Zielonogórzanin Zbigniew Szymoniak (ur. w 1957 r.) maluje od 30 lat. Skończył Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Poznaniu. Jest żonaty. Ma trzy córki. Po studiach bardzo aktywny w środowisku plastyków naszego miasta, opuścił je po pewnym czasie. Zamieszkał w Wiedniu, gdzie malował i miał wystawy. Wrócił do Zielonej Góry w 1990 r.
Dlaczego? Jak powiedział w rozmowie, dla niego ważna jest Ojczyzna. Gdy spytałam, czy nasze miasto daje mu dobre warunki pracy, odpowiedział, iż godzi się z tymi warunkami, które są (jest pedagogiem w Zespole Szkół Plastycznych). Dalsza nasza rozmowa dotyczyła obrazu, przed którym stanął artysta. Jest on zatytułowany: Niewiasta pustyni o skrzydłach orła. Inspiracją do tego obrazu była figurka Matki Bożej w miejscowości Naju w Korei, która płacze krwawymi łzami. Jak wykazały badania, są to łzy i krew ludzka. Pan Zbigniew od razu uwierzył w prawdziwość łez, choć jeszcze tych badań nie było. Będąc w Ziemi Świętej, Z. Szymoniak bardzo przeżył to, że mógł dotknąć kamieni, które są związane z historią zbawienia. Fotografie tych kamieni, jak również panorama Jerozolimy, wiszą wśród obrazów na czołowym miejscu wystawy. Są to: kamień przemienienia, namaszczenia, wniebowstąpienia i kamienie na Synaju. Artysta uważa, że te dwa przeżycia wpłynęły na jego nawrócenie i powrót do Kościoła, co nastąpiło w latach 1993-94.
Wszystkie wystawione obrazy i rysunki pochodzą z ostatnich lat. Tytuły obrazów są z nimi w ścisłym związku. Widziałam kilka obrazów zatytułowanych IHS. W obrazach tych mamy wyobrażenie Hostii, bo dla malarstwa - powiedział Z. Szymoniak - inspiracją jest życie eucharystyczne. Jest wiele obrazów mających w tytule słowo „anioł”. Są to m.in. anioły: pocieszenia, światłości, nadziei, siódmej plagi, Anioł Stróż. Wszystkie obrazy mają dużo światła. Nie tylko jednak aniołowie i wyobrażenia Hostii królują na wystawie. Na mnie duże wrażenie zrobił obraz Ukrzyżowanie Europą. Olbrzymie gwoździe przebijają ręce Pana Jezusa na krzyżu i widać cieknącą krew. Reszta postaci pozostaje niewidoczna, są na niej niby-strzały, niby-trójkąty. Niektóre skierowane w miejsce, gdzie można się domyślać postaci Zbawiciela...
Wystawę otworzył Wojciech Kozłowski, dyrektor Galerii BWA. Dla niego Z. Szymoniak jest kimś ważnym, bo utwierdzał go w tym, co robi - w zajmowaniu się sztuką, a poza tym dlatego, że zaufał jego galerii. Natomiast bohater tego dnia ze wzruszeniem przyznał, że nie spodziewał się tak licznej frekwencji. Swoją sztukę określił jako „mistyczne doświadczenie z okolic sztuki abstrakcyjnej”. Uważa też, że jego sztuka jest czytelna. I przy tym pozostańmy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu