Jawa czy sen?
Można obejrzeć tysiące fotografii, megagodziny filmów z Papieżem i nie doznać tego przenikającego uczucia, gdy uda się zajrzeć mu w oczy albo z kilku czy kilkunastu metrów dostrzec Białą Postać. Nieraz szczypałam się w rękę - czy to jawa czy sen? Za każdym razem trudno było uwierzyć, że to on, tu i teraz, tak blisko i tak realnie. A jednak...
W 1991r. w Częstochowie podczas Światowych Dni Młodzieży pierwszy raz znalazłam się w pobliżu Papieża. Może było to 20, może 30 metrów. Nieważne, najważniejsze, że widziałam jego świetlaną postać. Jan Paweł II święcił wówczas gmach nowego Wyższego Seminarium Duchownego. Uroczystość odbywała się w dość kameralnym gronie, dlatego nie zaznałam przeciskania się przez tłumy ani nerwowej atmosfery. W spokoju obserwowałam każdy jego gest, słuchałam słów i myślałam, że chyba już nigdy nie będę mogła być bliżej. Dziś, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że myślałam tak za każdym kolejnym razem. Moje drugie spotkanie z Ojcem Świętym było krótkie - w częstochowskich alejach, kiedy błogosławił młodzieży całego świata z papamobilu. Wielki ścisk, morze głów, las rąk. Ludzie tworzyli wysokie piramidy, wchodząc jedni na drugich, by chociaż przez ułamek sekundy zobaczyć Papieża.
Zatrzymać jego kroki…
Trzecie spotkanie do chwili ostatniego wydawało mi się najbardziej przejmujące, niezwykle osobiste, najcudowniejsze. Tym razem w Watykanie. 29 czerwca 1996 r. Ojciec Święty spotkał się na audiencji prywatnej z pracownikami Niedzieli z okazji 70. rocznicy istnienia naszego Tygodnika. Do końca nie było wiadomo, czy audiencja dojdzie do skutku. Ważyły się losy spotkania, ale tak naprawdę wszyscy czuliśmy, że jednak dostaniemy się na wysokie piętra Pałacu Papieskiego. I tak się stało. Niespokojnie oczekiwaliśmy, aż pojawi się w progach Sali Klementyńskiej. Trzymałam w ręku kamerę wideo i gdy tylko zobaczyłam Ojca Świętego, włączyłam nagrywanie. Trudno teraz na ekranie telewizora odtworzyć zwłaszcza te pierwsze, chwile, bo moja ręka, drżała. I ten moment, którego nigdy nie zapomnę. Gdy Ojciec Święty spojrzał w moim kierunku, prosto w oko kamery, swoim badawczym, przenikliwym, góralskim wzrokiem, moje ręce odmówiły posłuszeństwa, nie wytrzymałam, sytuacja przerosła mnie, zrezygnowałam z filmowania. Byłam bezsilna wobec tego spojrzenia. Trudno to zrozumieć... Później krótki dialog z każdym pracownikiem. Ksiądz Redaktor przedstawiał swoich podopiecznych. Byłam na samym końcu długiego szeregu i dzięki Bogu, bo Papież zatrzymał się na dłuższą chwilę. Pytał o studia, o pracę, o wiek, a gdy dowiedział się, że w tym właśnie dniu urodziłam się, pochylił się nade mną, ucałował w czoło, dotknął mojego policzka i skwitował: Chciałbym mieć tyle lat. Gdy odchodził, zaśpiewaliśmy jakąś rzewną pieśń. Chciałam zatrzymać jego kroki, długo patrzyłam, aż w końcu w długim, watykańskim korytarzu zniknął. Nie mogłam dojść do siebie, przez łzy wspominałam te niezwykłe chwile. Byłam przeszczęśliwa, że doznałam tej łaski i myślałam, że chyba już nigdy nie spojrzę mu w oczy z takiej bliskości. I tym razem się myliłam. 3 lata później na Jasnej Górze znalazłam się w gronie osób, które wręczały Ojcu Świętemu dar od „Niedzieli”. Wówczas prosiłam o błogosławieństwo na obronę pracy magisterskiej i dla mojej rodziny. Zapytał, co studiuję, odpowiedziałam, że polonistykę. Papież wyraźnie się ożywił i powiedział: Coś pięknego, ucz się, ucz.
