PIOTR BARCZAK: - Oprócz tego, że jest Pan rektorem wyższej uczelni, profesorem i wiceministrem, jest Pan również, a może przede wszystkim, ojcem neoprezbitera. Jak się rodzi powołanie?
PROF. MARIAN MIŁEK: - Tego to chyba nikt nie wie. Jest to proces, który rozgrywa się w głębokiej sferze przeżyć młodego człowieka, w bezpośredniej relacji z Bogiem. Można tylko zaobserwować zewnętrzne objawy tych przemian: wyciszenie, zmiana nastawienia do bliskich i otoczenia.
- Jak przebiegały lata dziecięce przyszłego księdza?
- Na pewno atmosfera domu miała wpływ na kształtowanie
się osobowości syna. Z żoną poznaliśmy się w
Duszpasterstwie Akademickim, gdzie dosyć aktywnie udzielaliśmy
się. Był to czas powołania i rozwoju Franciszkańskiego Ośrodka Duszpasterstwa
Akademickiego (FODA) w Katowicach-Panewnikach. Były to trudne lata,
kiedy na obozach wakacyjnych do prowadzącego je księdza mówiono "
Wujek". Kontakt z kapłanami był utrzymywany również po studiach.
Co miesiąc odbywały się w ośrodku spotkania "absolwentów", którzy
początkowo przyjeżdżali sami, później z dziećmi. Wśród tych dzieci
były i nasze - Kasia i Wojtek.
- Czyli najmłodsze lata dzieci przeżyły w cieniu franciszkańskich habitów. Co było dalej?
- Dalej była przeprowadzka do Gliwic. Zryw "Solidarności" i dramat stanu wojennego. Wtedy, gdy pozostało organizowanie pomocy represjonowanym i podtrzymywanie ducha, znaleźliśmy z żoną właściwe miejsce - oazę rodzin. Był to czas rozkwitu nadziei mimo wszystko. Dzieci uczestniczyły we wspólnych spotkaniach i wakacyjnych wyjazdach oazowych i wspólnie przeżywaliśmy te jedyne w swoim rodzaju rekolekcje.
- I nadszedł czas zielonogórski?
- Do Zielonej Góry przeprowadziliśmy się w 1986 r. Wojtek zaczął od ministrantury. Ucząc się w liceum, jednocześnie rozpoczął naukę w szkole muzycznej, w klasie gitary. Przerwał dwa miesiące przed jej zakończeniem, bo stwierdził, że wiedzę zdobył, a papierek jest mu niepotrzebny. W tym okresie jeździł już na oazy młodzieżowe jako animator muzyczny.
- Matura i co dalej?
- Po zdaniu egzaminu maturalnego chciał iść na studia do Poznania, ale gdy składał dokumenty, okazało się, że termin ich przyjmowania już minął. Rozpoczął studia na Wydziale Elektrycznym Politechniki Zielonogórskiej. Po dwóch latach studiów na Politechnice wstępił do Seminarium Duchownego w Paradyżu. Tę decyzje mogłem tylko uszanować. To, co się dzieje pomiędzy człowiekiem a Bogiem, wykracza poza ludzkie słowa. Miałem jednak obawy czy wytrzyma, czy nagnie swój niepokorny charakter do wymagań Seminarium. Wiem "z innych źródeł", że pierwszy okres był dla Wojtka bardzo trudny. Potem też przeżywał trudne chwile. Po roku studiów w Seminarium pojawił się pomysł, aby Wojtek równolegle kończył studia na Politechnice w trybie zaocznym, tzn. studiując w soboty i niedziele. Pomysł ten wykraczał poza przyjęte schematy, ale bp Adam Dyczkowski wyraził zgodę na kontynuację studiów na Politechnice. Po półtora roku dalszych studiów obronił pracę inżynierską z informatyki, jednocześnie studiując na trzecim roku Seminarium. Osobiście nie mam wątpliwości, że wiedza z informatyki jest i będzie przydatna w pracy na parafii.
- A w Seminarium Wojtek wzrastał duchowo?
- To wzrastanie to proces niewidoczny dla oka. Jedynie możemy być świadkami kluczowych zdarzeń: obłóczyny, święcenia diakonatu i świecenia kapłańskie. Osobiście bardzo przeżyłem święcenia diakonatu - szczególnie moment włożenia rąk w ręce biskupa i ślubowania m.in. posłuszeństwa. Dla mnie to był moment wejścia Wojtka w Kościół hierarchiczny - zdałem sobie sprawę, że on w sposób szczególny należy już do Kościoła.
- A jak przeżyliście Państwo święcenia kapłańskie i pierwszą Mszę św. syna?
- Oczywiście to jest przeżycie, którego nie da się porównać do żadnego innego. Myślę, że tak do końca nie uświadamiamy sobie tego, co to znaczy być kapłanem. Być może to też przekracza nasze zdolności pojęciowe - chyba tu jest również miejsce na dopełnienie wiarą. Bardzo głębokie przeżycie błogosławieństwa prymicyjnego rodziców, kiedy klęczeliśmy z żoną obok siebie - przed naszym synem, to milczenie, jakie wtedy nastało, było pełne treści.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu