Renata Jochymek: - Jak wygląda status materialny ludzi z którymi księża pracowali?
Ks. Mieczysław Kijaczek: - Wszyscy niewiele zarabiają.
Ks. Józef Marek Fiut: - 4 dol. na miesiąc otrzymuje nauczycielka, co nie starczy nawet na 1 kg wołowiny, bo najsłabszej jakości mięso kosztuje 5 dol.! Ale ta nauczycielka za 4 dol. może sobie kupić 5 wiadereczek mąki i coś sobie ugotować. Taki zarobek może starczyć na 5, 6 dni dla 2, 3 osób, ale tam przecież są dużo liczniejsze rodziny, nawet 10-osobowe. Dla nas jest to Bożym sekretem, jak to Pan Bóg potrafi tym ludziom pomóc. Oni nie mają za co kupić jedzenia, a przecież żyją!
- Ale przecież z czegoś muszą żyć...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. Józef: - Tam jest rozbudowany system pożyczek. W zasadzie wszyscy żyją od pożyczki do pożyczki. Nikt się nie przejmuje czym zapłaci, czy będzie miał kiedykolwiek możliwość oddać... Jak tylko się da pożyczyć, a jeść przecież każdy musi, to pożyczają...
Ks. Krzysztof Sobański: - Największa część tej ludności to bezrobotni, którzy nie mają żadnej pracy, a ci którzy uprawiają ziemię też nie mają żadnych regularnych dochodów. Egzystencja codzienna tych Kongijczyków jest dla mnie Bożym cudem, cudem Bożej Opatrzności.
Reklama
Ks. Józef: - My często, mówiąc o Afryce, przykładamy nasze europejskie normy, które tam się zupełnie nie sprawdzają. Stąd nawet nasze opowiadanie też jest nieprecyzyjne. Pod tym samym słowem są 2 różne pojęcia. My możemy nawet starać się przybliżyć tę afrykańską codzienność, ale i tak tego nigdy nie przedstawimy prawdziwie.
- Jednak europejscy księża robią wszystko, by ta kongijska codzienność była choć trochę podobna do naszej, cywilizowanej, europejskiej, przecież po to choćby zakłada się szkoły takie jak ta w Diur. Jak się Afrykańczycy wykształcą, to znajdą jakąś pracę i będą mogli w miarę normalnie egzystować...
Ks. Krzysztof: - Jeżeli chodzi o Kolwezi, to tam jest kopalnia miedzi, która wiele lat temu dawała zatrudnienie ok. 20 tys. ludzi, ale prawie połowę tych ludzi zwolniono, bo kopalnia jest w stanie upadłości.
Ks. Józef: - Oni myślą, po co się uczyć, i tak to nic nie da. Afryka to jest zamknięte błędne koło. Obojętnie, z którego punktu byśmy wyszli, sądząc, że potrafimy to zmienić, wrócimy do tego punktu, bo tego się nie da zmienić. Załóżmy, że postawimy na przemysł, że damy ludziom zatrudnienie. Kwestia przygotowania tych ludzi, szkolnictwo, transport, prąd, drogi... Wszystko prowadzi do tego, że ten punkt - dobry - z którego chcieliśmy wyjść, jest nieodpowiedni. Trzeba szukać innego.
Reklama
Ks. Mieczysław: - Weźmy szkolnictwo. Dobrze, postawmy na edukację. To też doprowadzi nas do tego, że absolwenci szkół też z tego nic nie będą mieli, bo nie znajdą nigdzie pracy zgodnej ze swoimi kwalifikacjami... To weźmy komunikację. Ale po co dobra komunikacja, jeżeli ona niczemu nie służy... Trzeba byłoby naprawiać sytuację kompleksowo, a na to nie ma pieniędzy - potrzebne byłyby astronomiczne kwoty!!!
- Ale przecież księża to robią...
Ks. Mieczysław: - Dobrze, robimy, ale w małej skali, która nie przekłada się na jakąś radykalną zmianę. Dobrze, że są osoby, instytucje - jak Kościół, które tym biedakom pomagają, ale to wszystko za mało!
