Rząd Millera wystąpił z inicjatywą skrócenia okresów ochronnych
na zakup polskiej ziemi przez cudzoziemców. Dziwi ta ustępliwość:
dystans dzielący Polskę od krajów UE wynosi mniej więcej tyle, ile
trwał okres PRL-owskiej "zamrażarki" - pożądane więc byłyby raczej
dłuższe niż krótsze okresy ochronne. Przypomnijmy, że przed 1939
r. Polska sytuowała się - pod względem rozwoju gospodarczego i stopy
konsumpcji - na poziomie ówczesnych Włoch i Portugalii.
Swe intencje rząd Millera tłumaczy tak: im szybciej cudzoziemcy
będą mogli nabywać ziemię - tym szybciej zaczną w Polsce inwestować,
zatem i zatrudniać Polaków, co przyśpieszy rozwój gospodarczy i ograniczy
bezrobocie.
Tak być może, ale nie musi.
Od zakończenia II wojny światowej widoczne są intensywne
wysiłki Niemców, by przezwyciężyć jej negatywne dla siebie skutki.
Tymi negatywnymi skutkami był podział Niemiec, oddanie Bundeswehry
pod całkowitą kuratelę NATO-wską oraz utrata ziem wschodnich (obecnych
polskich Ziem Zachodnich). Podział Niemiec został już przezwyciężony,
niemieckie dążenie do utworzenia europejskich sił zbrojnych (niezależnych
od NATO) można odebrać jako próbę oswobodzania niemieckiej armii
spod kurateli amerykańskiej, pozostawałaby zatem jeszcze delikatna
kwestia niemieckiego powrotu na dawne ziemie wschodnie. Żadne rozwiązania
manu militari, oczywiście, w rachubę nie wchodzą, ale - stopniowa
kolonizacja i dominacja gospodarcza? Czemu nie?... Bo to przecież
nie Hiszpanie, Włosi czy Portugalczycy będą inwestować głównie na
polskich ziemiach zachodnich - jeśli już, to raczej chyba Niemcy?
Byłoby może i dobrze, gdyby Niemcy inwestowali i zatrudniali
polskich pracowników, byłoby jednak lepiej, gdyby inwestowali Polacy
i zatrudniali polskich pracowników... Jednak po przystąpieniu Polski
do UE nie tylko Polacy będą mogli podejmować pracę w Niemczech, ale
i Niemcy w Polsce. W internecie, w serwisie "Inne strony integracji"
znaleźć można informację następującej treści: "Bezrobotni z Niemiec
już niedługo będą pracować w Polsce. Niemieckie władze finansują
rozwój współpracy między polskimi i niemieckimi firmami. Dzięki temu
Niemcy znajdą pracę w Polsce. Projekt nosi nazwę Saara". W innej
informacji inernetowej można przeczytać: "Od trzech miesięcy trwają
usilne zabiegi o zarejestrowanie niemieckiej fundacji, której statut
przewiduje gromadzenie informacji o ´tymczasowych´ właścicielach
posiadłości niemieckich".
Dodajmy, że na gruncie prawa międzynarodowego sprawa
tych "niemieckich posiadłości" nie jest jednoznacznie do końca wyjaśniona!
Byłoby lepiej "dmuchać na zimne", zachować pożądaną ostrożność
i nie śpieszyć się tak ze skracaniem okresów ochronnych. Już dziś
zresztą cudzoziemcy, którzy chcą inwestować w Polsce, znajdują ku
temu dobre warunki, z ulgami i podatkowymi przywilejami włącznie.
Skąd więc te naciski na szybsze nabywanie własności ziemskiej w Polsce:
czy idzie tu tylko o "równość gospodarczą" (której i tak nie ma,
ze względu na gospodarcze zapóźnienie Polski), czy w tle kryje się
niemiecka polityka?...
Pomóż w rozwoju naszego portalu