Chrystus Pan założył na ziemi Kościół nie jako zwyczajną wspólnotę
uczniów czy innych osób, lecz jako "tajemnicę zbawczą". Oznacza to,
że On sam jest obecny w tym Kościele, a Kościół jest w Nim. Przez
Kościół Jezus prowadzi dalej w świecie dzieło odkupienia człowieka,
ponieważ Kościół jest Jego Ciałem. Chrystus powołał do życia tylko
jeden Kościół, który jest kierowany przez Ducha Świętego, wyposażony
w Słowo, sakramenty, posiadający sukcesję apostolską, czyli historyczną
ciągłość i posługę Piotra. Wszystkie te elementy są obecne w Kościele
katolickim.
Mimo wielkiej troski Jezusa o jedność w założonym Kościele,
od początku jego istnienia pojawiły się spory, rysy i pęknięcia.
Już Apostoł Paweł w Liście do Koryntian i Galatów piętnuje ludzi,
którzy głoszą jakieś inne nauki niezgodne z Ewangelią Chrystusa (
por. 1 Kor 11,18-19, Gal 1, 6-9). W Wieczerniku Jezus modlił się
słowami "aby wszyscy stanowili jedno" (J 17, 21) ale wcześniej przestrzegał,
że przyjdą "fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy (...) by w błąd
wprowadzać (...) nie chodźcie tam!, (...) nie wierzcie!" (Mt 24,
21-26). Poprzez kolejne stulecia spory narastały, rozbicie powiększało
się, ale też nie brakowało działań zmierzających do zażegnywania
sporów i likwidowania podziałów. Mimo tego największe trwałe podziały
miały miejsce najpierw na Wschodzie w 1054 r., gdy rozeszły się drogi
Kościoła zachodniego i wschodniego, a potem w wieku XVI na skutek
reformacji powstało na Zachodzie wiele wspólnot protestanckich. Rozbicie
chrześcijaństwa to przekreślenie woli samego Jezusa, a więc jest
ono grzechem i zgorszeniem dla świata. Nie wszyscy chrześcijanie
uświadamiają sobie taki stan rzeczy i dalej rozdarcie podtrzymują
albo go powiększają, o czym świadczy powstawanie ciągle nowych "kościołów"
lub sekt.
Prawdziwi wyznawcy Chrystusa nie godzą się na taki stan
rzeczy i robią wszystko, co w ich mocy, aby utraconą jedność przywrócić.
W Kościele katolickim i w innych Kościołach powstał ruch zwany ekumenizmem.
Oznacza on poglądy i postawy wyrażające dążenie do przywrócenia jedności.
Istotną cechą ekumenizmu jest dialog, głębsze wzajemne poznanie,
nawrócenie serca i formacja ekumeniczna. Dialog powinien być prowadzony
na różnych płaszczyznach, jak powoływanie specjalnych komisji teologicznych
przez kompetentne władze, ale też na płaszczyźnie wiernych, którzy
żyją obok siebie. Należy jednak pamiętać, że najpierw trzeba dobrze
poznać doktrynę Kościoła katolickiego, aby właściwie oceniać to,
co jest dobre i dostrzegać braki drugiej strony. Dialog prowadzi
do wspólnej modlitwy, nawrócenia i współpracy w różnych dziedzinach.
Na tym polu widzimy wielki wysiłek Ojca Świętego. Jego działalność
nabrała tak wielkiego przyspieszenia, że wygląda to jak zmaganie
się z czasem. Niemal każda podróż Papieża zawiera akcenty ekumeniczne
oraz wolę zbliżenia i pojednania. To przesłanie papieskie odnosi
się nie tylko do innych wyznań, ale jest także skierowane do nas
jako zachęta i wskazanie drogi, że mamy coś do zrobienia na własnym
podwórku. Dialog ekumeniczny, chociaż bardzo potrzebny, nie jest
łatwy. Pozostało jeszcze wiele uprzedzeń, złej woli, a często przeszkodą
bywa nacjonalizm albo działania polityków. Żyjemy w czasach, gdy
z jednej strony wkłada się dużo wysiłku w kierunku jednoczenia, a
z drugiej strony szatan robi, co może, aby te działania nie przyniosły
oczekiwanego rezultatu. Typowy przykład to obiecujący dialog z Kościołem
anglikańskim. Tak bliski był dzień zjednoczenia, udało się wyprostować
i wyjaśnić tyle spraw, z niecierpliwością go więc oczekiwano. Tu
jednak w całej pełni sprawdziło się polskie porzekadło: "Gdzie diabeł
nie może...". Komuś bardzo zależało, aby sprawę zjednoczenia przynajmniej
odsunąć na bliżej nieokreślony czas, dlatego wbrew tradycji i opinii
całego chrześcijaństwa anglikanie zaczęli udzielać święceń kapłańskich
i biskupich kobietom. Decyzja ta zaszkodziła najbardziej samemu Kościołowi
anglikańskiemu, który utracił wielu swoich wiernych, kapłanów, a
nawet biskupów. Może o to właśnie chodziło?
