Reklama

Każdy w swojej intencji

Przez sześć dni (6-11 sierpnia) ok. 450 osób z Andrychowa i okolic pielgrzymowało do Częstochowy. Byli wśród nich przede wszystkim młodzi ludzie, ale nie brakowało i tych „w sile wieku”, a także najmłodszych.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W niedzielę o godz. 13.25 w kościele pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Karniowicach rozdzwoniły się dzwony - znak, że andrychowscy pątnicy zbliżali się do tej świątyni. Przed kościołem stała już niemiecka karetka pogotowia - jej załoga (Horst i Klaus, lekarz i ratownik medyczny-kierowca) - od kilku lat towarzyszyli modlącym się ludziom.
Pątnicy wychodzą z Puszczy Dulowskiej - najmilszego w czasie upałów odcinka dzisiejszego „etapu”. Idą energicznie, śpiewają, rytmicznie wymachując rękami, czasem klaszczą. Przygrywa im kilka, może i kilkanaście gitar. Na końcu peletonu wędruje uśmiechnięty ksiądz w kowbojskim kapeluszu - gdyby nie sutanna, w ogóle by się on nie odróżniał od pozostałych pątników. Gorąco!!! Uśmiechnięta młodzież trzyma tempo. Rozglądam się i dostrzegam, że w wózkach jadą zadowolone dzieci, które jednak, w miarę zbliżania się do zabudowań, rezygnują z tego środka transportu i starają się iść samodzielnie. Nie wszystkim to wychodzi. Mają w „w nogach” już przeszło 50 km. Wszyscy pragną choć na chwilę spocząć, napić się czegoś zimnego, coś konkretnego zjeść, poleniuchować. A ludzie patrzą, więc może i z tego powodu krok staje się miarowy, ręce same składają się do klaskania. Płynie maryjna pieśń. Gdy docierają wreszcie do kościoła, wiele osób mówi - jakie wysokie schody, już nie mogę, posłucham słów proboszcza tutaj... Gdy jednak modlitwa ma się zacząć, mobilizują się i zapełniają świątynię. Zajmują każdy kawałek posadzki - to nie szkodzi, że zimna - a może to jej atut? W zupełniej ciszy słuchają pozdrowień i po krótkiej modlitwie, dalszych „pielgrzymkowych” ustaleń.
Przyglądam się drobniutkiej dziewczynce. Właśnie masuje sobie obolałe łydki.
- Ja idę pierwszy raz - chwali się 10-letnia Anita - do wczoraj pielgrzymowałam z moją koleżanką, ale ją brzuch rozbolał czy coś i musiała wracać do domu. Szkoda! Ale mnie nawet nogi tak bardzo nie bolą!
Jest z siebie wyraźnie zadowolona. Siedzi jednak nieopodal schodów do kościoła i tutaj słucha pozdrowienia miejscowego proboszcza Wiesława Grzechyni. - Idę z mamusią i jej koleżanką - opowiada, gdy modlitwa przebrzmiała. - One już dawniej chodziły, więc uprosiłam je, by mnie ze sobą zabrały. Na pytanie, czy jest ciężko, dziewczynka energicznie kręci głową. - Nie, ale trzeba było się przyzwyczaić.
- Czy idę w jakiejś intencji?
- zastanawia się. - Może idę w jakiejś intencji, może bez intencji... Dziecko jest wyraźnie zmęczone, ziewa, ale gdy podchodzi matka, udaje, że jest w świetnej formie. Podnosi się, otrzepuje spodenki, poprawia kapelusik. Z radością przyjmuje informację, że obiad czeka. To nic, że trzeba przejść 900 m. - Mamusiu, ale nie będziemy musiały wracać, to pewne? - matka uśmiecha się wyrozumiale:
- Na pewno - to po drodze.
Inni członkowie grupy już się zebrali i idą. Może i sił mniej, może z głodu kolumna się rozrywa, niektórzy idą szybciej: - Zajmijcie mi miejsce w kolejce do łazienki! - przekrzykują się młode dziewczyny.
- Pamiętajcie, my byłyśmy pierwsze!!! - i wydłużają krok. Dobry humor nikogo z pielgrzymujących nie opuszcza.
- A co panie mają w tych garnkach? - chłopców bardziej od toalety interesują równiutko rozłożone plastikowe talerze.
- Zalewajkę i gołąbki - informują kobiety, które przygotowały poczęstunek dla wszystkich pątników, a teraz patrzą z macierzyńską czułością na młodzież zainteresowaną jedzeniem.
- A wygląda jak żurek - chłopak jest wyraźnie rozczarowany.
- Bo to jest taki specjalny rodzaj żurku: z ziemniakami, warzywami, jajkiem...
- A wkładka jest? - wtrąca inny nastolatek.
- Chłopcze, dostaniesz nawet dwie - kobieta umiejętnie wyławia kiełbaski z olbrzymiego gara.
- Proszę jedną, bo dla innych zabraknie...
