Reklama

Kazanie tematyczne wróć!

Niedziela bielsko-żywiecka 49/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z prof. dr. hab. Janem Miodkiem, polonistą językoznawcą, rozmawia Renata Jochymek

Renata Jochymek: - Jak Pan Profesor ocenia współczesne kaznodziejstwo pod względem językowym?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jan Miodek: - Pod względem językowym nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Żyję na świecie już prawie sześćdziesiąt lat i porównuję kazania pod względem językowym zakładając, że polszczyzna ambony powinna być polszczyzną standardową i literacką. Ja wzrastałem na Górnym Śląsku, oczywiście, że słyszało się fonetykę przeciętnego śląskiego faroża, jednak zawsze był to język literacki, choć ewidentnie fonetycznie śląski. Potem, po przyjeździe do Wrocławia słyszałem takie czy inne regionalizmy, takiego czy innego księdza, kresowca, który w sposób charakterystyczny „śpiewał”. Natomiast w obecnej chwili proces szeroko pojętej, ale przecież wyraźniej integracji językowej, się na ambonie dokonał. Można by powiedzieć, że pod względem jakości językowej polszczyzna kazań jest na pewno wzorowa. I to się odnosi zarówno do kaznodziei-profesora takiego czy innego fakultetu, profesora takiego czy innego seminarium duchownego, ale obejmuje swym zakresem - taka moja ocena - młodziutkiego wikarego, tuż po święceniach, na wiejskiej parafii.

- Śmiem zauważyć, że nie tylko na wiejskiej parafii zdarzają się księża, którzy w chwilach wielkiego wzburzenia używają mocniejszego określenia. Czy to wypada?

- Przecież stwierdzamy z pewnym stylistycznym niepokojem, że, zamiast równania w górę, elity medialne robią wszystko, by zniżyć się do przeciętnych odczuć stylistycznych. Właśnie tę nieprawdopodobnie postępującą potocyzację języka w prasie, w radiu, w telewizji wykazują liczne prace habilitacyjne i doktorskie. Potocyzacja dotyka również kaznodziejów. To zjawisko ujawnia się ze szczególną siłą na Mszach młodzieżowych, czy Mszach szkolnych dla dzieci, gdy ksiądz, młody czy stary, wychodzi do dzieci i zaczyna z nimi rozmowę. I powstaje stylistyczny problem, bo, zniżając się do poziomu dzieci, myśli on, że pójście na całkowitą potocyzację jest kluczem do serc tych dzieciątek, więc kazanie rozpoczyna się stwierdzeniem typu: „Wiecie, wczoraj Mareczek z Vb powiedział mi, że chce być kumplem Pana Jezusa. Jakie to piękne! Myślę, że wszyscy powinni być kumplami Pana Jezusa!”. I tak się przywiązuje ów ksiądz do określenia: kumpel Pana Jezusa, że i po kazaniu, w czasie błogosławieństwa życzy zgromadzonej dziatwie szkolnej: „Bądźmy kumplami Pana Jezusa”. A ja trochę starszy, będę z uporem maniaka twierdził, że odezwanie się tego Mareczka z Vb było okazją do pewnego szkolenia stylistycznego. Ten ksiądz mógł wówczas powiedzieć: „Mareczku, ja bardzo się cieszę, że ty to tak widzisz, ale wiesz, twój kumpel to Franek, Janek, Zbyszek... A może ty chcesz być przyjacielem Pana Jezusa? Chcesz, żeby On był twoim powiernikiem? Żeby był twoim Ojcem?”. Nie, ów ksiądz upaja się tym Panem Jezusem kumplem. I faktem jest, że, by taką trochę rozkojarzoną dziatwę szkolną uciszyć, potrafi on powiedzieć: „Oj, dzieci, dzieci, bo się Pan Jezus na was wkurzy...”. No i znów nie wyczuwa, że to wkurzanie się Pana Jezusa, to jest tylko substytut tego wkur... i tak dalej. Powiedzmy sobie, że prawdziwy dżentelmen w rozmowie z kobietą też się nie będzie wkurzał, tylko się będzie denerwował...

Reklama

- Wszyscy zachwycali się Mszami dla dzieci, które prowadził ks. Józef Tischner. Najmłodsi mówili o nim: „ksiądz od misia”.

