Sen czy jawa
W zagubionej wioseczce Gryżynie
Na cmentarzu wśród szumiących drzew
Mieszka bardzo samotny Jezus
Co odwiedzin spragniony jest
Szumią Mu tam wciąż stare drzewa
Wieści niesie przyjaciel wiatr
Każdy ptaszek piosenkę zaśpiewa
Ale ludzkiej duszy Mu brak
Od wioseczki strome są "schody"
Druga droga daleką jest
Ludzie ciągle zapominają
O kapliczce wśród starych drzew
Matkę Bożą martwi ten smutek
Jezusowe smucą Ją łzy
Więc na ziemię zstępuje w nocy
I Józkowe odwiedza sny
Prosi Jego by się obudził
By wysłuchał Ją parę chwil
I kapliczkę przeniósł wśród ludzi
Aby nie był smutny Jej Syn
Sen to czy jawa - myślał pan Józef, kiedy kilka lat temu obudził
się rano. Nie wszystko pamiętał: zstępującą z szafki figurkę Matki
Bożej, szept Jej słów: "Pójdź za Mną". Swoje myśli: "A moje traktory,
co z nimi?" - reszta zlewała się w sennej ciszy.
Wrócił do swoich zwykłych, codziennych, gospodarskich
zajęć, ale ciągle słyszał słowa Matki Bożej: "Pójdź za Mną". Ten
głos ciągle powracał i odzywał się w jego sercu.
Początkowo nie wiedział, co chciała od niego Maryja,
od prostego, zwyczajnego gospodarza jednej z krośnieńskich wiosek
- Gryżyny. Ale tak wiele Matce zawdzięczał. To Jej wiele lat temu
powierzył swego synka Piotrusia, którego życie balansowało na krawędzi
śmierci. Ona wysłuchała. To Jej zawierzał wszystkie swoje trudności
i kłopoty. To do Niej płynęły jego gorące modlitwy, a Ona otulała
płaszczem Swej opieki, wspierała, dodawała sił i zdrowia.
"Pójdź za Mną" - ten nieustanny słodki szept Jej słów
szeleszczących w duszy jak ciepły powiew wiatru. Sen czy jawa...
W miarę upływu czasu serce samo odczytało pragnienie
duszy. Czy sprawiła to Maryja, czy łaska Boża, która często rozlewa
się jak ocean w duszy człowieka, napełniając ją swoją miłością i
dobrocią. Dlatego też w Józefie pewnego dnia zrodziło się pragnienie,
aby na miejscu rozebranego kościółka pw. św. Marcina wybudować nowy
kościół i poświęcić go Matce Bożej. Przenieść Pana Jezusa z cmentarnej
kapliczki w mury nowo zbudowanego gryżyńskiego kościółka. Zbudować
Jezusowi nowy dom.
U pana Józefa od pragnienia do czynu niedaleko. Kiedy
grożący zawaleniem kościółek św. Marcina rozebrano, nie było gdzie
odprawiać Eucharystii. Pan Jezus nie miał w wiosce swojego miejsca.
Msze św. były odprawiane jak w czasach prześladowań chrześcijańskich
po domach. Jezus wędrował i ludzie wędrowali, aby się spotkać na
wspólnym łamaniu chleba, przy wspólnym stole, do którego zapraszał
nasz największy i najbardziej nas kochający Przyjaciel.
Wtedy to pan Józef stał się inspiratorem i organizatorem
powstania kapliczki na cmentarzu - nowego, małego mieszkanka Pana
Jezusa, Więźnia miłości, Więźnia tabernakulum, w którym czeka w dzień
i w nocy na każdego człowieka. Od tamtej pory nad Gryżyną znowu Jezus
roztoczył swoją opiekę, spotykając się z jej mieszkańcami każdej
niedzieli w kapliczce na cmentarzu.
Tak jak niegdyś i teraz pan Józef wziął opiekę nad planami
i budową w swoje pracowite ręce. Parę lat i kościółek już stoi. Nie
jest jednak jeszcze wykończony. Chociaż powolutku, takimi żółwimi
kroczkami, praca ta posuwa się naprzód. Może już niedługo marzenie
Matki Bożej, pana Józefa i mieszkańców wioski zostanie spełnione
i samotny, smutny Pan Jezus zostanie przeniesiony do nowego kościółka
wśród ludzi, wśród dzieci, ponieważ w sąsiedztwie jest Dom Oazowy,
w którym co roku na oazach spotykają się dzieci i młodzież z całej
naszej diecezji.
Sen to czy jawa...? Nikt tego nie wie, czy jest to prawdziwe
marzenie Mateczki? A jeżeli tak jest, to czy ja też mogę pomóc w
jego spełnieniu?
Będąc ostatnio w Gryżynie bardzo chciałam pomóc panu
Józefowi, człowiekowi szczerego, złotego serca, który razem ze swoją
małżonką Elżbietą, jak mogą, pomagają innym ludziom. Może dlatego
napisałam tę współczesną legendę. Patrząc przez kilka już lat na
zmagania tego szlachetnego człowieka nie tylko ze swoim gospodarstwem,
rodziną i wieloma toczącymi się obok niego sprawami, ale na jego
poświęcenie się dla tego powstającego kościółka, cieszącego się jak
dziecko z każdej najmniejszej sprzedanej cegiełki, którego oczy zasłaniają
się łzami radości i wzruszenia, gdy spotka nowego sponsora, nawet
takiego najmniejszego.
Dużo czasu spędziłam na gryżyńskim cmentarzu. Wiem, że
jest tam romantycznie (jak ktoś powiedział), cudownie i pięknie,
że można odnaleźć zagubioną ciszę, wsłuchać się w szum wiatru, szelest
liści, poczuć tak bardzo bliskość Boga w otaczającym świecie, złączyć
się z Jezusem w indywidualnej modlitwie, która porusza całą naszą
duszę. Ale tak czuje to tylko ten, kto jak te "cmentarne groby" pragnie
chwili ciszy, spokoju i samotności. Jednak Jezus, który najbardziej
pragnie naszej miłości, pamięci i odwiedzin, powinien być w wiosce,
wśród ludzi i rozśpiewanej młodzieży oazowej, gdzie nigdy już nie
będzie Mu smutno.
Dlaczego ta legenda nie ma zakończenia? Bo budowa jeszcze
trwa, bo i Ty możesz pomóc w jej zakończeniu, w spełnieniu "marzenia"
Mateczki. Wystarczy kupić chociaż najmniejszą cegiełkę, aby budowany
przez ludzi dobrej woli kościół jak najszybciej rozbrzmiewał czystym
dźwiękiem swojego dzwonu wzywającego ludzi na Eucharystię do nowego
Domu Jezusa.
Adres pana Józefa: Jędrzejek Józef, Gryżyna 15, 66-022
Bytnica.
Pomóż w rozwoju naszego portalu