Legendarna suwnicowa w stoczni gdańskiej, Anna Walentynowicz, robiła z potrzeby serca herbatę i kanapki kolegom z pracy. Kiedy w sierpniu 1980 r. zaangażowała się w obronę stoczniowców i próbowano ją zwolnić z pracy, wybuchł strajk, a pierwszym postulatem protestujących było przywrócenie Walentynowicz do pracy. Miesiąc wcześniej w Świdniku robotnicy stanęli obok siebie w geście protestu przeciwko władzy. To był początek lubelskiego Lipca, który poprzedził gdański Sierpień.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Protest upokorzonych
Pod koniec lat 70. XX wieku życie w polskich rodzinach wyglądało tragicznie. Na sklepowych półkach nie brakowało jedynie octu i musztardy. Zdobycie masła czy cukru wiązało się z wielogodzinnym wystawaniem w kolejkach, gdzie miejsce należało zająć o świcie lub poprzedniego dnia. Czekoladę i papierosy nabywano na specjalne kartki. Największym upokorzeniem był brak podstawowych artykułów higienicznych, papieru toaletowego i szamponu. Robotnicy pracowali w fatalnych warunkach, hale fabryczne pozbawione były wentylacji czy dostatecznego oświetlenia. Upalne lato roku 1980 spowodowało także niedobory wody w Świdniku.
We wtorkowy poranek, 8 lipca, pracownicy wydziału mechanicznego Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego (WSK) w Świdniku zaskoczeni zostali nagłą podwyżką cen w zakładowym barze. Prawie dwukrotnie droższe były kotlety oraz gulasz. Żądając wyjaśnień, pracę przerywa najpierw jedna hala, w południe stoi już w zasadzie cały zakład. Nie pada słowo strajk; w fabryce nie ma żadnych osób z zewnątrz, bunt jest całkowicie spontaniczny. Protestuje ponad 4 tys. osób, co wzbudza popłoch wśród dyrekcji a także we władzach partyjnych poinformowanych o przebiegu wydarzeń. Tuż przed zakończeniem pierwszej zmiany podano komunikat o zawieszeniu podwyżek na żywność, nie uspokoiło to jednak nastrojów wśród załogi. Warto podkreślić, że życzliwie do protestu podchodzi ówczesny dyrektor WSK Jan Czogała. Władze próbują przekonywać do podjęcia pracy, na co robotnicy odpowiadają licznymi postulatami, początkowo jest ich aż 560! Odcięta zostaje zewnętrzna łączność telefoniczna. Rangę strajku podkreśla fakt, że do Świdnika przyjeżdża ówczesny minister lotnictwa i inni partyjni luminarze. Rozpoczynają się negocjacje podczas spontanicznie organizowanych przez załogę wieców. Robotników reprezentuje 19-osobowy „Komitet Postojowy”, z Zofią Bartkiewicz na czele; słowo „postój” jest do przełknięcia dla władz, w przeciwieństwie do „strajku”, zarezerwowanego dla „zgniłego zachodu”. Po 4 dniach żądania załogi WSK zostają spełnione, podpisane zostaje pierwsze porozumienie pomiędzy robotnikami a komunistyczną władzą.
Reklama
Ze Świdnika na całą Polskę
Z pozoru wydawało się, że pożar został ugaszony. Jednak echo sukcesu robotników w WSK szybko dociera do dużo większego Lublina. W kilka dni po strajkach świdnickich osławione „przestoje” w pracy obejmują największe fabryki w mieście: Fabrykę Samochodów Ciężarowych (słynne „Żuki”), Polfę (leki), „Agromet” (maszyny rolnicze). Do strajku dołączają „Azoty” w Puławach, „Eda” w Poniatowej i górnicy z kopalni w Bogdance. To już zmusza do reakcji krajowe władze partii z Edwardem Gierkiem na czele, który „za karę” nie odwiedza buntowniczego Świdnika i Lublina przy okazji wizyty w regionie. Dwa miesiące później, we wrześniu 1980 r., w WSK powstaje jedna z pierwszych komisji zakładowych NSZZ „Solidarność”.
Patrząc z perspektywy prawie 40 lat na lipiec’80 w Świdniku i Lublinie, trzeba zauważyć, że była to całkowicie spontaniczna „rewolucja godności”; wzrost cen żywności był tylko zapalnikiem uruchamiającym głęboki i słuszny gniew upokarzanych robotników. Ważnym czynnikiem buntu w Świdniku była też wspólnota wiary, walcząca o budowę kościoła. Ludziom równie mocno jak pustki w sklepach doskwierał brak świątyni. Strajk robotników był mocno wspierany przez duchowego ojca świdniczan ks. Jana Hryniewicza. W pierwszych dniach protestu poświęcił on kilkadziesiąt krzyży, które zawisły w halach fabryki. Ponadto w 1979 r. zorganizował wyjazd robotników na spotkanie ze św. Janem Pawłem II w Warszawie w trakcie pierwszej papieskiej pielgrzymki do Polski. W czasie wieców strajkujący śpiewali pieśni religijne i patriotyczne. Ten związek Kościoła z robotnikami podkreślano podczas wizyty Lecha Wałęsy w Świdniku (1981), biorącego udział w poświęceniu kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła.