Czy dzieci muszą mieć wszystko? Jedyna rozsądna odpowiedź brzmi: nie. Co jednak robić, kiedy rodzice, chcąc dzieciom nieba przychylić, nieświadomie zaczynają je rozpieszczać, zamiast miłość okazywać mądrze?
Druga strona medalu to brak zdecydowania ze strony wychowawców, kiedy należy postawić ograniczenia.
Znalezienie złotego środka spędzało sen z powiek już starożytnym. Dziś sytuacja ma się o tyle lepiej, że w wychowaniu pomagają nam choćby badania psychologiczne, socjologiczne, pedagogiczne i publikacje
na nich oparte. Jedną z ciekawych pozycji w tym względzie jest książka Wydawnictwa Jedność pt.: Czy dzieci muszą mieć wszystko? Jest to próba pomocy rodzicom w kwestii wychowania dzieci do konsumpcji.
Nie jest to jednak książka popularnonaukowa, zawierająca szczegółowe badania zachowań dzieci i rodziców. Raczej opierając się na tych badaniach, została napisana ciekawym i żywym językiem, stylem gawędziarskim,
dowcipnym, zaciekawiającym czytelnika. Czyta się ją jakby się słuchało opowieści matek i ojców o swoich pociechach na spotkaniu przy placu zabaw czy też na popołudniowej herbacie. Nic z moralizatorstwa,
a jedynie wskazówki na to, co jest błędne i jak to eliminować.
Dodatkową zachętą jest fakt, iż autorka sama jest matką dwójki dzieci, a książka powstała na bazie nie tylko wspomnianych badań, ale przede wszystkim jej autorskich przemyśleń, obserwacji dzieci i
ich rodziców, rozmów z nimi, odczytów prowadzonych na uczelniach, przedszkolach i w szkołach.
Do kogo jest skierowana ta propozycja Jedności? Podtytuł wyjaśnia: Podręcznik wyjścia ze spirali konsumpcji. Poradnik dla rodziców i wychowawców. Kim są ci „inni” wychowawcy? W pierwszym
rzędzie to dziadkowie, cała bliższa i dalsza rodzina, a nawet sąsiedzi.
Autorka pisze ze swojego doświadczenia, wykorzystując doświadczenia innych rodziców. Każdy z problemów wychowawczych, jaki podejmuje, jest zobrazowany, co najmniej dwoma przykładami z życia. Nie ma
więc teoretyzowania. Należy jednak pamiętać, że opisywana rzeczywistość umiejscowiona jest w ojczyźnie autorki. Dlatego pewne detale życia zdają się nie przystawać do naszych, co oczywiście nie przeszkadza
w przyjęciu uniwersalnych prawd.
Przyznam, że po przeczytaniu tej cienkiej, ale bogatej w treści książeczki, natychmiast poczułam zapał i chęć „wypróbowania” podanych rad na moim chrześniaku. Dokonała się jakaś autoanaliza
i wzbudziło się we mnie kilka postanowień dotyczących własnego postępowania.
Ta książka zdaje się być rzeczywiście dobrym przewodnikiem po meandrach wychowania do odpowiedzialnej konsumpcji. Bo, jak wyjaśnia autorka, dziecko należy do konsumpcji przygotować, nauczyć je, jak
z niej mądrze korzystać, tak by je wychować na człowieka, dla którego ważne jest „być”, a nie „mieć”. Nie chodzi o to, by chronić przed konsumpcyjnym „diabelstwem”,
bo całkowita negacja istnienia czegoś, co w rzeczywistości funkcjonuje jest bez sensu. Ważne jest, aby na objawy tej konsumpcji odpowiednio reagować, uodpornić siebie i dziecko, wpajać właściwy stosunek
i umiar w obchodzeniu się ze światem rzeczy, uświadamiać, że ów materialny świat jest środkiem, a nie celem stawania się bardziej człowiekiem. Warto więc po tę książkę sięgnąć, aby nie popadać w skrajności,
lecz wybrać realistyczną drogę pośrednią, optymalną dla każdej rodziny. Gorąco polecam.
Andrea Braun, Czy dzieci muszą mieć wszystko? Poradnik dla rodziców i wychowawców. Kielce 2004, JEDNOŚĆ.
Pomóż w rozwoju naszego portalu