Wszystko wskazuje na to, że w ramach uzgodnionego podziału ról Kwaśniewski i Kulczyk postanowili całkowicie storpedować działalność sejmowej komisji śledczej. 11 listopada Prezydent nazwał wysiłki zmierzające do naprawy państwa „działalnością destabilizacyjną” (retoryka znana z czasów komunistycznych, gdy demokratyczną opozycję nazywano „elementami chuligańskimi, warchołami i wichrzycielami”). Tym samym Kwaśniewski dał sygnał lewicy wszelkiej maści (reprezentowanej w komisji śledczej przez posłów Celińskiego, Aumillera, Różańskiego i Bujaka) do wewnętrznego paraliżowania i torpedowania prac komisji. Szczególnie gorliwie spełnia to zadanie Celiński.
Po dłuższym okresie bezprawnego uchylania się od stawiennictwa w komisji i próbach jej dyskredytowania za granicą, Kulczyk wreszcie się pojawił, ale tylko po to, by... odmówić zeznań. Zachowuje się zatem dokładnie tak, jak Rywin przed komisją poprzednią. Mimo to sejmowa komisja śledcza ujawniła kolejne fakty, odsłaniające jeszcze więcej kulis „demokracji”, realizowanej przez postkomunistyczno-mafijny układ. Ujawniono, że gdy Jan Widacki, pełnomocnik Kulczyka, był na początku lat 90. wiceministrem spraw wewnętrznych, dopuścił do rejestracji sądowej fundacji „Bezpieczna służba”. Poseł PiS, Zbigniew Waserman poinformował, że z fundacją tą związani byli m.in. Jeremiasz Barański - były funkcjonariusz komunistycznych służb specjalnych, a zarazem przewerbowany agent austriacki i gangster w jednej osobie. Co więcej, z fundacją tą, najwyraźniej będącą przykrywką dla zorganizowanej działalności przestępczej, związani byli Żagiel i Kuna, najbliżsi współpracownicy Kulczyka, którzy zorganizowali jego spotkanie z rosyjskim szpiegiem Ałganowem. Już wcześniej przewodniczący sejmowej komisji śledczej ujawnił, że ojciec Kulczyka był w czasach PRL-owskich rezydentem komunistycznego wywiadu właśnie w Wiedniu (gdzie m.in. prowadzą swe interesy Żagiel i Kuna). Przypomnijmy, że i z Wiednia najprawdopodobniej kierowana była w schyłkowych latach PRL-u osławiona afera „Żelazo” (za wiedzą ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, Mirosława Milewskiego funkcjonariusze służb specjalnych PRL dokonywali m.in. w Niemczech morderstw i napadów rabunkowych, zdobywając pieniądze dla siebie i na działalność służb). Aferę tę umorzyło Biuro Polityczne KC PZPR, popełniając tym samym ciężkie przestępstwo, z którego do dziś jego członkowie nie zostali rozliczeni (na czele Biura Politycznego KC PZPR stał wówczas gen. Jaruzelski).
W związku z nader dwuznaczną rolą Jana Widackiego, który był wiceministrem spraw wewnętrznych w okresie starań o rejestrację fundacji „Bezpieczna służba”, sejmowa komisja śledcza powzięła zamiar przesłuchania go jako świadka w aferze Kulczyk-Ałganow, w związku z czym wykluczyła go z roli pełnomocnika. Tymczasem inny członek komisji, Antoni Macierewicz, w wywiadzie dla Naszej Polski mówił: „ Mamy przecież zeznania mówiące o tym, że korzyści z kontraktów paliwowych czerpali ludzie na najwyższych stanowiskach, składający te pieniądze na kontach szwajcarskich, w tym prezydent Aleksander Kwaśniewski (...). Jest zeznanie, z którego wynika, że kluczową rolę w kryciu mafii paliwowej i osłanianiu jej od strony prokuratury odgrywał były ambasador Stanisław Ciosek, obecnie doradca prezydenta Kwaśniewskiego”. Dodajmy, że wobec innego najbliższego współpracownika Kwaśniewskiego, ministra Ungiera, toczy się od kilku lat dziwnie ślamazarne śledztwo, dotyczące jego roli nieuczciwej, niejasnej prywatyzacji majątku „Juventuru”.
Bez względu na to, czy byłym komunistom, zjednoczonej lewicy oraz przestępczemu układowi, złożonemu z funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych uda się zniszczyć sejmową komisję śledczą, czy też nie - przerażający jest obraz mechanizmów, jakimi za fasadą demokracji rządzi Polską lewica. Wiele wskazuje dziś na to, że właśnie Kwaśniewski i jego najbliższe otoczenie jest zwornikiem politycznego parasola, roztaczanego nad tymi skorumpowanymi rządami, a Kulczyk jest tego układu zwornikiem gospodarczym, finansowym. Pojawiają się i zasadne pytania: czy niektórzy z członków tego zakulisowego, mafijnego układu nie przewerbowali się z agentów PRL-owskich lub rosyjskich na agentów innych wywiadów, aby dalej uprawiać swój szkodliwy dla Polski proceder?
Ludzie, którzy nie mają do ukrycia ciemnych spraw i ciemnej przeszłości, nie odmawiają współpracy z organami państwa. Kulczyk, odmawiając odpowiedzi przed sejmową komisją śledczą, skompromitował się po raz kolejny. Wykorzystując sztuczki i niespójności prawne, może, oczywiście, jeszcze długo unikać trudnych pytań - zwłaszcza przy politycznej osłonie Kwaśniewskiego i lewicy, ale ta „ucieczka od prawdy” sama w sobie jest dostatecznie wymowna. Wydaje się, że wręcz histeryczne zachowanie się posła Socjaldemokracji Polskiej - Celińskiego (zataił, że był członkiem Rady Nadzorczej koncernu budowlano-paliwowego, a jego asystent powiązany był z przebywającym w areszcie Markiem D., sponsorem luksusowego mercedesa dla posła SLD - Andrzeja Pęczaka) jest charakterystyczne dla coraz bardziej obnażanej lewicy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu