Rozmowy o dzieciach wydają się zarówno interesujące, jak i towarzysko twórcze.... Tak się wydawało do niedawna, dopóki nie rozpętano w Polsce dyskusji na temat przemocy w rodzinie. Żywy stał się problem: bić czy nie bić dzieci. Sam nie chciałem się deklarować po którejkolwiek ze stron, zdając sobie sprawę ze złożoności problemu. Mój rozmówca nie miał jednak oporów, jego stanowisko było aż nadto jasne. Na moją luźno rzuconą uwagę, że nie zdarzyło mi się uderzyć dzieci pasem, skomentował to zgryźliwą uwagą o głupocie bezstresowego wychowania. A przecież nie powiedziałem, że w żaden sposób nie karzę dzieci lub za wszelką cenę pragnę je chronić przed stresowymi sytuacjami.
Inni - przeciwnie, sprowadzając rzecz do absurdu, pragną, by postrzegano dzieci jako partnerów w równoprawnym dialogu z rodzicami. Nawet zwykłe klapsy są już w tym wypadku faux pas. Wiele mówiąca była końcowa refleksja prowadzącej jedną z telewizyjnych debat. Pani redaktor wezwała telewidzów, aby wzięli pod uwagę zasłyszane głosy, „zanim wezmą do ręki pas albo pogrzebacz”.
Dla jednych pas jest tym samym, co pogrzebacz, dla innych pas to jedyna forma kary, poza którą rozciąga się wyłącznie sfera bezstresowego wychowania. A pewnie i jedni, i drudzy są po prostu zakładnikami swoich ideologii i to właśnie tacy rodzice są najbardziej niebezpieczni dla dzieci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu