Naszą studencką społeczność charakteryzuje dynamizm i różnorodność pojmowana bardzo szeroko. Wszyscy mamy jeden cel, ale każdy z nas jest inny. Mam przyjemność studiować z osobą, której " odmienność" podyktowana jest jej pochodzeniem. To Julia Kratiuk. Jest Ukrainką, choć jej rodzice - jak twierdzi - tak naprawdę są Polakami.
MAŁGORZATA ĆWIORO: - Julio, czy mogłabyś nam to wyjaśnić?
JULIA KRATIUK: - Tak, to prawda. Moi rodzice są Polakami. Mama nazywa się Franciszka Siwicka a tata Kazimierz Kraciński. Właściwie tak się nazywali, bo tata w czasach powojennych zmienił nazwisko na Kratiuk - bał się prześladowań (z reszta jak wszyscy wtedy). Ja czuję się Polką i kocham ten kraj.
- Jaki kontakt miałaś z językiem polskim, mieszkając na Ukrainie?
- Przyjeżdżały do nas nauczycielki z Polski i uczyły
nas. W domu tata bał się o nas i nie pozwalał rozmawiać po polsku,
jedynie mama czasami zwracała się do nas w tym języku - to były jakieś
pojedyncze wyrazy czy zdania.
Jednak mimo wszystko przyznaję, że najwięcej nauczyłam
się w kościele. Mama kazała nam chodzić do polskiego kościoła i chodziliśmy.
Za to jestem jej bardzo wdzięczna. Teraz bez kościoła nie potrafiłabym
normalnie żyć.
- Czy masz rodzeństwo?
- Tak, tak oczywiście. Mam jedną siostrę i trzech braci. Ja jestem najmłodsza. Dwóch braci wyjechało do Rosji pracować, żeby zarobić na życie. Jeden z nich zaginął. Od trzech lat nie daje znaku życia. Już straciliśmy nadzieję.
- To straszne! Nie szukacie go?
- Szukać w Rosji? Nie, to nie ma sensu. Tam dzieją się okropne rzeczy, ktoś kogoś zabije i nie ponosi żadnej kary. Szukanie byłoby bezcelowe, a poza tym trzeba mieć finanse. Po prostu nas nie stać.
- Co z resztą rodzeństwa?
- Starsza siostra wyszła za mąż i mieszka niedaleko mojego domu. Jeden brat, jak wspomniałam pracuje w Rosji, a o drugim wolałabym nie wypowiadać się.
- Co skłoniło Cię do wybrania studiów w Polsce? Mimo wszystko, kontaktu z tym krajem nie miałaś za wiele.
- To wszystko nie było takie proste.
Najpierw skończyłam jedenaście klas (u nas nie ma szkoły
podstawowej i średniej). W klasie było nas 30 osób i wszyscy na studia
się dostali. Ja nie. Pewnie dlatego, że wybrałam sobie dość trudny
kierunek. Filologia polska we Lwowie i brak podręczników do nauki,
to musiało się tak skończyć.
Strasznie rozpaczałam. Nie do końca jednak zrezygnowałam,
bo rozpoczęłam roczne studia kucharskie niedaleko domu. Po ich ukończeniu,
starałam się na KUL - nie dostałam się. Próbowałam raz jeszcze do
Lwowa i wyobraź sobie, przeszłam pomyślnie przez wszystkie egzaminy,
dopiero na ostatniej rozmowie nie poszło mi zbyt dobrze. Załamałam
się.
Pod koniec czerwca zadzwoniła do mnie koleżanka i poleciła
Rzeszów. Bałam się strasznie, ale pojechałam na rozmowę, pamiętam
do dziś co przeżywałam. Wróciłam do domu i po jakimś czasie przyszedł
list. Dostałam się!
To było wspaniałe. Mogłam wreszcie przerwać pracę, bo
pracowałam w całodobowym barze. Pracowałyśmy nieraz całą dobę a płacono
nam za kilka godzin. Wreszcie pokazało się jakieś światełko nadziei.
- W końcu jesteś w Polsce. Jak Ci się podoba?
- Polska jest piękna. Podoba mi się bardzo. I studia,
i mieszkanie, i przede wszystkim ludzie.
Naprawdę cieszę się bardzo, że tu jestem, chociaż tęsknię
do rodziny. Nie byłam jeszcze w domu od rozpoczęcia studiów. Raz
tylko zadzwoniłam, a oni wysłali mi list na urodziny i to wszystko.
- Czy trudno było Ci się zaaklimatyzować u nas? Czy miałaś jakieś problemy?
- Wszystko da się przeżyć. Jedynym problemem jest dla mnie nieumiejętność poprawnego mówienia po polsku. Tego się wstydzę szczególnie na zajęciach.
- Julio, czy chciałabyś powiedzieć coś swoim nowym koleżankom, kolegom, i nam wszystkim?
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że jestem bardzo szczęśliwa, że tu jestem. Polacy to bardzo mili ludzie i bardzo gościnni. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.
- No cóż, Julio, życzę Ci wielu radosnych chwil spędzonych w naszej ojczyźnie, która jest przecież i Twoją ojczyzną. Życzę dalszych sukcesów i powodzenia!
Pomóż w rozwoju naszego portalu