Po co za granicę?
Reklama
Głównym powodem wyjazdu za granicę są na pewno pieniądze. Dla wielu Polaków, którzy nie widzą w kraju szansy na normalną i spokojną egzystencję, emigracja na Zachód to walka o godziwe życie. Zwłaszcza że dziś wyjazd za granicę nie wiąże się z wieloma zabiegami administracyjnymi czy problemami z szukaniem pracy. Mamy nieporównanie mniej ograniczeń, a przy tym znacznie lepiej znamy obce języki. Nie dziwi więc, że znający języki 20-, 30-latkowie, bez pracy, mieszkań czy szansy na lepszą przyszłość decydują się wyemigrować - zwłaszcza gdy porównają standardy życiowe swoich rówieśników z Unii Europejskiej. Ważny dla młodych jest także rozwój własnych możliwości, poznawanie nowych kultur i krajów. Wiele jest więc takich głosów, jak Magdy Orzechowskiej, tegorocznej maturzystki z Wrocławia: - Po maturze wyjeżdżam do Anglii - mam tam możliwość podjęcia studiów, a potem pracy w zawodzie, który sobie wybrałam. W porównaniu z Polską to zupełnie inny świat. Wiem, bo wiele słyszałam od ludzi, którzy tam żyją. Świat perspektyw, możliwości i rozwoju.
Nie wszyscy jednak chcą wyjeżdżać z kraju. Wielu młodych widzi w nim przyszłość dla siebie, tutaj chce pracować, zakładać rodziny, tu rozwijać swoje talenty i przyczyniać się do wzrostu gospodarczego. - Zdaję sobie sprawę, że za granicą są większe możliwości, ale ja nie wyjechałabym, nawet gdyby proponowano mi dziesięć razy lepiej płatną pracę w moim zawodzie. Zostając tu, rozwijamy nasz kraj i to jest rzecz niezwykle ważna, ważniejsza niż własny luksus. Powinniśmy szanować ojczyznę, uczyć się patriotyzmu. Kto jak nie my, młodzi, może pokazać światu, że Polska jest coś warta - mówi Ola Jędrysiak, studentka II roku Uniwersytetu Wrocławskiego.
Nie zawsze różowo…
Reklama
Nie każdy wyjazd „za chlebem” kończy się znalezieniem wymarzonej pracy, sukcesem finansowym, zadowoleniem. Wielu przybyszów nie radzi sobie w nowej rzeczywistości, rośnie więc liczba Polaków szukających pomocy w organizacjach polonijnych. Rynek pracy za granicą to nie eldorado i też ma swoje wady. Zdarzają się nadużycia pracodawców, którzy płacą mniej niż obiecali, a i kupić za swoją pensję w kraju, w którym się zarabia, można znacznie mniej. Pojawiają się także te same problemy, co i w Polsce - nie wszyscy, którzy szukają pracy, ją znajdują. Jeśli nie ma się odpowiedniego wykształcenia, znajomości języka bądź umiejętności potrzebnych na danym rynku, dużo się nie zyskuje. Liczyć się też własna inicjatywa i mobilność. Wszyscy, którzy wyjeżdżają za granicę wierzą, że tam będzie im lepiej. Ale najpierw powinni się głęboko zastanowić się, czy sobie poradzą, czy bilans zysków i strat związanych z wyjazdem wyjdzie dla nich na korzyść. Nawet jeśli zyskuje się lepszą pracę, to często kosztem większej liczby godzin do przepracowania. A i większe zarobki za granicą niekoniecznie rekompensują rozłąkę z rodziną i przyjaciółmi, tęsknotę, samotność. Duża izolacja od żony, męża, dzieci zawsze przynosi negatywne skutki - nierzadko rozpad rodziny. Nie mówiąc o tym, że w obcym kraju jest się tylko przybyszem, obywatelem drugiej kategorii. Z pozoru dobre intencje mogą przynieść więcej szkód niż korzyści.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wyzwanie dla Kościoła
Wielką rolę w życiu młodych ludzi przebywających na emigracji stanowi wspólnota ludzi, którzy mogą im pomoc, którzy są otwarci, którzy ich zrozumieją. Potrzebują oparcia i często znajdują je w polskich duszpasterstwach. - Dla Polskiego Kościoła wyjazd 1 mln młodych ludzi jest widocznym znakiem, że szukają oni swojego miejsca z punktu widzenia realizacji samego siebie i w sensie ekonomicznym. Mamy nadzieję, że wielu z nich powróci, kiedy szanse się wyrównają, kiedy w kraju będą należyte płace i zabezpieczenie socjalne - mówi bp Edward Janiak, wikariusz generalny archidiecezji wrocławskiej, przewodniczący Rady ds. Migracji Turystyki i Pielgrzymek KEP. - Dla Kościoła jest to na pewno wyzwanie. Jeżeli wyjdziemy naprzeciw młodym, będzie to szansa powstania nowych wspólnot i ożywienia już istniejących. Kościół ponosi za nich odpowiedzialność, musi więc pomyśleć o polepszeniu duszpasterstwa dla osób na emigracji. W krajach, gdzie są już struktury polskich misji, miejsca zaczepienia, powiększamy liczbę duszpasterzy. Natomiast tam, gdzie przy diecezjalnych parafiach trzeba dopiero tworzyć polskie duszpasterstwo, jest to o wiele trudniejsze. Będziemy jednak to robić, ponieważ Polacy pragną spotykać się między sobą, modlić się po polsku, czuć łączność i wspólnotę, tak potrzebną z daleka od kraju.
