Placówka Caritas
Organem prowadzącym i finansującym ten ośrodek o charakterze pomocowym jest Caritas Diecezji Kieleckiej. W tajniki jego funkcjonowania wprowadzają Beata Chojnecka, koordynator CIK i Edyta Domagała, koordynator Schroniska.
Placówka ma pomagać ludziom w kryzysie i wskazać sposoby wychodzenia z krytycznej sytuacji. Schronisko dysponuje 25 miejscami. Przyjmowane są do niego kobiety (powyżej 18. roku życia) z dziećmi. - Przede wszystkim zgłaszają się do nas osoby doznające przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej, ekonomicznej, niekiedy całe rodziny, wyłączając sprawców - wyjaśnia B. Chojnecka. - Może się do nas zwrócić każda osoba potrzebująca pomocy, my staramy się tę pomoc zapewnić, albo odpowiednio ją ukierunkować.
Zgodnie z regulaminem pobyt w placówce powinien trwać do pół roku, ale w praktyce bywa różnie - do momentu możliwie jak najlepszego „wyprowadzenia z problemu na prostą drogę”. Koszt pobytu jednej osoby wynosi dziennie 12 zł dla osoby dorosłej i 10 zł dla dziecka. Finansowanie może być pokrywane z funduszy podopiecznych (zasiłków, alimentów), dofinansowane w całości lub częściowo przez np. gminne ośrodki pomocy społecznej.
Pensjonariusze mają zapewnione: nocleg, min. 3 posiłki dziennie, media, środki czystości. Dzieci umieszczane są w szkołach. Obecnie ze Schroniska korzysta 15 osób, w tym 6 dzieci. Każdy poranek wygląda tutaj tak, jak w typowym domu - matki szykują dzieci do szkół, przygotowują posiłki. O 10.00 jest zebranie społeczności, na którym omawiane są potrzeby danej chwili, plan dnia itp. Kobiety sprzątają i przygotowują obiady według własnego grafiku. We wtorki po południu są zajęcia grupy psychoedukacyjnej dla osób doznających przemocy, w środy spotykają się członkowie grupy AA. W miarę możliwość kadra stara się zapewniać zajęcia kulturalne - wyjścia do kina, do teatrzyku z dzieciakami czy organizację, jak w tym roku, „Andrzejek”. Pracownicy przyznają, że z trudem wygospodarowują środki na te dodatkowe. Teraz nieocenionym prezentem okazałby się, nawet używany, magnetowid. W pracy z dziećmi bywa on bardzo pomocny.
W placówce są zatrudnieni: 2 psychologowie, 5 pedagogów różnych specjalności, pracownik socjalny. Terapeuci prowadzą zajęcia z zakresu terapii zajęciowej - tutejsza placówka ma swoją małą specjalność - rękodzieło ze sznurka. A teraz „ruszyła produkcja” świątecznych kartek.
Reklama
Gdy pukają do drzwi
Nieraz przyjeżdżają całą rodzinę (oczywiście bez sprawcy), z torbami spakowanymi w pośpiechu. Nikt ich wtedy nie wypytuje o szczegóły sytuacji, nie żąda od nich od razu żadnych dokumentów - najważniejsze, by odpoczęli, wyspali się, zjedli posiłek. Dopiero po 2-3 dniach coś zaczyna się dziać. Może to być np. decyzja o obdukcji, kontakt z prawnikiem, czy z policją. Po ok. 2 tygodniach rozeznaje się problem w środowisku, przez np. konsultacje z opieką społeczną. Czasami należy uruchomić skomplikowane procedury prawne, nieraz rozeznać chorobę o podłożu psychicznym, innym razem - poszukać domu opieki społecznej. Przypadki bywają bardzo różne, ale ostatnie miesiące z życia CIK i Schroniska odnoszą się głównie do przemocy w rodzinie. Takie sytuacje - z poniżaniem, wyzwiskami, szantażem, przemocą seksualną, pozostawiają blizny w psychice człowieka, wyrażone lękami, koszmarami, agresją. - Pomoc musi być wtedy profesjonalna, długofalowa, aby odbudować „siatkę bezpieczeństwa” dla rodziny - wyjaśniają pracownicy placówki.
