Duchowym przewodnikiem pielgrzymki był ks. Andrzej Łuszcz, wikariusz z Lubyczy Królewskiej. „Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i z pewną obawą ruszyłem, nie mając pewności, że jeszcze ujrzę ciało Jana Pawła II, które spoczywało w Bazylice” - wspomina po powrocie ks. Andrzej.
Przyjechaliśmy do Rzymu na godz. 15.00 w czwartek, dzięki Bożej Opatrzności, która pokierowała Łukaszem i Jarkiem - naszymi organizatorami. Zatrzymaliśmy się na dworcu Saxa Rubra. Tu zorganizowaliśmy mały obóz. Po krótkiej chwili odpoczynku udaliśmy się specjalnie przygotowanym autokarem pod Plac św. Piotra. Zgromadzeni na czuwaniu modlitewnym wraz z pielgrzymami z Polski i innych krajów świata w zadumie i skupieniu wspominaliśmy radosne momenty z wizyt Papieża Polaka. Ustawiliśmy się w kolejce do Bazyliki św. Piotra, by po raz ostatni oddać pokłon kochanemu Ojcu Świętemu. „Miałem to szczęście, że jako jedyny z grupy dostałem się do głównej kolejki. Ok. godz. 21.30 byłem już w Bazylice. Minutę później oddałem hołd Janowi Pawłowi II Wielkiemu” - ze łzami w oczach wspomina ks. Andrzej.
O godz. 22.00 wraz z Włochami z Wenecji, Hiszpanami i Brazylijczykami zaczęliśmy wspólną modlitwę. Przez całą noc, modląc się, grając na gitarze i śpiewając pieśni maryjne, dziękowaliśmy za dar papiestwa Karola Wojtyły. Niezwykle sympatycznymi chwilami było wspólne śpiewanie Barki, o którą Włosi bardzo często prosili, i którą z pewnością Jan Paweł II usłyszał w Domu Ojca. Po całonocnym czuwaniu o 6.10 ruszyliśmy w stronę Placu św. Piotra. Na wypełnionym po brzegi Placu i przyległych do niego alejach widać było ludzi, którzy nie ukrywali swoich emocji - od płaczu po oklaski i śpiewy.
Tuż przed rozpoczęciem uroczystej Mszy św. pogrzebowej w Rzymie zaczął wiać silny wiatr. Ojciec Święty bardzo często modlił się słowami: „Niech Twój Duch wieje, kiedy chce”. Rozwiane ornaty kardynałów przypominały nam obecność Ducha Świętego podczas tej smutnej uroczystości. Przed ołtarzem, u stóp Bazyliki św. Piotra ustawiono skromną cyprysową trumnę z ciałem Jana Pawła II. Na niej złożono otwarty Ewangeliarz. Wiatr przerzucał karty rozłożonego Ewangeliarza, aż w końcu uniósł dość ciężką przecież okładkę i zamknął Księgę. Wielu wiernych w tym momencie uświadomiło sobie, że jest to symbol zakończenia ziemskiej misji Jana Pawła II, kres Jego ziemskiej posługi.
Za każdym razem, kiedy na telebimach pokazywano trumnę Ojca Świętego na Placu unosiły się gromkie brawa. Byliśmy przekonani, że: „Nasz ukochany Papież stoi teraz w oknie Domu Ojca, widzi nas i nam błogosławi” - jak powiedział kard. Joseph Ratzinger w swojej homilii. Sama homilia była wielokrotnie przerywana, gdy pojawiały się cytowane słowa Jana Pawła II. Młodzież najdłużej skandowała „Santo subito!” - Święty zaraz! Trwało to ponad 5 minut podczas samej homilii. Ta sytuacja powtórzyła się również, gdy trumna została przeniesiona do Bazyliki. W miejscu, gdzie znajdowała się grupa z Tomaszowa Lubelskiego, Komunię św. rozdawał również ks. Andrzej, dla którego, jak sam mówi, był to ogromny zaszczyt.
Po nabożeństwie jeszcze długo na Placu św. Piotra i alejach watykańskich ludzie krzyczeli „santo!”, „kochamy Ciebie!” czy po prostu „dziękujemy!”. W oczach wielu z nich pojawiały się łzy, które nie znikały podczas dwugodzinnej Liturgii. Inni oklaskami żegnali ukochanego Przyjaciela lub w ciszy oddalali się z Placu, mając w pamięci człowieka wyjątkowego - Piotra naszych czasów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