Kard. Henryk Gulbinowicz
Reklama
Uważam, że dla mieszkańców tych krajów, do których Polacy emigrują to jest mimo wszystko bomba dobra. Ja w tym roku, w Wielkim Poście, prowadziłem rekolekcje w kościele Chrystusa Króla w Londynie. Anglicy zatrzymywali się i dziwili się, że tak dużo osób jest w kościele. Potem Polacy stali w kolejkach do konfesjonałów - dla miejscowych to było prawdziwe zjawisko. Ożywienie chrześcijaństwa w tych krajach jest przecież bardzo potrzebne, a dla nas to szansa na dawanie świadectwa. Trzeba tam posyłać nie tylko księży, trzeba przygotowywać laikat. Jak? Gdybym ja był proboszczem tych, którzy wyjeżdżają, to powiedziałby tak: Przyjdź do mnie przed wyjazdem, a coś ci dam. I przygotowałbym mu takie duchowe wytyczne w punktach, żeby wiedział, czego ma się trzymać. I dałbym mu to na piśmie.
Ania Polaczkiewicz
Reklama
Wyjechałam zaraz po studiach z zamiarem zostania na trzy miesiące. Pobyt przedłużył się do pięciu lat, w zasadzie to już sześć. Po pięciu latach studiów na filologii angielskiej pojawia się pytanie: co dalej? Odpowiedź była jedna: praktyczna nauka języka za granicą i chęć przeżycia przygody. A więc Londyn, gdzie możliwości były nieograniczone. Skończyłam dwuletnie podyplomowe studia tłumaczeniowe na Uniwersytecie Westminsterskim w centrum Londynu. Potem pojawiła się możliwość pracy w firmie, która zajmuje się tłumaczeniem filmów na DVD, a więc propozycja nie do odrzucenia. Dla mnie wyjazd do Anglii był od samego początku wielką przygodą, o której marzyłam od początku studiów. Powód, dla którego przedłużał się mój pobyt z roku na rok był wciąż ten sam: zdobywanie doświadczenia w zawodzie, czyli szlifowanie języka i poznawanie nowej kultury. Poznawanie samej siebie.
Początki były bardzo trudne. Znalezienie dobrego i niedrogiego mieszkania graniczyło z cudem. Z pracą było o wiele łatwiej, tyle tylko, że nie każdy aspirujący tłumacz chce robić karierę w hotelarstwie. Trzeba było sobie z tym poradzić. Dopiero po dwóch latach udało mi się dostać na praktykę w firmie, w której pracuję do dziś. A dzięki temu, że znalazłam się w odpowiednim miejscu i w odpowiednium czasie, zostałam wysłana na placówkę do USA.
Każdy dzień przynosi nowe wyzwanie. Nie czuję się emigrantką w pełni tego słowa znaczeniu. Tęsknię za tym, co znajome, polskie, ale obcowanie z inną kulturą na co dzień jest teraz dla mnie o wiele bardziej kuszące niż zapuszczanie korzeni w rodzinnym kraju. Nie uciekam przed Polską, ale cieszę się, że mam wolność wyboru i że los pozwolił mi na spełnienie marzeń o podróżach. Z całego serca polecam!
Oprac. AB
„Wracajcie do Wrocławia, tu jest praca!”
