Wielu z nas miało szczęście spotkać się z Ojcem Świętym, wielu jeszcze planowało pielgrzymkę do Rzymu, na spotkanie z Piotrem naszych czasów, z naszym Umiłowanym Rodakiem. Plany Boże jednak są inne niż ludzkie. Sam Ojciec Święty w rozmowach o spotkaniu w przyszłości, o pielgrzymkach również mówił zawsze: „jak Pan Bóg pozwoli”.
Choć mija rok od odejścia do domu Ojca Jana Pawła II, to jednak ciągle mamy w uszach słowa abp. Leonardo Sandri, które wygłosił na Placu św. Piotra w Rzymie: „O godz. 21.37 nasz Ojciec Święty powrócił do domu Ojca”. Ogromna rzesza wiernych rzeszowian tę wiadomość usłyszała w sanktuarium Pani Rzeszowa, gdzie pod przewodnictwem pasterza diecezji bp. Kazimierza Górnego odprawiana była Msza św. o łaski potrzebne dla ciężko chorego Ojca Świętego. Choć choroba powoli przygotowywała świat na przyjęcie tej wiadomości, to jednak trudno było z nią się oswoić. Jak w ostatnich dniach życia, tak i teraz cały świat padł na kolana. Wierni mieli tylko jedną drogę, tę która prowadzi do świątyni i na plac modlitwy. Szli młodzi i starsi, dorośli i dzieci. Jak w całej Ojczyźnie, tak i w bardzo wielu domach naszej diecezji każdego dnia o godz. 21.37 w oknach mieszkań zapalane były świece na znak jedności w modlitwie i czuwaniu. W sanktuarium Pani Rzeszowa do dzisiaj każdego drugiego dnia miesiąca o godz. 20.00 jest odmawiany Różaniec, a po nim Msza św. o rychłą beatyfikację Jana Pawła II. W dniach poprzedzających pogrzeb w naszym mieście przede wszystkim młodzież organizowała spotkania modlitewne i marsze. 4 kwietnia po Mszy św. w katedrze został ustawiony i poświęcony głaz na Błoniach Papieskich z inicjatywy Władz Miasta i Biskupa Rzeszowskiego. 7 kwietnia kilka tysięcy wiernych, zwłaszcza młodzieży akademickiej, przemaszerowało ulicami miasta z kościoła Saletyńskiego pod pomnik Jana Pawła II przy kościele Chrystusa Króla w Rzeszowie. Wcześniej, ogromna rzesza wiernych uczestniczyła we Mszy św. odprawianej pod przewodnictwem bp. Edwarda Białogłowskiego na Rynku Rzeszowskim.
W bardzo wielu miejscach zapalono tysiące lampek, w świątyniach oblężone były konfesjonały. Każdy chciał „coś” ofiarować zmarłemu Papieżowi. Wielu przyznało, że śmierć Piotra naszych czasów przyczyniła się do przemiany ich życia, jednali się powaśnieni i przyrzekali żyć w zgodzie. W dniu pogrzebu ulice miasta opustoszały zupełnie, było tak, jakby miasto wymarło. Z diecezji rzeszowskiej kilka tysięcy wiernych uczestniczyło w pogrzebie Papieża w Rzymie.
Dzisiaj, po roku warto sobie zadać pytanie: Czy Jan Paweł II „stojący w oknie domu Ojca” jest z nas, Polaków zadowolony? Czy jego nauczanie jest programem naszego życia?, bo chyba na tym najbardziej Mu zależało. Zapewne chciałby, by wielki entuzjazm, który towarzyszył nam w spotkaniach z Nim, teraz towarzyszył naszej wielkiej gorliwości w życiu duchowym i w służbie bliźnim.
Pomóż w rozwoju naszego portalu