„Dziady” to obok „Pana Tadeusza” najwybitniejsze z dzieł naszego narodowego wieszcza Adama Mickiewicza. To nasza narodowa biblia, której każda próba inscenizacji wywołuje emocje, pytania i ciekawość. Zawsze jest szczególnie omawiana, analizowana, dlatego też rzeszowska premiera była niezwykle oczekiwana. Zadania reżyserii dzieła Mickiewicza podjął się Jacek Andrucki, a efekt można było zobaczyć w ostatnią wrześniową sobotę. Rzeszowska inscenizacja to ogromne przedsięwzięcie teatralne, w które zaangażowany został cały zespół aktorski oraz zaproszeni artyści z innych scen polskich teatrów. Należy pogratulować odwagi dyrektorowi teatru Przemysławowi Tejkowskiemu za decyzję o wystawieniu „Dziadów”. Wielkie dzieła są zawsze trudniejsze do inscenizacji i podlegają ostrzejszym ocenom. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą utwory stanowiące skarb narodowy.
Akcja sztuki z udziałem widowni rozpoczyna się, jak już było wspomniane, w teatralnym foyer. Później poprzez świetną scenografię Bogusława Cichockiego kontynuowana jest wśród publiczności na sali, jej elementy wręcz dosłownie wchodzą w publiczność. Aktorzy są wśród widowni, która czuje się jak prawdziwy uczestnik wydarzeń spektaklu. Półmrok, gra świateł potęguje nastrój, pozwala silniej przeżywać akcję. Oszczędność scenografii, niewiele przedmiotów nie rozprasza widza i pozwala skupić się na grze aktorów. Wykorzystuje ona symbolikę krzyża, znaku cierpienia i miłości.
A ta pochłania widza, przenosi w świat obrzędów „dziadów”, wydarzeń tak przecież dobrze znanych każdemu Polakowi, a jednak zawsze na nowo odkrywanych. Ciekawa jest kreacja Piotra Siereckiego z Teatru Żydowskiego w Krakowie jako Gustawa - Konrada. Pełen emocji i przejmującego uczucia monolog pochłania i przykuwa uwagę. Każdy gest, wyraz twarzy współgra idealnie z wypowiadanymi słowami, podkreśla ich wymowę i znaczenie. Drobna postać aktora na scenie urasta do rangi mocarza. Choć dzieje Konrada przeżywamy kolejny raz, to jednak od nowa odczytujemy słowa i przeżycia Mickiewiczowskiego bohatera. Świetna jest scena wigilijnego spotkania więźniów w celi Konrada, dynamicznie i naturalnie zagrana.
Świetne są także kreacje Marioli Łabno-Flaumenhaft jako pani Rowlinson oraz Grzegorza Pawłowskiego jako księdza Piotra. Na sukces całego spektaklu złożyły się kreacje wszystkich aktorów.
W spektaklu słyszymy muzykę Piotra Salabera, znanego z programów telewizyjnych i aranżera m.in. utworów Ireny Jarockiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu