Reklama

Wystarczą otwarte drzwi

Niedziela warszawska 22/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Myślę, że moi słuchacze dostrzegają, że jestem owocem misji. Chcę być świadectwem, że animacja misyjna jest bardzo potrzebna, a do tego skuteczna. Może w tej właśnie chwili, kiedy rozmawiamy, polski misjonarz w Afryce mówi do jakiegoś zasłuchanego Eliasa - jakim byłem kilkanaście lat temu - słowa, które zmienią jego życie?”

Z o. Eliasem Afole ze Zgromadzenia Misjonarzy Kombonianów Serca Jezusowego, który od 6 lat mieszka w Warszawie, rozmawia Anna Biniek

Anna Biniek: - Czy przyjazd do Polski był Ojca świadomym i zaplanowanym wyborem?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

O. Elias Afole MCCI: - Chyba wszystkich rozczaruję, gdy powiem, że nie. Pochodzę z Togo i tam zrodziło się moje powołanie. Na początku chciałem być księdzem diecezjalnym, skończyłem nawet niższe seminarium duchowe. Ale Bóg postawił na mojej drodze ojców kombonianów. Przyjechali do mojego miasta i spotkanie z nimi zmieniło coś w moim życiu. Spodobała mi się ich otwartość oraz to, w jaki sposób starali się pracować z ludźmi. Postanowiłem być jednym z nich, chociaż mój biskup - przyjaciel rodziny - nalegał, abym został księdzem i pozostał w Togo. Musiałem podjąć bardzo trudną decyzję, ale byłem w niej konsekwentny: najpierw trzyletni kurs filozofii, później nowicjat, który spędziłem w Kongo. Stąd poleciałem do Rzymu, gdzie przez 5 lat studiowałem na Papieskim Uniwersytecie Urbanianum. Tutaj po raz pierwszy spotkałem Polaków - studentów, od których w codziennych rozmowach dowiadywałem się o ich kraju. Po święceniach chciałem wyjechać z Europy - marzyłem o Brazylii, ale przełożeni skierowali mnie do Polski. Od 6 lat zajmuję się tu animacją misyjną i szukam powołań do naszego zgromadzenia.

- Język polski nie należy do najłatwiejszych, wyobrażam sobie, że pierwsze homilie, które miał Ojciec wygłosić - były okupione ciężką pracą. Słowem najtrudniejszym do wypowiedzenia okazało się...

- Słowo: „Zmartwychwstanie”. Nawet teraz potrafię się na nim zaciąć. Przyjeżdżając do Polski miałem 1,5 roku na opanowanie tego języka. To dużo, gdyż ojcowie w innych krajach europejskich mają na to zaledwie 6 miesięcy. Z kolei w Chinach, norma wynosi aż 5 lat. Dopiero po tym okresie zaczyna się prawdziwa praca. Na początku brak możliwości wypowiedzenia tego, co czuję w języku kraju, w którym mieszkam, był pewnym cierpieniem dla mnie. Jestem otwarty na świat, na ludzi. A tu moje rozmowy z konieczności musiały zostać ograniczone. Każde kazanie po polsku przygotowywałem na kartce. Ponieważ w naszym domu przebywali młodzi Polacy, którzy studiowali filozofię i teologię, w ten sposób przygotowując się do pracy na misjach, korzystałem z ich pomocy. Jeden z nich znał francuski. Mówiłem mu po francusku to, co chciałem powiedzieć w danym zdaniu, a on odpowiadał, czy sens słów jest zachowany po polsku. Z czasem dochodziło do małych spięć między nami: broniłem swoich racji - czułem się pewniejszy, że to, co napisałem jest słuszne i tak powinno być powiedziane.

Reklama

- Tymczasem na co dzień językiem obowiązującym w domu zakonnym Zgromadzenia Misjonarzy Kombonianów Serca Jezusowego przy ulicy Łącznej w Warszawie jest włoski.

- Ponieważ jesteśmy zakonem międzynarodowym, mamy zalecenie, aby porozumiewać się ze sobą w języku kraju, w którym mieszkamy. W naszym domu w Warszawie jest tylko jeden Polak - oprócz niego Hiszpan, Włoch, Chilijczyk i oczywiście Togijczyk. Wybraliśmy zatem język włoski. To zapobiega nieporozumieniom i pomaga w codziennej pracy.

- Na czym polega Ojca codzienna praca i paradoksalne - rzec by można - realizowanie metody misyjnej o. Daniela Comboniego: „Zbawiać Afrykę przez Afrykę” w Polsce?

