Każdy mijający weekend przynosi nam w mediach szokujące obrazy śmiertelnych wypadków na drogach. Zmiażdżone samochody, zmiażdżeni pasażerowie, krew i bezradność świadków wypadku to sytuacje, które mijamy
często jako użytkownicy jezdni: piesi lub kierowcy. Obrazy te powodują, że przez pewien czas wskaźnik prędkości w naszym pojeździe mieści się w granicach określonych prawem. Ale tylko przez pewien czas.
Szybko zapominamy o czyhających na nas na drogach niebezpieczeństwach i wykorzystujemy do granic możliwości tkwiący w naszych samochodach potencjał. A potencjał ten jest coraz większy, samochody coraz
szybsze, a nasza głupota coraz większa. Z ubolewaniem przyglądamy się młodziutkim kierowcom bez doświadczenia, którym rodzice fundują nowoczesne samochodowe gabloty, nie przewidując, że nieroztropny i
nierozważny młody człowiek w innej „gablocie” może się znaleźć.
Największą zgrozę budzą jednak pijani kierowcy. To oburzenie wynika chyba z bezradności, jaką człowiek odczuwa, przyglądając się przyzwoleniu społecznemu na takie postawy. Bo jak reagują nasi rodacy
na sytuację, gdy po kieliszek sięga i wychyla go bez najmniejszego moralnego niepokoju krewny czy znajomy, a później, chwiejąc się, siada za kierownicą? Zastanawiamy się tylko, czy dojechał do domu? Do
głowy nam nie przyjdzie, by postawić twierdzenie, że nie tylko on nie dojedzie, ale również kilka innych osób: dorosłych, dzieci, staruszków. Że zabije siebie i innych, a w „najlepszym” razie
okaleczy na całe życie. Ci potencjalni mordercy to wytwór naszej akceptacji i przyzwolenia na jazdę po pijanemu. Nie policji czy innych służb porządkowych, które zatrzymają pijanego delikwenta lub nie,
ale nas, którzy przy stole, często ślubnym, imieninowym czy rocznicowym przyzwalamy na sięganie po kieliszek, a często sami zachęcamy do wypicia za nasze zdrowie.
Póki taka społeczna akceptacja będzie funkcjonować, póki w naszej kulturze będzie tolerancja dla pijanego kierowcy, póty po kolejnym mijającym weekendzie obserwować będziemy w mediach zmiażdżone samochody
i zmiażdżone ciała. Przez chwilę (króciutką chwilę) zastanawiając się, czy my będziemy następni...
Pomóż w rozwoju naszego portalu