Reklama

Tylko modlitwa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Miałam ciężkie dzieciństwo. Nawet miłości rodziców niespecjalnie zaznałam, bo rodzice skupieni byli na strachu. Wszystko przepojone było strachem - co będzie jutro, co dalej nas spotka - opowiada pani Wanda. Od tamtych wydarzeń minęło już ponad pół wieku, ale kiedy myśli o tamtym czasie, kuli ramiona, jej głos drży, oczy wilgotnieją. Staje się znowu małą dziewczynką, której historia odebrała dzieciństwo, dając w zamian potworny strach.
Pewnego dnia do jej domu zapukali jacyś ludzie. Niemcy - szeptali w domu. Kazali im się ubierać i zabrali gdzieś małą Wandzię, mamę, siostry, braci, sąsiadki, koleżanki od zabawy. 6 tygodni w obozie w Zamościu. Było to bardzo ciężkie 6 tygodni - zamyśla się pani Wanda. - Spaliśmy na deskach. W jednym końcu było spanie, w drugim toaleta. Człowiek z zimna, głodu wprost zamierał. I błagał, prosił, modlił się do Boga Najwyższego, do Matki Bożej o jakąś pomoc.
Trudno było siedmiolatce pojąć to, co się działo. - Niemcy nie mieli litości. Naszych sąsiadów następnego dnia po przywiezieniu do Zamościa zabrali na śledztwo. Prowadząc na przesłuchanie, strasznie ich bili. Po śledztwie ich zmaltretowane, bezwładne ciała przeciągnęli po ziemi. Rzucili na deski. Ciała były tak zmaltretowane, że odstawały od kości - opowiada.
Był płacz, lament, zgrzytanie zębów. I modlitwa matki otoczonej dziećmi. - Następnego dnia znowu przyszli gestapowcy. Wyciągnęli tych naszych panów i bili do śmierci - mówi pani Wanda. Pożywieniem rodzin była zupa z kasztana. Słona jak sól. Albo grochówka z grochu cukrowego. - Niedaleko był śmietnik, ogrodzony, ale jak panie z kuchni wysypywały obierki, to niektóre poza siatkę wypadały. Za te obierki dzieci się biły - pani Wanda patrzy smutno w przestrzeń.
Po 6 tygodniach wywieziono ich na Majdanek. Był tam także ojciec małej Wandy, ale zobaczyli się dopiero po pięciu miesiącach. Był w lesie, w partyzantce. Później go pochwycono. Razem z innymi mężczyznami kopał doły. - Spoza placu, na którym mogliśmy przebywać, nie wolno było wyjść poza linię nawet pół kroku, bo zaraz z wieży Niemiec strzelał. Ja pierwsza zauważyłam wiezione na wózku małe dziecko rzucone jak jabłko, nagie. Ile ono mogło mieć lat? Mamy opowiadały później że nie więcej niż 2 lata, jeszcze nie umiało wyraźnie mówić. Krzyczało tylko, piszczało, jak dusza w czyśćcu. Nic nie pomogło. Drzwiczki pieca otworzyły się, ogień buchnął i dziecko z taczek wrzucili do pieca. Dostałam szału. Razem z innymi dziećmi uciekłam do baraku, do matek. Później bałam się wyjść. Matki nam tłumaczyły - módlcie się do Boga, Bóg nas ochroni - w oczach pani Wandy widać ciche cierpienie.
Mała Wandzia trafiła do komory gazowej. - Z mamą, rodzeństwem, z wieloma sąsiadami. Komora była tak pełna, że nie można było palcem ruszyć. Rozebrani do naga; starszy, młodszy, dziecko, wszyscy razem - opowiada. Czekali na śmierć. Byli jej pewni. Ale Bóg postanowił inaczej. - Nagle otworzyły się szerokie drzwi komory. W drzwiach stanął potężny Niemiec z gumą, zaczął krzyczeć po niemiecku. Nie rozumiałam go, ale wiedzieliśmy, że trzeba szybko uciekać - opowiada.
Na zewnątrz załadowali ich na wozy. - Brano nas za nogę, za rękę i rzucano jak jabłka na te wozy. Dorzucano worki z ubraniami - mówi. Okazało się, że do obozu zgłosił się Niemiec, który potrzebował ludzi do pracy na gospodarstwie. Wykupił ich, wywiózł 164 kilometry za Berlin. Następne 2 lata były koszmarem. Nie mieli butów, nogi owijali szmatami, odzież szyli z worków. Rodzice i starsze dzieci pracowali w polu. - Ja z bratem, jako najmłodsi, gotowaliśmy zupę, kiedy wszyscy byli w polu. Mama wytłumaczyła, w jaki sposób - woda i kartofle. Z bratem, który miał wtedy 6 lat, nosiliśmy wielki gar do kuchni, pani stawiała gar na ruszta. Gotowała się ta zupa, aż rodzice przyszli. Pomagała nam Niemka, która lubiła naszą siostrę, bo była blondynką. Dzięki siostrze Niemka wiedziała, że nasza mamusia jest chora na astmę sercową. Czasami ładowała nam do wiaderka tłuszcz ze skwarkami, mama dostała pierzynę, pościel, czasami ubrania - w ten sposób nas ratowała. A moja mama dzieliła się tym tłuszczem z innymi ludźmi. W ten sposób jakoś przeżyliśmy. Potem przyszło wyzwolenie. I ono przyniosło dantejskie sceny. Ale w końcu dotarliśmy do domu. Od nowa rodzice dorabiali się. Sąsiedzi pomogli, trochę gmina. Ale jeszcze długo człowiek po nocach zrywał się, krzyczał, piszczał, bo Niemiec ciągle był przed oczami - mówi pani Wanda.
Była na Majdanku po latach, z wycieczką. Weszła do komory, w której Bóg darował jej drugie życie. Oparła się plecami o ścianę tak jak wtedy, przed laty. Do dziś dokładnie pamięta to miejsce, gdzie stała otoczona ramionami mamy. Przewodnik nie wierzył, że była w komorze i ocalała. Jakim cudem? - pytał. Modlitwa. Tylko modlitwa - odpowiada sama sobie pani Wanda.