- Ale nie przypuszczam, żeby ks. Tischner mówił dzieciom, że Pan Jezus to jest nasz kumpel i że on, kiedy będziemy niegrzeczni, może się na nas wkurzyć. I właśnie teraz wchodzimy na obszar mój, wrocławski. Można być uczonym, teologiem, filozofem... Ja na kogoś takiego trafiłem w pierwszą moją wrocławską niedzielę. Zobaczyłem na ambonie katedralnej legendarnego kaznodzieję przemyskiego, a od 1962 r. wrocławskiego. Był to ks. prof. Julian Michalec, który później został proboszczem wielkiego kościoła Panny Marii Na Piasku we Wrocławiu. Jednocześnie był kierownikiem Katedry Homiletyki w seminarium duchownym. To był filozof. Głosił kazania trudne, ale był absolutnym mistrzem słowa, którego w swojej historii kaznodziejstwa ks. prof. Kazimierz Paluś zaliczył do dziesiątki najwybitniejszych kaznodziejów XX wieku. I ja miałem szczęście tego człowieka w życiu spotkać. A gdy mój syn miał 4 - 5 lat, zacząłem go do ks. Michalca na Msze św. dla dzieci prowadzić. Oczywiście, ks. Michalec nie mówił do dzieci, że Bóg jest bytem samym w sobie, i dialogową formę kazania do dzieci stosował, ale on się nigdy do potocyzmów nie zniżył. A jednocześnie mój syn bardzo lubił chodzić na te Msze, bo nie było tam tego sztucznego przypochlebiania się dzieciom, tylko poziom przystosowany do możliwości percepcyjnych dzieci. To była szkoła stylu kaznodziejskiego, stylu mówienia o Panu Bogu. Przed paroma tygodniami opublikowano pracę doktorską poświęconą działalności duszpasterskiej i kaznodziejskiej ks. Michalca. Napisał tę książkę jeden z księży diecezji wrocławskiej, mianowicie ks. Moszumański i ta praca doktorska pokazuje, co ks. Michalca w polskim kaznodziejstwie bolało.

- A Pana Profesora co najbardziej w kazaniach drażni?

- W kazaniach rażą mnie potocyzmy, natomiast moim bólem jako praktykującego katolika jest to, że po Soborze Watykańskim II, którego jestem absolutnym apologetą, Kościół doprowadził do zamiany tzw. kazania na tzw. homilię. A to nie jest kazanie tematyczne, ale egzegeza dopiero co przeczytanych tekstów lekcji czy Ewangelii. I tu jest, moim zdaniem, tragedia współczesnego kaznodziejstwa, bo czy ja jestem we Wrocławiu czy w Warszawie, czy Poznaniu, czy jestem w jakiejś wsi dolnośląskiej, zawsze słyszę to samo! Twierdzę, że księży w gruncie rzeczy bardzo to urządza! Bo dobre kazanie tematyczne ks. Michalec zaczynał obmyślać już w niedzielę wieczorem, zaraz po ostatniej Mszy św. Pracował nad nim cały tydzień! Księża zwykle tego nie robią. Przeciętna krajowa jest taka, że to jest streszczanie własnymi, bardzo często nieudolnymi słowami tego, co ja przed chwilą usłyszałem w postaci perykopy ewangelicznej.
Ks. Michalec do końca życia na wszystkich spotkaniach z księżmi mówił: „Nie pozwólcie, by umarło naturalną śmiercią kazanie tematyczne”. A ono niestety na moich oczach umiera. Mało tego! Żyjemy w natłoku informacji, wydawnictw informacyjnych. Przeciętny polski ksiądz ma tzw. gotowce. Oni te „gotowce” odczytują. Ja znam księży, od których nie usłyszałem ani jednego własnego zdania, tylko słyszę odczytany tekst takiej czy innej homilii. Od strony merytorycznej widzę kryzys kaznodziejstwa polskiego. Spowodowało to odejście i zaaprobowanie imperatywu homilii komentującej co dopiero przeczytany tekst. Jak długo tak będzie, tak długo ten kryzys się będzie pogłębiać.

- Niemniej jednak są zajęcia z homiletyki. Wykłady na Papieskiej Akademii Teologicznej prowadzi ks. Edward Staniek. Twierdzi on, że rozróżnia się dwa rodzaje księży wygłaszających homilię: jeden bierze worek z gwoździami i potrząsa nim nad głową słuchacza, drugi wbija jeden gwóźdź w głowę słuchacza. Którego z nich wolałby Pan Profesor wysłuchać?

- Na pewno tego drugiego, bo lepiej, by ksiądz wybrał sobie jakiś jeden fragment Ewangelii i „wgryzł” się w strukturę słowa, przywołał jakiś aforyzm religijny, sprowokował słuchaczy do myślenia. To jest klucz do kaznodziejskiego sukcesu: operowanie paradoksem, aforyzmem. Jak rozumieć słowo: spotkać, napotkać - słowa podobne do siebie, ale jakże różne. Napotkać to właściwie tak się tylko otrzeć o siebie, dopiero spotkanie istotę człowieczeństwa stanowi. Dzisiaj tego nie ma. Wolę nieudolne czasem kazanie wygłoszone przez stremowanego młodziutkiego wiejskiego wikarego. Widzę, że on sobie to przemyślał, że sobie jakoś skonstruował. Ten człowiek mnie fascynuje, jego kazanie stanowi produkt jakiegoś przemyślenia.

