Do Zakładu Karnego w podrzeszowskim Załężu przyjeżdżam 18 grudnia wraz z członkami Apostolstwa Trzeźwości działającego przy rzeszowskiej katedrze. Już od 10 lat wspierają osadzonych duchowo i materialnie. Przy sprawdzaniu przepustek dołączają do nas panie: Anna i Irena, obie z Odnowy w Duchu Świętym przy parafii saletyńskiej w Rzeszowie. Opowiadają, jak kilka dni przed więzienną wigilią udało im się zorganizować ok. 30 paczek z żywnością, środkami czystości, papeteriami. Ponad 6 lat temu Irena poznała na rekolekcjach dziewczynę, która wyszła za mąż za więźnia. On prosił, by w więzieniu zaprowadzić jakąś formę ewangelizacji. I od tamtej pory w każdy drugi czwartek miesiąca grupa Odnowy w Duchu Świętym przekracza mury więzienne, aby umożliwić osadzonym kontakt ze słowem Bożym.
Z bramy wejściowej przechodzimy do kaplicy. Stopniowo wchodzą więźniowie, którzy dostali pozwolenie na uczestnictwo w wigilijnym spotkaniu. Zbierają się także ich żony, rodzice, coraz więcej małych dzieci. Eucharystia koncelebrowana jest przez kapelanów więziennych: ks. Stanisława Wójcika i ks. Rafała Przędzika. „Jedno jest pewne: by coś osiągnąć, trzeba być zgodnym z wolą Bożą. Poddanie się jej jest niezwykle ważne. Gdyż można zamierzyć rzeczy piękne, a … wyjdą złe. - mówił kaznodzieja. - Stało się…, ale czy potrafię ten pobyt tutaj i rozłąkę z rodziną przeżyć dobrze? Czy ty, rodzino, oczekujesz na tego człowieka z nadzieją i utęsknieniem?”.
Radek jest bardzo stęsknionym ojcem, podczas kilkugodzinnego spotkania nie wypuszcza z ramion 2-letniej Julci. Miała 3 miesiące, kiedy tutaj trafił. Mała doskonale wie, że tata ją bardzo kocha, widują się często, mimo że Julia z mamą i 10-letnią siostrą mieszkają Krakowie. Przed Radkiem jeszcze 2 lata odsiadki. Świadomość, że ma do kogo wracać, powoduje, że jakoś szybciej czas płynie. To jest pierwsza ich wigilia spędzona w takiej wspólnocie. Radek wierzy, że przetrwają ten trudny czas, wspierani zarówno przez jego rodzinę, jak i rodzinę żony.
Po Mszy św. w jadalni jest opłatek i poczęstunek wigilijny, w którym uczestniczą kapłani, dyrekcja ZK, wychowawcy a przede wszystkim rodziny.
„Przebywam tu już piąty rok” - mówi Mateusz. Z ojcem, który przyjechał do niego z miejscowości oddalonej 100 km od Rzeszowa, widuje się 2 razy w miesiącu. Mateusz stara się wypełnić czas zajęciami sportowymi, czytaniem gazet motoryzacyjnych. Chodzi również na Msze św. do kaplicy. Reszta czasu to, jego zdaniem, próżnia. Do końca odsiadki pozostały mu 2 lata. Nie ma konkretnych planów na przyszłość, na wolności. Niechlubna przeszłość ciągnie się... Przed pozbawieniem wolności rozpoczął technikum samochodowe. Prowadził też działalność gospodarczą, ale mroczna przeszłość, wyroki sprzed paru lat spowodowały, że jakoś szybko powrócił tutaj.
„Każde takie spotkanie motywuje mnie do pozytywnego zachowania, powoduje, że nie myślę o miejscu, w którym przebywam. Myślę natomiast o cieple rodzinnym, którego tutaj nie mam”. W Zakładzie Karnym Maciej przebywa ponad 6 lat. Jego największym skarbem jest silna więź emocjonalna z 13-letnim synem Kacprem. Mimo że z żoną rozstał się 10 lat temu, ona nie zabraniała mu nigdy kontaktów z chłopcem. „Syn nigdy mnie nie pytał o to, dlaczego tu jestem - zwierza się. - Jednak zawsze, kiedy stąd wychodzi - w oczach ma smutek, że nie możemy iść razem. Zawsze mówimy: do następnego razu. Syn nie skarży się, że mój pobyt tutaj ma jakiś wpływ na jego życie. Wszystkim mówi, że jestem za granicą. Cieszę, się, bo on teraz żyje sportem, osiąga wspaniałe wyniki w pływaniu, siatkówce. Ja w dzieciństwie też uprawiałem piłkę nożną”. Przed Maćkiem jeszcze 5 lat odbywania kary. Wierzy, że uda mu się wyjść wcześniej. „Chcę przede wszystkim skoncentrować się na wykształceniu syna i wychowaniu go tak, żeby nie skusiło go nic złego” - zapewnia.
Dwoje młodych przytulonych ludzi… Pośrodku może 2-letni chłopczyk. Taka wigilia za murami to dla nich coś strasznego. Dziewczyna za kilka tygodni urodzi następne dziecko. Prawie całe spotkanie przepłakuje. Nawet nie śmiem zapytać o ich imiona… Oboje przytłoczeni sytuacją bez wyjścia. „Sam nie wiem, czy lepiej, że ta wigilia jest, właśnie w takiej formie, czy lepiej żeby jej nie było” - mówi głosem pełnym bólu osadzony, przytulając żonę. Ma może 25-27 lat. Przebywa tu 4 lata. Przed nim jeszcze 3 lata odsiadki, znów więc nie będzie mógł patrzeć jak rodzi się i rośnie jego dziecko.
Pomóż w rozwoju naszego portalu