Po wizycie Ojca Świętego w Armenii powoli dojrzewa sprawa
ponownego zjednoczenia apostolskiego Kościoła ormiańskiego z Kościołem
katolickim. Jest taka wola po obu stronach, pozostaje jeszcze sporo
pracy na płaszczyźnie teologicznej. Można tylko mieć nadzieję, że
to dobre dzieło pozostanie doprowadzone do końca.
Nasza diecezja w zasadzie nie jest bardzo zróżnicowana
wyznaniowo, ale czy tego chcemy, czy nie żyją obok nas chrześcijanie
innych konfesji. Najczęściej spotykamy się z wyznawcami Kościoła
prawosławnego i Kościoła polskokatolickiego, popularnie nazywanego
narodowym. Spotykamy też różne odłamy Kościołów protestanckich i
sekty.
Kościół prawosławny nazywany jest przez Ojca Świętego Kościołem
siostrzanym, ponieważ posiada sukcesję apostolską, sakramenty i wspólne
dogmaty wiary do czasu rozłamu. Ma także przepiękną liturgię, świątynie
o bardzo bogatym wystroju, ma biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnice
oraz diakonów. Można powiedzieć, że jest to wschodnia wersja chrześcijaństwa
o tradycji greckiej, ale ubogaconej przez inne kręgi kulturowe, w
tym słowiańskie. Nie ma natomiast łączności z Papieżem i nie posiada
centralnej władzy tak jak Kościół katolicki. Wprawdzie przyznaje
się Patriarsze Konstantynopola honorowe zwierzchnictwo, ale w praktyce
nie ma ono większego znaczenia. Prawosławie to wspólnota w wierze,
ale nie w działaniu, co bardzo utrudnia życie całemu Kościołowi,
bo nie można podjąć żadnej ważniejszej decyzji bez zgody wszystkich
biskupów.
Kościół polskokatolicki posiada kilka parafii na terenie
naszej diecezji. Powstał on w 1898 r. na terenie USA. Założycielem
i pierwszym biskupem był ks. Franciszek Hodur, który spowodował przejście
kilku amerykańskich katolickich parafii do nowego wyznania. W kilka
lat po jego powstaniu zawarto unię z Kościołem starokatolickim, także
odłączonym od Kościoła katolickiego, a działającym na terenie Niemiec
i Holandii. Kościół narodowy zachował obrządek rzymski, czyli nabożeństwa
są tam sprawowane tak jak u nas. Nie uznaje on niektórych dogmatów
wiary katolickiej, w tym prymatu Ojca Świętego. Po okresie różnych
nieprzyjemnych napięć między Kościołem narodowym a katolikami następuje
obecnie pewne zbliżenie i ocieplenie we wzajemnych relacjach. Problemem
są ci, którzy odeszli od Kościoła katolickiego. Porzucenie swojej
wiary i wybór innej jest grzechem i te osoby są w karach kościelnych.
Inaczej natomiast traktuje się tych, którzy urodzili się w danym
wyznaniu. Oni nie ponoszą takiej odpowiedzialności, ponieważ nigdy
nie odeszli od Kościoła katolickiego. Zasada ta dotyczy także innych
wyznań.
Rozważania powyższe wypada zakończyć cytatem z Deklaracji
Kongregacji Nauki Wiary Dominus Iesus: "Istnieje zatem jeden Kościół
Chrystusowy, który trwa w Kościele katolickim rządzonym przez Następcę
św. Piotra i przez biskupów w łączności z nim. Kościoły, które nie
będąc w pełnej wspólnocie z Kościołem katolickim, pozostają jednak
z nim zjednoczone bardzo ścisłymi więzami, jak sukcesja apostolska
i ważna Eucharystia, są prawdziwymi Kościołami partykularnymi. (...)
Natomiast wspólnoty kościelne, które nie zachowały prawomocnego Episkopatu
oraz właściwej i całkowitej rzeczywistości eucharystycznego misterium,
nie są Kościołami w ścisłym sensie; jednak ochrzczeni w tych wspólnotach
są przez chrzest wszczepieni w Chrystusa i dlatego są w pewnej wspólnocie,
choć niedoskonałej z Kościołem. (...) Równość, będąca podstawą dialogu,
dotyczy równej godności osobistej partnerów, nie zaś treści doktrynalnych
ani tym bardziej Jezusa Chrystusa - Boga, który stał się człowiekiem
- w odniesieniu do założycieli innych religii".
Pomóż w rozwoju naszego portalu