- Jakie rady dałby Pan Profesor młodemu księdzu przygotowującemu się do wygłoszenia pierwszego w życiu kazania?

- Kaznodzieją człowiek nie staje się w toku ćwiczeń. Tak naprawdę dobrym kaznodzieją trzeba się urodzić. Trzeba mieć tę iskrę, która pociągnie za tobą słuchaczy... Oczywiście, są szkoły wygłaszania kazań i trzeba się do nich stosować, są ćwiczenia w retoryce. Takie podstawowe wskazania: nie bądź monotonny, niech twoje kazanie będzie zróżnicowane intonacyjnie. Nie mów wszystkiego na jednym oddechu lub jednej rytmicznej melodii: tratatata, tratatata, i tak wszystko łącznie z ogłoszeniami, bo tego się nie da słuchać, mimo że będziesz rzucał intelektualne perły! Prowokuj też troszkę myślowo. Twierdzę, że polski Kościół już nie musi być „oblężoną twierdzą” upominam się więc o wartości intelektualne w polskich kazaniach. Chciałbym, żeby było mniej folkloru teologicznego a więcej wiedzy teologicznej. Dopominam się o pogłębioną interpretację teologiczną. Ludzie chodzący do kościoła potrzebują naprawdę duchowego przewodnika o wysokich aspiracjach intelektualnych, który byłby jednocześnie mądrym życiowo człowiekiem.

- Dziękuję za rozmowę.

Podziel się:

Oceń:

2005-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Papież wprowadza zmiany w watykańskim sądownictwie

2024-04-19 17:15

PAP/MAURIZIO BRAMBATTI

„Doświadczenie zdobyte w ciągu ostatnich kilku lat w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości doprowadziło do konieczności podjęcia szeregu interwencji związanych z systemem sądowniczym Państwa Watykańskiego” - czytamy w najnowszym liście apostolskim w formie motu proprio opublikowanym dzisiaj. W ten sposób Franciszek dalej rozwija przepisy regulujące te kwestie. Zgodnie z nowymi wytycznymi zwykli sędziowie przestają sprawować urząd w wieku 75 lat, a sędziowie kardynałowie w wieku 80 lat.

Więcej ...

„Od Mokrej do Monte Cassino” – wernisaż nowej historycznej wystawy na Jasnej Górze

2024-04-18 20:51

BPJG

„Od Mokrej do Monte Cassino - szlakiem 12 Pułku Ułanów Podolskich” - to temat najnowszej wystawy przygotowanej na Jasnej Górze, której wernisaż odbędzie się już jutro, 19 kwietnia. Na wystawie znajdą się także szczątki bombowca Vickers Wellington Dywizjonu 305 pochodzące ze zbiorów Jasnej Góry, które dotąd nie były prezentowane. Ekspozycja znajduje się w pawilonie wystaw czasowych w Bastionie św. Rocha.

Więcej ...

Austria: w archidiecezji wiedeńskiej pierwszy „Dzień otwartych drzwi kościołów”

2024-04-19 19:06
Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

Joanna Łukaszuk-Ritter

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

W najbliższą niedzielę, 21 kwietnia, w ramach projektu „Otwarte kościoły” ponad 800 budynków kościelnych w archidiecezji wiedeńskiej będzie otwartych przez cały dzień. W pierwszym „Dniu otwartych drzwi kościołów” zainteresowani mogą z jednej strony odkryć piękno przestrzeni sakralnych, a z drugiej znaleźć przestrzeń do modlitwy i spotkań, podkreślił kierownik projektu Nikolaus Haselsteiner na stronie internetowej archidiecezji wiedeńskiej.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Wiara

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Gdy spożywamy Eucharystię, Jezus karmi nas swoją...

Wiara

Gdy spożywamy Eucharystię, Jezus karmi nas swoją...

Św. Ekspedyt - dla żołnierzy i bezrobotnych

Św. Ekspedyt - dla żołnierzy i bezrobotnych

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

Kościół

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł...

Kościół

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł...

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była...

Kościół

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była...

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny...

Święci i błogosławieni

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny...

Zakaz działalności dla wspólnoty

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Zakaz działalności dla wspólnoty "Domy Modlitwy św....

Św. Bernadetta Soubirous

Wiara

Św. Bernadetta Soubirous