Ks. Józef: - Kościół nie jest w stanie naprawić tego, co należy do państwa...
Ks. Krzysztof: - Opóźnienia cywilizacyjne Afryki są tak ogromne, a Kościół nie potrafi stworzyć przemysłu, nie potrafi dać zatrudnienia wielkiej liczbie bezrobotnych, zresztą Chrystus nie jest królem z tego świata, Chrystus nie po to przyszedł na świat, żeby wyzwolić Izrael spod Rzymian, nie! I my sobie zdajemy sprawę, że właśnie to głoszenie Ewangelii daje człowiekowi wolność, daje silną wolę, szczęście wieczne, ale musimy powiedzieć sobie, że misjonarz cierpi, bo nie potrafi dać tym ludziom szczęścia doczesnego.
Ks. Mieczysław: - Ksiądz wiele razy staje w takiej pozycji bezradności. Chciałby coś zrobić, ale po prostu się nie da.
Ks. Krzysztof: - Musimy to przyjąć, że misjonarz musi z tym żyć, że nie potrafi przebić głową muru.
Reklama
Ks. Mieczysław: - To nie jest takie proste. Ja miałem 450 dzieci w przedszkolu. I co z tego, że one bardzo wiele się nauczyły, jeżeli rodzice po kilku tygodniach ich pobytu w szkole państwowej przychodzili i pytali, po co te dzieci tyle nauczyliśmy. One się zmarnują... Nic z tego nie będzie... I to jest cały ból, że my chcemy coś zrobić, próbujemy coś robić i robimy, ale nasze środki są tak niewielkie... Mnie się wydaje, że światu nie zależy, by kraje III Świata, w ogóle kraje biedne miały choć trochę lepiej...
Ks. Krzysztof: - My jesteśmy zakonnikami, ale przecież chcielibyśmy coś tam po sobie zostawić. A teraz światem rządzi pieniądz. Jeśli się nie ma tych możliwości, to człowiek musi się ograniczyć do tego, żeby z tymi ludźmi przebywać. Jeżeli Europa mi nie da pieniędzy, to ja nie zbuduję kaplicy, szkoły, ośrodka zdrowia, będę tylko głosił kazania, ewentualnie będę uczył dzieci i na tym moja działalność się kończy. Misjonarz musi mieć zaplecze misyjne tutaj, w kraju, który pozwolił mu się urodzić, zostać księdzem, wysłał go na misję. Tu jest wielki apel do wszystkich wiernych, by poczuwali się do współodpowiedzialności. Chcielibyśmy, by nasi rodacy zdawali sobie sprawę, że budowa kaplicy zależy również od tej ich złotówki, by czasem wspomogli misje...
Ks. Józef: - Nam czasami jest przykro, bo i przez Afrykańczyków jesteśmy postrzegani jako skąpcy. Gdy przyszedłem na parafię po Szwajcarze i nie miałem tyle pieniędzy co on, Kongijczycy uznali, że jestem skąpy, bo nie chcę pożyczać! Tamten - też biały ksiądz zawsze pożyczał, zawsze wspomógł, a ten nie chce... Oni nie potrafili zrozumieć, że biały człowiek może nie mieć pieniędzy, nawet na benzynę, bo jeżeli Szwajcarowi nigdy niczego nie brakowało, ba, miał fundusze i na pożyczki, i na dożywianie wielkiej liczby ludzi, i nawet zbudował kaplicę, a ja nie mam, czyli coś tu nie gra...
Ks. Mieczysław: - Tak, oni szybko się orientują, że my, owszem pomagamy, ale raczej dajemy wędkę, a tamci dawali rybę... To chyba jest lepsze, ale i na tę wędkę nie starcza...
Ks. Krzysztof: - A przecież wszyscy się staramy i nie chcemy, by nas traktowano tylko dlatego, że jesteśmy z Polski, jako kogoś mniej wartościowego... Przecież tacy nie jesteśmy...