A potem na krakowskich Błoniach w 2002 r. Wśród 2,5-milionowego tłumu - ja - maleńka jego cząstka, w bocznym sektorze D1, w jednym z pierwszych rzędów. Gdy pojawił się papamobile, wyraźnie widziałam jego strudzoną, pochyloną sylwetkę. Podczas Mszy św. nie można było oderwać wzroku od jego świetlanej papieskiej postaci. Na koniec błogosławił ludzi w poszczególnych sektorach. Gdy odchodził, to tak jak na Watykanie chciałam zatrzymać jego kroki, krzyczeć: nie odchodź, zostań z nami. Przez łzy jednak trudno było już mi dostrzec oddalającego się Papieża Polaka. Zmęczenie, wyczerpanie, nieprzespana noc, koczowanie od wczesnego ranka na najsłynniejszej łące w Polsce były niczym wobec cudownych przeżyć, niesamowitych emocji, bogactwa wzruszeń. Wówczas Ojciec Święty był w słabej kondycji, z lękiem obserwowałam jego kolejne dni pielgrzymiego trudu po polskiej ziemi.
Spotkanie życia
Nie chciałam nawet myśleć, że już nigdy nie zobaczę go tak blisko, dlatego pełna ufności i nadziei oczekiwałam na wrzesień 2003 r., kiedy wyruszyliśmy na pielgrzymkę „Niedzieli” do Rzymu. Zamieszkaliśmy w Domu Polskim i to właśnie tam oczekiwaliśmy z napięciem odpowiedzi na pytanie: będzie audiencja czy nie? Ojciec Święty wówczas mocno podupadł na zdrowiu. Wstaliśmy wcześnie rano, by odwiedzić San Giovanni Rotondo. Nagle przyszła nieoczekiwana wieść. Zmiana decyzji. Jedziemy, na prywatną audiencję z Janem Pawłem II. Ojciec Święty słabiutki, nie wyrzekł ani słowa, pobłogosławił wszystkim i każdemu z osobna. I teraz poprosiłam o błogosławieństwo. Papież dotknął mnie swoim charakterystycznym gestem po policzku. To wystarczyło za wszystko. Trochę oniemieliśmy, bo był smutny, ale oczy wciąż przenikliwe, mówiące więcej niż tysiąc słów.
2 miesiące później raz jeszcze byłam przez kilka dni w Wiecznym Miaście, tym razem z racji zakończenia peregrynacji obrazu Jezusa Miłosiernego w archidiecezji częstochowskiej. Spotkanie z przedstawicielami Kościoła częstochowskiego odbywało się w Auli Pawła VI. Cudem znalazłam się w gronie tych osób. Wtedy już bardzo wyraźnie ograniczano kontakty Papieża z pielgrzymami. Teraz już wiem, że było to spotkanie mojego życia. Byłam trzecią osobą z rzędu stojącą, a właściwie klęczącą przy Papieżu, ustawialiśmy się do grupowego zdjęcia, kiedy Ojciec Święty przeniósł swoje spojrzenie z lewej strony na prawą i swoimi bystrymi oczyma spojrzał na mnie, wyciągając w moją stronę swoją dłoń, lekko skinął głową, delikatnie się uśmiechnął, jakby chciał powiedzieć: Znowu tu jesteś… Podobno Papież miał niesamowitą pamięć do twarzy, chcę wierzyć, że to prawda. Przywołanie do siebie mogło wywołać tylko jedną spontaniczną reakcję - nie bacząc na zakazy papieskich ochroniarzy, przylgnęłam do Ojca Świętego… Ostanie prywatne błogosławieństwo, ostatnie spojrzenie, ostatni uścisk dłoni i ucałowanie świętych rąk, ostanie spotkanie w tym życiu…
Pomóż w rozwoju naszego portalu