„Razem z narzeczoną planujemy ślub w grudniu. Chcemy zamieszkać razem już teraz, bo wtedy udałoby nam zebrać więcej pieniędzy na weselne wydatki. Poza tym wspólne mieszkanie przygotowałoby nas do życia w małżeństwie, nauczyło tolerancji i elastyczności w codziennych trudnościach. Na spowiedzi ksiądz jednak stanowczo zabronił mojej narzeczonej mieszkania ze mną przed ślubem. Nie rozumiem, dlaczego nie możemy być razem już teraz, skoro ślub odbędzie się w grudniu?”
Tomek z Warszawy
Musimy pamiętać, że w nakazach i zakazach Pana Boga i Kościoła jest przede wszystkim troska o nasze dobro. Nie warto mieszkać razem przed ślubem z kilku powodów. Po pierwsze, człowiek jest wolny i może odejść, dopóki nie połączy go z drugą osobą sakrament. A wówczas kradnie to, co piękne, intymne i co jest przeznaczone wyłącznie dla partnera na całe życie.
Musimy też wziąć pod uwagę, że jako chrześcijanie jesteśmy dziećmi Bożymi, powinniśmy wypełniać Jego wolę, to On decyduje o naszym życiu, a mieszkając razem przed ślubem odmawiamy Mu tego prawa. Wydaje nam się, że wiemy lepiej, co dla nas dobre, a takie przekonanie jest niebezpieczne, bo jako ludzie nie mamy pełnego oglądu rzeczywistości.
Mieszkanie ze sobą odziera też związek z romantyzmu. Narzeczeni nie umawiają się już na randki, nie czekają na spotkanie, nie rozstają się i nie tęsknią za sobą. Przeciwnie, pojawia się znużenie swoim towarzystwem. To zresztą naturalne, bo przed ślubem człowiek potrzebuje samotności, by przemyśleć swoją decyzję, nabrać pewności. Wspólne mieszkanie nie daje takiej szansy. Niekiedy więc data ślubu jest przesuwana o miesiące, a nawet lata, bo narzeczonym wydaje się, że nie mają się do czego śpieszyć - i tak mieszkają razem. Kiedyś ślub był taką historyczną cezurą, zmieniał całe życie człowieka. O to też chodzi w sakramencie, to ma być próg, od którego można się odbić. Jeśli narzeczeni mieszkają razem, to ślub niewiele zmienia w ich życiu.
Często narzeczeni powtarzają argument, że muszą się sprawdzić, czy pasują do siebie. Ale tak zachowywać się można w sklepie obuwniczym, a nie w relacjach z drugim człowiekiem. Nie można wejść w czyjeś życie, przymierzyć, sprawdzić i ewentualnie kupić lub nie. Małżeństwo to nie jest handel niewolników. Małżonkowie mają siebie przyjąć takimi jacy są, ze wszystkimi wadami i słabościami.
Wspólne mieszkanie często oznacza też rozpoczęcie pożycia, a to wiąże się z możliwością poczęcia dziecka. Narzeczeni nie są jednak otwarci na życie (czas narzeczeński, nie jest dobrym czasem na poczęcie nowego życia), a miłość, która nie jest płodna - jak pisał Platon - nie jest prawdziwa. Współżycie przed ślubem jest wyrazem niecierpliwości i namiętności, a nie miłości, bo miłość polega na troszczeniu się o dobro drugiego człowieka. Narzeczeni mogą wpaść w niewolę namiętności, w imię której potrafią krzywdzić się wzajemnie.
(not. mat)
O. Marcin Mogielski, dominikanin, przez wiele lat jako duszpasterz uczestniczył w „Wieczorach dla zakochanych”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu