Pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju przenoszą nas do ogrodu Eden - miejsca poza przestrzenią i czasem, gdzie Bóg, niczym ludzki artysta, udoskonala swoje dzieła stworzenia. Nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam - mówi do siebie zatroskany Stwórca, obserwując samotnego Adama. Na nic jednak zdaje się cały świat natury, zastępy zwierząt - żadne ze stworzeń nie jest w stanie odpowiedzieć na ludzką samotność. Potrzeba dopiero Ewy, stworzonej z boku pogrążonego w głębokim śnie Adama, aby człowiek wreszcie stał się kompletny, aby odnalazł towarzysza swej wędrówki.
Nikt z nas nie został stworzony po to, aby samotnie przemierzać drogi ziemskiego życia. Potrzebujemy drugiego człowieka, z którym będziemy dzielić radość i ciężar naszych dni. Hebrajskie słowo ezer, którym Bóg określa Ewę, to nie pomocnica lub zwykła pomoc domowa. W Biblii, prócz żony, określa się nim także pomoc, ostoję, podporę, którą jest sam Bóg, o którą woła człowiek zagrożony niebezpieczeństwem. Samotność to prawdziwe zagrożenie dla naszego życia - jak powietrza potrzebujemy relacji z drugim, relacji, która otwiera nas na otaczający świat, dzięki której poznajemy także nas samych, unikając losu smutnej zamkniętej w sobie monady.
Ewa przychodzi na świat podczas snu Adama. Mimo że wiąże ich ze sobą wspólne ciało i los stworzenia, są dla siebie absolutną tajemnicą. Są sobie równi na poziomie tajemnicy; ich początki i ich przeznaczenie znane są tylko Bogu. A jednak te dwie tajemnice, nieznane sobie wyspy, są skazane na to, aby żyć ze sobą, w przeciwnym razie pozostaną niekompletne. Jesteśmy skazani na to, aby przerzucać mosty pomiędzy naszymi brzegami, aby tkać nasze ludzkie relacje w małżeństwie, rodzinie, przyjaźniach - tylko wówczas odnajdujemy prawdziwy smak naszego ludzkiego życia.
Budowanie relacji to jednak często długa, a na pewno skomplikowana operacja. Kto zagwarantuje, że nasze ludzkie wybory i obietnice przetrwają próbę czasu, próbę naszych słabości i różnic charakterów? Naturalnie więc powtarzamy pytanie zadane Jezusowi: „Czy wolno mężowi oddalić żonę?”. Czy musimy się obarczać ciężarami ponad nasze siły, wiernością do końca naszym obietnicom? Stary Testament znał i dopuszczał rozwody: Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie (Pwt 24,1-3). W czasach Jezusa istniały dwie szkoły, Hillela i Szammaja, które interpretowały ten fragment albo liberalnie - pozwalając na rozwód pod jakimkolwiek pretekstem, albo bardziej rygorystycznie, dopuszczając rozwód tylko w przypadku zdrady małżeńskiej.
Jezus w Ewangelii Marka nie odpowiada się za żadną ze współczesnych sobie szkół. Rozwód to tylko dowód zatwardziałości ludzkiego serca; nie ma go w pierwotnym zamyśle Boga. Mąż i żona za sprawą Boga stają się jednym ciałem - czy możliwym jest rozdzielenie bez szkody żyjącego organizmu? Dwa kolejne zdania wyjaśnienia, jakiego udziela swoim uczniom, odnoszą się do różnic między szkołami rabinistycznymi, wprowadzając charakterystyczną dla nauczania Jezusa nowość - równość pomiędzy mężczyzną i kobietą. Oboje, nie tylko kobieta, są winni cudzołóstwa, jeśli porzucą swych życiowych partnerów, aby zawrzeć nowy związek. Czemu ma służyć ta surowość? Jezus doskonale wie, że tylko jeden rodzaj miłości może uleczyć ludzką samotność - miłość bezwarunkowa, do końca. Wszystko inne to smutny, przebrany za miłość egoizm.
Pomóż w rozwoju naszego portalu