Tą kampanią władze stolicy Dolnego Śląska starają się nakłonić do powrotu z zagranicy młodych i zdolnych ludzi, dla których jest miejsce i praca we Wrocławiu. Każdego dnia wiele osób decyduje się na wyjazd i zatrudnienie poza granicami ojczyzny, co sprawia, że w kraju zaczyna brakować rąk do pracy. Pomysł kampanii to promowanie Wrocławia i pokazywanie dobrych stron życia w Polsce. Stąd ogromne billboardy pokazujące miasto z jak najlepszej strony i zachęcające nie tylko wrocławian, ale i ludzi z całej Polski do przyjazdu i podjęcia tutaj pracy. Wrocławscy urzędnicy odbyli także spotkania z rodakami, głównie w Londynie czy Dublinie, podczas których namawiali ich do powrotu, przedstawiając nowe możliwości, jakie oferuje miasto. Dodatkowo w lokalnych angielskich gazetach pojawiają się ogłoszenia z wrocławskimi ofertami pracy.
Akcja, na jaką zdecydował się Wrocław, jest pierwszą tego typu inicjatywą w Polsce. Jej celem nie było tylko nakłonienie do natychmiastowego powrotu: - Chcieliśmy wywołać w Polsce dyskusję o problemie emigracji zarobkowej, poza tym pokazać Wrocław, który znakomicie się rozwija, a także nawiązać i utrzymać stały kontakt z Polonią. Chodzi również o to, by za kilka lat, kiedy Polacy na emigracji zdecydują się wrócić, przyjechali właśnie do Wrocławia, który oferuje dobre warunki do życia. - mówi Marcin Garcarz z biura prasowego Urzędu Miasta Wrocławia.
ML
Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia
Reklama
Masowa emigracja młodych, wykształconych ludzi, ich rozczarowanie oraz przekonanie o braku perspektyw w Polsce - musi budzić niepokój.
Wrocławska akcja „Wracajcie...” chce zwrócić uwagę na ten problem, a także otworzyć pole do publicznej dyskusji. Skala wyjazdów pokazuje, że najpierw trzeba się zastanowić, dlaczego tak się dzieje - nie chodzi tu jedynie o różnicę w zarobkach - a następnie trzeba wdrożyć program „naprawczy”. Dotychczas politycy nie chcieli zauważać tego problemu. Teraz już go widzą.
Szanując wolność wyboru własnej drogi życiowej, chcemy podtrzymać kontakt z Polakami, zainteresować ich Wrocławiem, zwrócić uwagę na możliwości, jakie oferuje nasze miasto.
Chcemy pokazać osobom, które zdecydowały się na emigrację, że Wrocław i Polska nie zapomniały o nich. Ich przyszłość, może nie dziś i nie jutro, ale pojutrze, może być związana z naszym krajem. Młodzi ludzie powinni dostrzec szanse swojego rozwoju w Polsce.
Niech wybiorą Wrocław! Potrzebujemy ich!
AB
Statystyki
Wykształcenie polskich emigrantów wyjeżdżających w ciągu ostatnich lat w celach zarobkowych
15 % wykształcenie wyższe
28 % wykształcenie średnie zawodowe
30 % wykształcenie zasadnicze zawodowe
14 % wykształcenie średnie ogólnokształcące
Wiek emigrantów
50 % osoby w wieku 20 - 30 lat
21 % osoby w wieku 30 - 40 lat
14 % osoby w wieku 40 - 50 lat
Dane z urzędów w Irlandii i Wielkiej Brytanii
W 2006 r. na Wyspy Brytyjskie przyjechało znacznie więcej Polaków niż rok wcześniej.
Irlandzkie Ministerstwo Spraw Społecznych i Rodziny podaje, że numery irlandzkiego ubezpieczenia społecznego (PPS) w 2006 r. nadano prawie 90 tys. Polaków. To o 25 tys. więcej niż w 2005 r. Nikt nie wie dokładnie, ilu Polaków mieszka w Irlandii, szacuje się, że od 100 do 250 tys.
Liczba osób otrzymujących numer ubezpieczenia społecznego (NINo) w Wielkiej Brytanii od czerwca 2005 do czerwca 2006 wyniosła 171 tys. W poprzednim roku było to 62 tys. Inaczej niż w Irlandii numer dostają tylko osoby pracujące lub występujące o zasiłki, nie otrzymują ich uczniowie czy niepracujący małżonkowie. Z kolei dane z rejestru pracowników WRS sugerują, że liczba Polaków przyjeżdżających do Wielkiej Brytanii zaczyna się stabilizować.
Zebrała ML