Po dwóch tygodniach pobytu podpisuje się z podopieczną rodzaj kontraktu terapeutycznego, czyli zgodę na współpracę ze specjalistą (jeden z punktów dotyczy udziału w grupie psychoedukacyjnej, w odpowiednich warsztatach itp.). Osoba poszkodowana zyskuje towarzyszącego jej fachowca, ustala się wychodzenie z problemu. - My nigdy nie naciskami do konkretnych działań, ale staramy się naprowadzać, sugerować, pomóc, tak aby nie pozbawiać kobiety możliwości decydowania o swym losie - przekonuje Edyta Domagała.
One
Stefania była samotna, pochodziła z odległego rejonu kraju, w Kielcach nie miała nikogo. Gdy upadł zatrudniający ją duży zakład, została bezrobotna. Skromne oszczędności szybko się skończyły, nie było czym opłacić wynajętego mieszkania. Przyszła tutaj. Ubogi dobytek złożyła w magazynie Caritas. - Była taka spięta, zamknięta w sobie, z trudem dźwigała tę sytuację. Ale z drugiej strony tak bardzo starała się być pomocna - w porządkach, w malowaniu, w drobnych sprawach organizacyjnych - wspomina p. Edyta.
Stefania na Urzędniczej przebywała kilka miesięcy. Regularnie odwiedzała urząd pracy, wydział mieszkalnictwa. Wreszcie znalazła dorywcze zajęcie i małe mieszkanko. Teraz wykonuje trudną pracę przy osobie chorej terminalnie. Ale - co dla terapeutów bardzo istotne - traktuje Schronisko jako swoją drugą rodzinę. Telefonuje, prosi o radę, chętnie sama pomaga. - I tak ma być - mówią terapeuci.
Barbara z trójką dzieci (15, 7, 9 lat) uciekła od swego towarzysza życia, prosto z niezłych warunków bytowych - ze schludnego domku w miejscowości S. na Kielecczyźnie. Jej mężczyzna - pracujący, zarabiający, od kilku lat poniżał psychicznie swoich najbliższych. Ucieczka z domu najstarszego dziecka dopełniła miary goryczy.
Przypadek Barbary jest o tyle niezwykły, że ona sama, po pierwszym wstrząsie, podjęła pewne działania, aby unormować swój dotychczasowy, skomplikowany od strony prawnej status. Okazało się także, że mężczyzna był jako dziecko ofiarą przemocy w rodzinie i te doświadczenia zaczął przenosić na swoją obecną rodzinę. I on sam, pod wpływem Barbary, zdecydował się na terapię w CIK. Kobieta podjęła decyzję powrotu do niego wraz dziećmi. - Mamy nadzieję, że wszystko się ułoży, w razie czego ona wie, że może się do nas zwrócić o pomoc. Daliśmy jej też pewną wiedzę z zakresu postępowania w sytuacjach kryzysowych. Trudno powiedzieć, czy powrót był najlepszą decyzją, ale skoro obydwoje wyrażają wolę uporządkowania swych spraw, my chcemy im przede wszystkim pomóc w stworzeniu normalnej rodziny.
Ostatnia deska ratunku - tym często są i tym chcą być pracownicy, terapeuci, wolontariusze ze szczególnego domu przy ul. Urzędniczej. Ustawić kogoś na właściwej drodze, dać mu instrumenty do walki z własną nieporadnością, względnie pułapkami świata, wskazać cel i sposób godnego przechodzenia przez życia. Wówczas ten dom i ta praca ma sens.
Imiona obu podopiecznych placówki są fikcyjne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu