Reklama
Najpierw cesarski Wiedeń. Tu w kościele Kapucynów pierwsza Msza św. Potem wizyta w podziemiach, gdzie spoczywają austriaccy władcy. Wspaniałe sarkofagi i skromne trumny, i złota czaszka w cesarskiej koronie. Można mieć wielką władzę na ziemi, ale wobec śmierci jesteśmy równi…
Po nocnej podróży jesteśmy w słonecznej Umbrii. To ziemia świętych, porośnięte lasami wzgórza, na szczytach których usadowiły się urokliwe miasteczka. Najpierw stajemy w zalanej porannym słońcem Padwie u stóp św. Antoniego, czyli, jak mówią Włosi, Il Santo. Pełna spokojnego piękna bazylika należy do arcydzieł sztuki światowej. Kaplice kryjące szczątki oraz relikwie św. Antoniego przeżywają oblężenie...
Potem Orvieto, które robi wrażenie położeniem i wspaniałą katedrą, majestatycznie górująca nad okolicą. Imponuje kolorystyką, portalami i fantazyjnymi detalami fasady, plątaniną kolumienek i wieżyczek. Jej zdobnictwo należy do największych osiągnięć XIV-wiecznej rzeźby włoskiej, a wewnętrzne polichromie są uznawane za jedne z najpiękniejszych na świecie. Świątynię zbudowano na pamiątkę tzw. Cudu Eucharystycznego z pobliskiego Bolsano w 1263 r. Według legendy, pewien ksiądz wątpiący w przeistoczenie Ciała i Krwi Chrystusa podczas Eucharystii odprawiał Mszę św. Wówczas z hostii zaczęła kapać krew, która poplamiła leżący na ołtarzu korporał. Poplamiony materiał przesłano do papieża Urbana IV, który przebywał w tym czasie w Orvieto i niezwłocznie ogłosił cud, rok później nakazano obchodzenie święta Bożego Ciała. Tutaj kolejna wspólna pielgrzymkowa Eucharystia.
W Watykanie
Wieczne Miasto... Rzym. Tu na każdym kroku spotyka się ślady przeszłości. Tu jest serce Kościoła. Przyjechaliśmy, aby dziękować za 15 lat istnienia naszej diecezji, za kapłanów, siostry zakonne, instytucje diecezjalne. Na audiencji na Placu św. Piotra grupa rzeszowska była jedną z największych z bp. Edwardem Białogłowskim na czele.
Na początku pierwsze wzruszenie. Niedaleko przejeżdża papieski samochód. Z bliska można zobaczyć Benedykta XVI i jego wzniesioną w geście błogosławieństwa rękę, znajomy uśmiech i dobre oczy… Powitania w różnych językach i wreszcie słowa Papieża skierowane do nas. Później wizyta u grobu Jana Pawła II. Szybkie pokłonienie się nad Jego grobem. Jedno spojrzenie, może zdjęcie… Ale ile uczuć. Mszę św. przed głównym ołtarzem bazyliki celebrował bp Edward Białogłowski. Stając tu w Watykanie zostawiliśmy w sercu Kościoła wszystkie nasze prośby, intencje, radości i smutki.
Piękno Rzymu jest niesamowite. Jeśli ktoś przyjechał tu pierwszy raz, będzie chciał wrócić. Tego miasta nie zapomina się nigdy.
Góry, Rita i Franciszek
Najpierw Monte Cassino. Aż trudno sobie wyobrazić, że w 1944 r. miejsce to było wielkim rumowiskiem. A jednak… Najpierw przestronna, spokojna architektura dziedzińca - dzieło Bramantego. Wnętrze bazyliki odbudowane według XVI- i XVII-wiecznych linii architektonicznych i dekoracyjnych, zachwyca pięknem, kunsztem dekoracji, bogactwem. Później Cmentarz polskich żołnierzy, którzy polegli tu podczas walk w maju 1944 r. Msza św. polowa i modlitwa za nich i o pokój. Aby nie było już więcej w naszej historii takich „rzędów białych krzyży”. Na pożegnanie z tą cząstką polskiej ziemi zostawiliśmy tu kwiaty i znicze.
Druga góra to groźny Wezuwiusz. Jego wybuch w 79 r. po n. Chr. zmiótł z powierzchni ziemi Pompeje i Herkulanum. Widok potężnego krateru, zastygłej lawy, rdzawego pyłu na ubraniu, włosach, przedmiotach przywodził na myśl tamtą tragedię. Jakże pokorny staje się człowiek wobec potęgi przyrody… Podczas gdy część grupy wspinała się na Wezuwiusz, inni modlili się w San Giovanni Rotondo u św. Ojca Pio.
Znowu urokliwe miasteczka i oczekiwana Cascia i Roccaporena. U św. Rity - patronki rzeczy trudnych i beznadziejnych - zostawiamy nasze najskrytsze prośby. Chodząc uliczkami, dróżkami, odwiedzając jej dom narodzin, niemal możemy „dotknąć” tej wielkiej świętej włoskiego narodu. Msza św. w bazylice w Cascia, u stóp relikwii św. Rity. Równocześnie część pielgrzymki przebywała u św. Franciszka. Asyż, czarujące miasteczko w środkowej Umbrii, przeniknięte duchem i duchowością Świętego, jest jego milczącym świadkiem.
Niestety kończy się pielgrzymka. Trzeba wracać. Jeszcze Loreto, nieduże włoskie miasto nad Adriatykiem w pobliżu Ankony. Z daleka widać kopułę wspaniałej bazyliki, która kryje w sobie nazaretański Domek Matki Boskiej. Za bazyliką, u jej podnóża, znajduje się polski cmentarz wojenny żołnierzy, którzy zginęli podczas walk w 1944 r. Po zapadnięciu zmroku, przed wspaniale oświetloną bazyliką na pożegnanie z włoską ziemią odśpiewaliśmy Litanię Loretańską.
Na koniec położone w Alpach austriackie Mariazell i Msza św. na Kahlenbergu w Wiedniu. I znowu kościół Chrystusa Króla w Rzeszowie i koniec pielgrzymowania. Pozostały przeżycia, wspomnienia...
Za trud organizacji i opiekę nad pielgrzymami w imieniu wszystkich uczestników składam podziękowania ks. Józefowi Kuli i księżom towarzyszącym nam na włoskich szlakach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu