszą się natomiast jarmarki połączone z odpustem, grą kapeli czerniakowskiej, kolorowymi straganami. Integrują parafian, przywołują też klimat przedwojennej
Warszawy. Jest to ważne dla wielu, którzy przychodzą na tę imprezę. Tym bardziej, że bernardyńska parafia w szalonym tempie się dzisiaj starzeje. W ciągu roku odprawia się około 150 pogrzebów, podczas
gdy ślubów udziela się 30-40. - Chrztów też jest stosunkowo mało. - Ale mamy nadzieję, że będzie więcej - mówi Proboszcz.