- Dla wszystkich wystarczy, mamy na górze, przyniesiemy! - kobiety się śmieją, zadowolone - żeby tylko smakowało!
- Będzie, pachnie smakowicie! Dziękuję!
- Młodzież rozsiada się pod namiotami i na ławach, niektórzy wyciągają karimaty, jakieś swetry i rozciągają się na nich. Próbują drzemać. Inni weszli do środka budynku i konsumują jadło w mniej spartański sposób. Ale i tu miejsca przy stołach nie dla wszystkich wystarcza. Młodzież taktownie przysiada na boku, stołki pozostawiając starszym.
Jeden taki kąt zajęło z dziesięć osób. Przyglądam się, sprawiają wrażenie jednej rodziny... Ale, ale, kto tu jest mamą?
- My chodzimy w dwie rodziny - uśmiecha się jedna z dwudziestokilkuletnich kobiet. - Jestem Gosia, a to moi mężczyźni: mąż Wojtek i synowie Bartek (11 lat) i Szymon. On jest chyba najmłodszym uczestnikiem.
- A ile masz lat? - pytam chłopca.
- 7! - pada odpowiedź.
- No, kolego, nie koloryzuj, jeszcze tyle nie masz - uśmiecha się mama.
- To 8! - prostuje rezolutnie dziecko.
Wszyscy wybuchają śmiechem: Teraz to już całkiem mijasz się z prawdą! - Gosia głaszcze Szymka po głowie. Chłopiec odpłaca jej tym samym: Mamusiu, masz piękne włosy! - mówi z przekonaniem.
- Tak, piękne! - śmieje się Gosia.
- A ty sam idziesz? Tata cię czasem nie poniesie?
- Tata mnie jeszcze nie niósł! Idę sam!
Znowu się wszyscy śmieją.
- To ja pani powiem - zawiesza głos Gosia. - Mamy wózek. On mógłby nie dojść, to się go czasem wiezie.
- A ja idę sama! - oznajmia radośnie niewiele większa dziewczynka. To 8-letnia Ania, najmłodsza córeczka drugiego małżeństwa: Józi i Adama.
- My na pierwszą pielgrzymkę, jako małżeństwo, wybraliśmy się, jak Damian, nasz najstarszy syn, miał 15 miesięcy. Był maleńki!
- Ja go przez cały czas niosłem - wtrąca mąż.
- Czemu tak małe dziecko wzięliśmy na tak trudną trasę? Urodził się chorowity, obiecałam Matce Bożej, że gdy będzie z nim lepiej, to do półtora roku pójdziemy z nim do Częstochowy na własnych nogach. Obietnicę trzeba spełnić! I jaki duży wyrósł! Już ma 13 lat! Ta średnia to Kinga, ma lat 10.
- A w tym roku, jeżeli w ogóle mogę spytać, w jakiej intencji państwo idziecie?
- O dobro w rodzinie - obie rodziny odpowiadają niemal chórem. - Dobrego nigdy za wiele. Nad zgodą w rodzinie trzeba pracować. My uczymy się właśnie w czasie tej pielgrzymki wzajemnej tolerancji, pomocy przy dzieciach, opiekowania się sobą nawzajem. Jesteśmy ze sobą 24 godziny na dobę i każdy czuje się za każdego odpowiedzialny. I - co najważniejsze - dzieci widzą, jak się modlimy, uczą się szacunku, uczą się miłości rodzinnej...
- Który raz już idziemy? - pani Małgorzata się zastanawia...
- W tym składzie to drugi - informuje pan Adam. - W poprzednim roku szliśmy z pielgrzymką z Gdowa. Grupa Gdowska, bo my mieszkamy niedaleko Gdowa.
- A w tym myśmy ich zaprosili do naszej grupy, andrychowskiej, bo mieszkamy w Sułkowicach, pod Andrychowem.
- W następnym pójdziemy może z Nowego Targu! - śmieją się, bo przecież Józia jest prawdziwą góralką!
- Ale Andrychów też leży prawie w górach - oponuję.
- Eee, tam - pani Józefa uśmiecha się wyrozumiale. - Ja pochodzę spod Bukowiny. To są góry!
- Myśmy się poznali z mężem w czasie pielgrzymki. Później chodziliśmy jako narzeczeni... - Pani Małgorzata się rozmarzyła. - No, a jak dzieci były maleńkie, to się nie bardzo dało, trzeba było zaczekać, aż podrosną.
- My już jesteśmy duzi - Szymon się zbuntował. - W zeszłym roku też byliśmy!
- I było bardzo fajnie! - dodaje nieśmiało Ania. - Chciałabym tak co roku chodzić!
- Panią pewnie interesuje, czy my też jesteśmy pielgrzymkowym małżeństwem - zaczyna Adam. - Nie, my jesteśmy oazowym. Poznaliśmy się na oazie.
- Pielgrzymujemy każdy w swojej intencji, ale głównym hasłem są modlitwy dziękczynne za pontyfikat Jana Pawła II - poinformował mnie pan Jan, lat 68, który właśnie siedział przy stole i jadł zalewajkę. W tym roku pielgrzymował on ze swoją siostrą - ona wybrała się po raz pierwszy od czasów młodości.