Bohaterką tych wydarzeń jest Wanda Wnuk z Zamościa - Dziecko Zamojszczyzny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2005-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś przeprowadził zmiany w kurii krakowskiej. Ks. Dohnalik nowym kanclerzem

2025-12-28 10:39
Kard. Grzegorz Ryś i ks. dr hab. Jan Dohnalik

Archidiecezja Krakowska/Krzysztof Stępkowski, Ordynariat Polowy

Kard. Grzegorz Ryś i ks. dr hab. Jan Dohnalik

Ksiądz kardynał Grzegorz Ryś podjął kolejne decyzje po objęciu Metropolii Krakowskiej. Chodzi o zmiany w kurii na jednym z najważniejszych stanowisk.

Więcej ...

Nikaragua: „Kościół męczeński, być może bardziej niż wszędzie indziej na świecie”.

2025-12-29 18:02

Karol Porwich/Niedziela

Kontrolowane Msze św., wyciszane tradycje religijne, księża zmuszani do wyjazdu z Nikaragui, czterech z dziesięciu biskupów na wygnaniu, zakaz przywożenia Biblii - w takiej sytuacji tamtejsi katolicy przeżywali Boże Narodzenie. Według francuskiego portalu Tribune chrétienne (Trybuna chrześcijańska) jest to obecnie „Kościół męczeński, być może bardziej niż wszędzie indziej na świecie”. A mimo to „pozostaje żywy, o czym świadczą na przykład niedawne święcenia ośmiu księży w katedrze w Managui”.

Więcej ...

Francuski biskup żegna Brigitte Bardot. Co znana aktorka mówiła o Jezusie?

2025-12-29 19:10
Brigitte Bardot

PAP

Brigitte Bardot

Biskup diecezji Fréjus-Toulon François Touvet pożegnał zmarłą 28 grudnia wieku 91 lat aktorkę Brigitte Bardot. Od końca lat 50. XX wieku mieszkała ona na terenie tej diecezji, w Saint-Tropez. Na tamtejszym cmentarzu ma też zostać pochowana, u boku innych gwiazd francuskiego kina, w tym swego pierwszego męża, reżysera Rogera Vadima.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Po pożarze kościół w Lublinie grozi zawaleniem. Będzie...

Kościół

Po pożarze kościół w Lublinie grozi zawaleniem. Będzie...

Kard. Ryś przeprowadził zmiany w kurii krakowskiej. Ks....

Kościół

Kard. Ryś przeprowadził zmiany w kurii krakowskiej. Ks....

„Brat” to najpierw ktoś bliski we wspólnocie, ten,...

Wiara

„Brat” to najpierw ktoś bliski we wspólnocie, ten,...

Przeżył radykalne nawrócenie i zmienił styl życia

Wiara

Przeżył radykalne nawrócenie i zmienił styl życia

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kościół

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kraków: wiadomo, kto będzie osobistym sekretarzem kard....

Kościół

Kraków: wiadomo, kto będzie osobistym sekretarzem kard....

Nowenna do Świętej Rodziny

Wiara

Nowenna do Świętej Rodziny

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Wiara

Nowenna do Dzieciątka Jezus