Wiadomo, że studentom się nie przelewa. Ciągle więc wypatruję ogłoszeń w prasie o pracy i możliwości dorobienia do studiów. Któregoś razu, przeglądając gazetę, znalazłem dziwnie brzmiące ogłoszenie: „Elegancka
studentka szuka sponsora”. Trochę mnie to rozśmieszyło, bo przecież, któż nie chciałby znaleźć jakiegoś bogatego człowieka, który stałby się finansową podporą na czas studiowania. Zacząłem komentować
przy znajomych to dziwne ogłoszenie. „Co ty, z księżyca spadłeś!? - warknęła na mnie koleżanka ze studiów. - Nie wiesz, że dla dziewczyny to najlepszy w świecie biznes. Znajdzie sobie
jakiegoś przystojnego i bogatego człowieka, umówi się z nim raz albo dwa razy w tygodniu i ma byt zapewniony”. Chyba rzeczywiście „urwałem się z choinki”, bo po pierwszej lekturze sławetnego
anonsu nawet nie pomyślałem, że może o to chodzić. Dalej jednak trwałem w naiwności. „Przecież to niemożliwe, żeby dziewczyna na studiach upadła tak nisko, aby zarabiać w ten sposób. Przecież to
prostytucja w białych rękawiczkach!” - komentowałem. „Nie przesadzaj - pouczała mnie wytrwale znajoma. - To zdrowy układ. Jakiś bogaty pan ma dużo pieniędzy i problemy z
żoną. Zresztą, w bogatych małżeństwach te sprawy dawno są już bardzo luźno ustawione. Przecież taki facet nikogo nie okłamuje. Skoro ma kasę, to się nią dzieli. A dla studentki cały problem z utrzymaniem
znika. Może sobie pozwolić na dobrej jakości ciuchy, a co najważniejsze - taka praca nie koliduje ze studiami, bo nie zajmuje dużo czasu”. „No, ale przecież jest tyle innych sposobów
na zarobienie pieniędzy” - stwierdziłem. „Pewnie, że jest. Tylko ile możesz zarobić w supermarkecie, wciskając ludziom wierszyk o wspaniałych jogurtach i uśmiechając się do nich jak
dureń przez 10 godzin dziennie?” - oponowała moja rozmówczyni. „Przesadzasz! - próbowałem trwać przy swoim. - Na pewno nie ma takich dziewczyn, które korzystają z tego sponsoringu”.
„Jak to nie ma? - oburzyła się znajoma. - A jak myślisz, skąd ja mam takie rzeczy? Moi rodzice pracują w dawnym PGR-ze i mogłabym tylko marzyć o studiowaniu”. „To ty masz
takiego sponsora?” - zapytałem zdziwiony. „Jaki ty jesteś niedzisiejszy. Takich zaradnych dziewczyn jak ja jest coraz więcej!” - odpowiedziała.
I znów poczułem się, jakbym „urwał się z choinki”...
Pomóż w rozwoju naszego portalu