- Dodaj, że ty idziesz już chyba szósty raz - wtrąciła się kobieta. On już jest zaprawiony, nam taka wędrówka dużo daje - dużo duchowo, bo przecież dla nas jest to poważny wysiłek - podsumowały towarzyszące panu Janowi panie. - Nas niesie o, tu! - uderzyła się w pierś pani Maria. - Tylko dzięki temu dojdziemy!
Młodsi mają nieco inne intencje:
- Ja idę, bo proszę Boga o nawrócenie brata - powiedział Janusz - a także w mojej indywidualnej intencji, o dobre ułożenie sobie życia osobistego, dobry wybór, bo koleżanek to mam nawet za dużo! Choć dobrego nigdy za dużo nie jest, to fakt! - Chodzę na pielgrzymki z wewnętrznej potrzeby już od kilku lat. Lubię tę atmosferę radości i skupienia, modlitwy i zabawy. My lubimy sobie pośpiewać i to też jest doskonała forma rozmowy z Bogiem.
Studentki I roku: Justyna i Kinga idą w swoich osobistych intencjach - nie bardzo chcą zdradzić: - O zdrowie dla rodziny i siebie oraz o dobrą przyszłość dla siebie też - powiedziała Justyna.
- A dla mnie jest to zawsze droga, w której się umęczę, nogi spuchną, ale idę z radością, bo będę prosić Matkę Boską o łaski potrzebne komuś bliskiemu - zdradziła skromnie pani Maria.
- Zawsze myśli pani o innych?
- W tamtym roku szłam w swojej intencji. I tak naprawdę to mamy i po kilka intencji. Ludzie modlą się o zdrowie najbliższych, pracę, dobre wychowanie dzieci, a sama młodzież o dobrą przyszłość dla siebie... Wszyscy mamy podobne problemy, bo przecież człowiek nie żyje na jakiejś bezludnej wyspie, tylko w konkretnej rzeczywistości i nawet tak samo nas nogi bolą...
Każdy z tych przeszło 450 osób idzie w jakiejś swojej intencji. Wszystkim przyświeca to najważniejsze: modlitwa dziękczynna za Jana Pawła II, ale też oni proszą Panią Jasnogórską o szybką beatyfikację Ojca Świętego. Codziennie odbywają się konferencje na temat pielgrzymek Papieża do Ojczyzny. W niedzielę była ona poświęcona II pielgrzymce Jana Pawła II.
- Papież na tej pielgrzymce osuszał łzy Polakom - to podkreślę, powiedział kierownik grupy, ks. Zbigniew Jurasz z parafii św. Stanisława w Andrychowie. - Chyba zatrzymamy się w Płokach. Tam jest dobra atmosfera do tych słów, które sobie przygotowałem, do moich rozważań. Połączę słowa Papieża z drugim motywem przewodnim - że tak to nazwę - naszej pielgrzymki: „Zostań z nami, Panie”. Dobrze, że mam takich pomocników - ks. Jurasz wskazuje na trzech kleryków, oni mi naprawdę dużo pomagają. No i jest jeszcze trzech, tylko oni są młodsi, pod drugim roku, więc szukają nam kwater. Tak jest wygodniej, bo wiadomo, że ludzie inaczej traktują księdza, inaczej zwyczajnie ubranego człowieka. Nie chcemy naciskać. Niech każdy postępuje tak, jak to uważa za stosowne. Najbardziej czekamy na nocny koncert. My dopiero na alejach spotykamy się z wszysstkimi grupami naszej diecezji i idziemy do sanktuarium. Spotykamy się też z tymi, którzy przyjechali nas przywitać, w tym roku przyjedzie do nas ok. 250 osób, 6 autobusami. A przede wszystkim przywita nas ks. bp Janusz Zimniak. Modlimy się, a potem na wałach, w tzw. suchej fontannie, dajemy koncert. To już jest nasza tradycja, śpiewamy, bo tam jest dobre miejsce. Jak pokoncertujemy, to idziemy na Apel Jasnogórski i jedziemy do domu.
Mijają dwie godziny odpoczynku. Pątnicy wyruszają. Przed nimi jeszcze 7 km drogi do Płok-Jankowic. Odpoczynek i w poniedziałek 28 km do Rodak, we wtorek spanie w Mrzygłodzie, we środę najtrudniejszy etap, ponad 45 km do Wrzosowej. Najlepiej jest już we czwartek, tylko kilka, najwyżej kilkanaście kilometrów.
Pani Maria spuściła głowę i powiedziała:
- Najbardziej czekam na wejście do środka Klasztoru. Nikt, kto nie szedł do Częstochowy na własnych nogach, tych 180 km, nie był zmęczony, spocony, głodny, tego nie zrozumie. To jest wielka, wielka nagroda, na którą się czeka cały rok! Upaść na kolana i prosić o łaski Czarną Madonnę!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2005-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Czy religia i etyka przestały wpływać na średnią ocen uczniów?

