- Którejś niedzieli podeszła do mnie Ledis - Kolumbijka, i zapytała, czy jej syn Carlos nie mógłby w czasie Mszy św. przeczytać Pisma Świętego - wspomina o. Mirosław Baran SVD, misjonarz werbista, duszpasterz grupy. - Chłopak miał 6-7 lat. Spojrzałem… taki mały, czy aby sobie poradzi? Czy będzie się przygotowywał? - zapytałem. - Nie - odrzekła Ledis. Okazało się, że nauczył się czytać w wieku czterech lat. Na Biblii, która była jedyną książką w jego domu.
Pod Sygnaturką
W stolicy i jej okolicach mieszka kilka tysięcy osób mówiących po hiszpańsku lub po portugalsku. Są to osoby, które przyjeżdżają do Polski do pracy. Są to pracownicy ambasad, biur turystycznych, przedstawicielstw handlowych, szkół językowych, itp. W tej chwili niektórzy z nich budują lotnisko w Warszawie, inni pracują w centrach handlowych. Po wygaśnięciu kontraktów wracają do swoich krajów pochodzenia lub są przerzucani w inne miejsca świata.
- W związku z tym praca kapłańska nie jest do końca taka, jak w środowiskach typowo emigranckich - uważa ks. Baran, który na prośbę proboszcza, ks. prał. Andrzeja Przekazińskiego zajął się Hiszpanami. - W jakimś sensie są to ludzie „bez korzeni”, gdy chodzi o wspólnotę konkretnego osiedla, miejsca zamieszkania czy pracy a nawet wiary. A człowiek do pogłębienia życia w wierze potrzebuje wspólnoty. My stwarzamy możliwość wspólnej modlitwy i spotkania się. Po Mszy św., która jest odprawiana w każdą niedzielę o 12.30 w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej (La Capilla de Virgen Negra) zostajemy jeszcze na herbacie, kawie i ciasteczkach w parafialnym Klubie Pod Sygnaturką. Rozmawiamy, umawiamy się na jakieś inne spotkania, dzielimy się naszym doświadczeniem. Dajemy okazję do poznania się i przebywania razem. Tworzy się wspólnota.
- Ze względu na mobilność tych rodzin można je nazwać „dziećmi globalizacji” - dodaje ks. Marek Makowski, wikariusz soleckiej parafii, który opiekuje się tą wspólnotą i koordynuje jej pracę. - Rodzice pracują często w międzynarodowych firmach zmieniając co kilka lat kraj zamieszkania. Dzieci mówią biegle w kilku językach, chodzą do warszawskich szkół amerykańskich lub brytyjskich, rzadziej niemieckich. Tam też mają katechezę. Ale zdarza się, że rodzice chcą, by przygotowanie do Pierwszej Komunii św. lub bierzmowania odbyło się w języku ojczystym. Są to jednak przypadki jednostkowe. Raz udzielono chrztu. Ślubu na razie nie było, choć jedną parę narzeczeńską do sakramentu małżeństwa przygotowano, a druga już wyraziła takie pragnienie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Hiszpańska niedziela na Solcu
To duszpasterstwo zaczęło się bardzo spontanicznie i niejako z inicjatywy oddolnej samych zainteresowanych wiernych w 1997 r. Ówczesny ambasador Królestwa Hiszpanii w Polsce Juan Pablo de La Iglesia i jego żona Maria de los Angeles chcieli uczestniczyć we Mszy św. odprawianej we własnym języku. Taka możliwość powstała w kaplicy hiszpańskiego zgromadzenia sióstr Verbum Dei, które akurat przyjechały do Warszawy i miały dom zakonny przy ul. Mątwickiej. Poprzez tę wspólnotę ambasador Hiszpanii poznał o. Tomasza Szyszkę SVD, werbistę, który jako pierwszy kapłan podjął się odprawiania niedzielnych Mszy św. W ubiegłym roku siostry przeprowadziły się do Sopotu i powstało pytanie, gdzie to duszpasterstwo kontynuować.