- Do moich zadań należy szukanie powołań do pracy misyjnej wśród młodych Polaków. Pięć razy do roku organizujemy spotkania powołaniowe, na które zapraszamy tych, którzy interesują się problematyką misyjną. Jeśli widzę, że po takim spotkaniu ktoś jest gorliwy w swoich postanowieniach, staram się mu pomóc. Odwiedzam go w domu rodzinnym. Obserwuję środowisko, z którego pochodzi. Opowiadam o naszym zgromadzeniu. Jeśli widzę, że jest gotowy, aby pójść dalej, ułatwiam mu rozeznanie drogi.
Drugi aspekt mojej pracy polega na odwiedzaniu parafii w Polsce i animacji misyjnej: uwrażliwianiu ludzi na problemy społeczne i kulturowe Afryki. Misje potrzebują przede wszystkim ludzi odważnych i młodych. Poprzez katechezy misyjne w szkołach średnich i na uniwersytetach, w seminariach duchownych, poprzez organizowanie rekolekcji misyjnych, pragniemy pomóc młodemu człowiekowi w odnalezieniu powołania.

- Czy bycie zakonnikiem z Togo ułatwia takie spotkania z ludźmi?

- Myślę, że moi słuchacze dostrzegają, że jestem owocem misji. Przecież gdyby nie ojcowie kombonianie, którzy odwiedzili moje miasto, nie byłoby mnie tutaj. Chcę być świadectwem, że animacja misyjna jest bardzo potrzebna, a do tego skuteczna. Porównania nasuwają się same. Może w tej właśnie chwili, kiedy rozmawiamy, jakiś polski misjonarz w Afryce mówi do takiego zasłuchanego Eliasa - jakim byłem kilkanaście lat temu - słowa, które zmienią jego życie?

- Założyciel zgromadzenia o. Daniel Comboni w liście z 1860 r. pisał: „Nie lękam się żadnych trudności, niewygód, cierpień, ani klimatu, gdy przepełnia mnie nadzieja, że działam w służbie Jego planu”. Co Ojca zaskoczyło podczas pierwszych chwil pobytu w Polsce?

- O Polsce wiedziałem niewiele: naród Ojca Świętego, wielbiący szczególnie Matkę Bożą, mający za sobą doświadczenia komunistyczne. Gdy sześć lat temu przyjechałem do Warszawy, zobaczyłem w kościele ludzi smutnych, poważnych. Brakowało mi w liturgii radosnych pieśni, ekspresyjnych gestów. Później dostrzegłem, że Polacy są zamknięci w sobie, nie robią pierwszego kroku. To ja musiałem do nich wychodzić i - pomimo trudności językowych - rozpoczynać rozmowę.
Przemyślałem to wszystko i z szacunkiem podszedłem do tej kultury. W naszej kaplicy, gdzie przychodzi do nas wielu mieszkańców z okolicznej parafii, powoli staramy się to zmieniać. Angażujemy wszystkich do śpiewania - na każdej ławce leży śpiewnik. Chociaż nie tworzymy oddzielnej parafii, mamy własny zespół muzyczny złożony z młodych ludzi. Zauważyłem, że z czasem, szczególnie młodzi ludzie, dzięki rozwojowi nowoczesnych środków społecznego przekazu, stają się coraz bardziej otwarci i gotowi do dialogu. Jeśli przełamiemy pierwsze bariery, to możemy wspólnie wiele rzeczy zrobić. Przez 6 lat pobytu na Bukowie w Warszawie zyskałem tu wielu przyjaciół, którzy od czasu do czasu przychodzą do mnie i z pretensją w głosie przepytują: A właściwie, to kiedy ty ostatni raz u nas byłeś? Wiedzą, że jeżdżę po Polsce, tym nie mniej pilnują, abym o nich nie zapomniał.

- A z rzeczy, których nie można zmienić, do których trzeba się przyzwyczaić w Polsce, chociaż czasami trudno...

- Na początku miałem duże trudności z tutejszą... kuchnią. W Rzymie przywykłem do makaronów, a tu musiałem przestawić się na tłuste jedzenie. Teraz moją ulubioną potrawą jest kotlet schabowy z kapustą.
A poważnie rzecz ujmując, mówiono mi, że prawie wszyscy Polacy to katolicy, tylko nie wszyscy praktykują. Wierzę w to, że nawet w sporadycznym, tylko świątecznym przychodzeniu do kościołów, jest iskra wiary, za którą trzeba Bogu dziękować. Nawet jeśli inni oceniają to w kategorii: wiara z przyzwyczajenia. U nas w Togo tylko 27% społeczeństwa to katolicy. Dlatego tłumy, które widziałem w Polsce podczas uroczystości religijnych, zrobiły na mnie wrażenie.