2024-05-31 08:00
Andrzej Sosnowski

Red.

Andrzej Sosnowski

Uczniowie oficjalnie zakończą naukę 21 czerwca 2024 i udadzą się na dwumiesięczne wakacje. Na ostatniej prostej, to właśnie ocena z religii lub etyki będzie miała wpływ, czy dzieci opuszczą mury szkoły ze świadectwem z czerwonym paskiem. Pozornie błahy problem staje się zatem niezwykle istotny dla uczniów oraz rodziców.

Więcej ...

Jezus zawsze szuka najsłabszej owcy

2024-05-15 09:07

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mk 11, 27-33.

Więcej ...

Abp Budzik o ks. Chmielewskim: docierały do nas wątpliwości na temat jego nauczania

2024-06-01 11:34

Karol Porwich/Niedziela

- Wszczęliśmy procedurę dlatego, że z różnych stron docierały do nas niepokojące informacje i wątpliwości na temat nauczania ks. Dominika Chmielewskiego, także ze strony niektórych teologów - mówi abp Stanisław Budzik.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Abp Budzik o ks. Chmielewskim: docierały do nas...

Kościół

Abp Budzik o ks. Chmielewskim: docierały do nas...

Coraz większe napięcie w Brukseli...

Wiadomości

Coraz większe napięcie w Brukseli...

Nowenna do Najświętszego Serca Pana Jezusa

Wiara

Nowenna do Najświętszego Serca Pana Jezusa

Święty Justyn

Święci i błogosławieni

Święty Justyn

W których diecezjach jest dyspensa w piątek po Bożym...

Kościół

W których diecezjach jest dyspensa w piątek po Bożym...

Dekrety rozdane

Aspekty

Dekrety rozdane

Mecenas Wąsowski: ks. Olszewski prosił, abym Wam to...

Kościół

Mecenas Wąsowski: ks. Olszewski prosił, abym Wam to...

Ida Nowakowska: Chcę być jak moja Mama!

Wiara

Ida Nowakowska: Chcę być jak moja Mama!

Boże Ciało - 10 faktów, o których nie wiesz

Kościół

Boże Ciało - 10 faktów, o których nie wiesz