W kościele Świętej Trójcy na Solcu proboszcz ks. prał. Andrzej Przekaziński i ks. Marek Makowski szukali nowych form ożywienia życia parafii, mającej silne historyczne związki z Hiszpanią.
- Pomyśleliśmy, żeby gromadzić tę społeczność wokół figury Jezusa Nazareńskiego Wykupionego, która jest kopią rzeźby znajdującej się w kościele w Madrycie - wspomina ks. Makowski.
- Wcześniej organizowaliśmy już festyn odpustowy pod nazwą Hiszpańska niedziela na Solcu - mówi ks. Makowski. - Miał on przywrócić tradycje, które od wojny nie były podtrzymywane. Chcieliśmy obudzić zapomnianą radość wspólnego świętowania odpustu parafialnego.
Festyn po kilku latach nabrał rozmachu. Ma bogaty program. W ostatnim roku w towarzyszącym odpustowi kiermaszu książki katolickiej uczestniczyło ponad 20 wydawców i innych instytucji. Był też park zabaw dla dzieci.
Głównym elementem przyciągającym ludzi są jednak imprezy związane z kulturą hiszpańską. Na scenie przed kościołem prezentowana jest muzyka i tańce flamenco, a wieczorem, już w kościele, hiszpańska muzyka klasyczna. Kuchnia hiszpańska, inscenizacje z obrazów sławnych malarzy hiszpańskich, wystawy, pokazy hiszpańskiej sztuki walki. Dla dzieci animacje i strzelanie z muszkietu. Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, znajdujące się tuż obok, organizuje tego dnia dzień otwarty. W przygotowanie festynu włączają się instytucje hiszpańskie i polskie. Dzięki temu można było losować wiele nagród. Instytut Cervantesa i Instituto Espanol Sin Fronteras ufundowały kursy języka hiszpańskiego. Firma lotnicza Centralwings ofiarowała dziesięć podwójnych biletów do Hiszpanii i z powrotem. Można było także wygrać filmy i książki. Właśnie w czasie wręczania nagród okazało się, że wśród kilku tysięcy gości odpustowych są nie tylko parafianie, ale mieszkańcy innych dzielnic Warszawy i okolic.
W trakcie prac przy organizowaniu festynu wyłoniła się grupa osób, które stworzyły zgrany zespół pełen pomysłów i chęci działania także w przyszłości. Stwierdzono, że łatwiej będzie pracować, jeśli zostanie powołana fundacja zajmująca się promowaniem kultury hiszpańskiej na Powiślu. Jej celem będzie również szerzenie kultu Cudownej Figury Jezusa Nazareńskiego, a także rewitalizacja kompleksu architektonicznego dawnego kościoła i klasztoru Ojców Trynitarzy oraz samego Rynku Soleckiego - miejsca bardzo interesującego, obecnie martwego, służącego najczęściej za parking.
- Już dzisiaj zapraszamy więc na hiszpańską fiestę w odpust Świętej Trójcy 11 czerwca - dodaje ks. Makowski.
Parafia solecka jest jedną z najstarszych w stolicy. O jej pierwszym drewnianym kościele wspomniano w 1339 r. Świątynia została zaprojektowana najprawdopodobniej przez Tylmana z Gameren. Jest wzorowana na kościele Świętej Trójcy w Madrycie, znajdującym się przy ul. Lope de Vegai. Poświęcono ją w 1726 r. Przez półtora wieku była kościołem przyklasztornym trynitarzy, którzy nieśli pomoc charytatywną ludności Powiśla.
Tu, od podpalenia browaru znajdującego się naprzeciwko świątyni, rozpoczęło się Powstanie Listopadowe. Po Powstaniu Styczniowym zakon uległ kasacie, a w jego miejsce powołano parafię solecką.