- Borykamy się z problemem rozluźniania pierwotnych więzi z Kościołem. Czy Polaków trzeba reewangelizować...

- Zauważyłem, że dla wielu młodych ludzi ich Kościół to ksiądz, do którego się nie odzywają, bo kiedyś... To rodzice, którzy żyją zupełnie inaczej niż w myśl niedzielnej nauki... Młodym ludziom wydaje się to obłudne. Ale można ich jakoś uratować, przyprowadzić na nowo do Kościoła, wystarczy zostawić otwarte drzwi...

- I to wystarczy?

- Przychodziła do nas do kaplicy młoda kobieta, która bardzo gorliwie się modliła. Widziałem ją bardzo często. Pewnego razu poprosiła o rozmowę. Okazało się, że ma pragnienie, aby jej mąż, który od kilku lat nie praktykuje, powrócił do Kościoła. W młodości miał przykre doświadczenia z jakimś księdzem. Poprosiłem, aby przyprowadziła do nas męża. Starałem się mu wytłumaczyć, że Kościół to nie tylko pojedynczy ksiądz. Kościół to żywa wspólnota, która się zmienia. Ponieważ rzadko przebywam w domu, poprosiłem jednego ze współbraci, aby kontynuował spotkania. Niedawno widziałem to małżeństwo na Mszy św., po raz kolejny zresztą...

- Jak w kontekście własnego powołania rozumie Ojciec słowa o Dobrym Pasterzu z Ewangelii św. Jana?

- Staram się być dobrym pasterzem, który jest dla innych przykładem. Wychodzi ludziom na spotkanie, jest otwarty na problemy lub pytania. Bardzo ważne jest w tym wszystkim dla mnie okazywanie ludziom radości, bo przecież przekazuję im Dobrą Nowinę. Moja radość pochodzi z przyjaźni z Jezusem. Jestem szczęśliwy z mojego powołania i chcę nim zarazić innych. Z drugiej strony, mam świadomość, że są jeszcze ludzie na świecie, którzy czekają na Dobrego Pasterza, nie tylko w Polsce...

- Dziękuję za rozmowę.

Podziel się:

Oceń:

2005-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Dekrety rozdane

2024-05-28 11:50

ks. Rafał Witkowski

Bp Tadeusz Lityński 28 maja oznajmił decyzje personalne dotyczące posługi duszpasterskiej kapłanów diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. W których parafiach nastąpią zmiany?

Więcej ...

Zmiany kapłanów 2024 r.

2024-05-22 15:45

Karol Porwich/Niedziela

Maj i czerwiec to miesiąc personalnych zmian wśród duchownych. Przedstawiamy bieżące zmiany księży proboszczów i wikariuszy w poszczególnych diecezjach.

Więcej ...

Rzeszów: 25 tys. osób na koncercie uwielbienia „Jednego Serca Jednego Ducha”

2024-05-31 09:24

PAP/Darek Delmanowicz

30 maja 2024 r., w Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, w Parku Sybiraków w Rzeszowie po raz dwudziesty drugi odbył się koncert „Jednego Serca Jednego Ducha”. W koncercie wzięło udział ponad 25 tysięcy osób.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

W których diecezjach jest dyspensa w piątek po Bożym...

Kościół

W których diecezjach jest dyspensa w piątek po Bożym...

Coraz większe napięcie w Brukseli...

Wiadomości

Coraz większe napięcie w Brukseli...

Boże Ciało - 10 faktów, o których nie wiesz

Kościół

Boże Ciało - 10 faktów, o których nie wiesz

Święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny

Święta i uroczystości

Święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny

Mecenas Wąsowski: ks. Olszewski prosił, abym Wam to...

Kościół

Mecenas Wąsowski: ks. Olszewski prosił, abym Wam to...

Dekrety rozdane

Aspekty

Dekrety rozdane

Ida Nowakowska: Chcę być jak moja Mama!

Wiara

Ida Nowakowska: Chcę być jak moja Mama!

Nowenna do Najświętszego Serca Pana Jezusa

Wiara

Nowenna do Najświętszego Serca Pana Jezusa

„Stanowczy sprzeciw wobec działań MEN” -...

Kościół

„Stanowczy sprzeciw wobec działań MEN” -...