W placówce brakowało rąk do pracy, po tym jak u części pracowników i pensjonariuszy stwierdzono COVID-19. „Miejsce, do którego przyjechałyśmy w Wielki Piątek - DPS Bochnia jest dla nas pytaniem Jezusa - czy kochasz mnie bardziej? Nasza obecność jest zwyczajną odpowiedzią, której każdy człowiek udzielił z pewnością choćby raz w życiu. Tym bardziej cenne są te odpowiedzi, o których świat nie słyszy. Ale widocznie potrzebne są i takie. Jezus ma swój plan” - podkreśla siostra Julietta Homa.
W rozmowie z KAI dominikanka podkreśla, że nie żałuje, że tutaj przyjechała. „Słyszymy słowa uznania, podziwu, natomiast to nie jest ważne. Dla nas najważniejsze jest to, że możemy dać siebie ludziom w sytuacji, kiedy byli sami. Ich podziękowania są największą nagrodą. Pytają np. czy siostry zostaną z nami, czy zrobimy wspólnego grilla? Lubimy ich, chcą rozmawiać. Niektórzy podpowiadają nam, jak można zrobić niektóre rzeczy” - dodaje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Siostra dziękuje wszystkim, którzy się modlą i je wspierają. „Czujemy siłę tej modlitwy. Jestem pewna, że gdyby nie modlitwa, wyrzeczenia, nas by tutaj nie było. To jest nasze wspólne dzieło i bardzo dziękujemy za to, że możemy liczyć na dobre słowo i pomoc ” - podkreśla.
Reklama
Sytuacja w placówce jest opanowana dzięki pomocy wielu ludzi. „Jest coraz bezpieczniej dla nas, mamy też większą praktykę jak organizować pracę. Nasza wydajność fizyczna, psychiczna i duchowa jest znacznie większa. Przyszłyśmy w trudnym momencie, bo w sobotę była dezynfekcja budynku. Spędziliśmy wspólnie dużo czasu w namiocie. Podopieczni wiedzieli, że to dla ich dobra i mówili, że damy radę” - opowiada dominikanka.
Do DPS-u zgłosił się także z potrzeby serca tarnowski misjonarz ks. Piotr Dydo - Rożniecki. Głosi on Ewangelię w Kazachstanie, ale ponieważ granice są zamknięte, nie mógł wrócić na misję.
Ks. Piotr spowiada, przewodniczy Mszom św., jest także opiekunem chorych i pielęgniarzem. „ Czujemy się dobrze. Pracujemy po osiem godzin. Podziwiam siostry dominikanki, które odpowiedziały na prośby, kiedy zabrakło personelu. Udało im się zorganizować tę pracę, poznać podopiecznych. Nie żałuję, że przyszedłem. O sytuacji w DPS-ie dowiedziałem się z mediów. Skoro teraz nie mogę wrócić do Kazachstanu, to w Bochni mam swoją misję” - mówi tarnowski misjonarz.
Barbara Hałas, dyrektor DPS w Bochni dziękuje siostrom i kapłanowi za pomoc w trudnych chwilach. „Jestem bardzo wdzięczna. Siostry uratowały nam życie, pojawiły się w momencie, kiedy pracownicy się rozchorowali” - dodaje.
Reklama
DPS w Bochni to placówka, w której w osobnych budynkach przebywają osoby w podeszłym wieku oraz osoby przewlekle chore psychicznie. Osiem sióstr i kapłan przebywają w jednym budynku, gdzie opiekują się 37 osobami z problemami psychicznymi. W drugim budynku są 84 starsze osoby. „Tutaj pracujemy normalnie. Pracownicy przychodzą na dyżury. Dziś było na zmianie 9 osób. Pomagają nam dwie siostry. Natomiast w drugim budynku, gdzie wykryto zakażenie sytuacja była trudniejsza, bo koronawirusa stwierdzono u 26 mieszkańców i 16 pracowników. Teraz jest tam osiem sióstr i jeden ksiądz. Pracują w systemie trzyzmianowym. Opiekę medyczną zapewnia trzech ratowników, jedna pielęgniarka, a nadzór sprawuje bocheński szpital. Czas pokaże, w jakim kierunku to się wszystko rozwinie, bo będą powtórzone badania osób przewlekle psychicznie chorych. Do tej pory mieli oni ujemny wynik. Ponadto wkrótce mają wracać pracownicy po zakończeniu kwarantanny domowej” - informuje Barbara Hałas, dyrektor DPS w Bochni.
Placówka nadal potrzebuje m.in. środków ochronnych: kombinezonów, maseczek, okularów ochronnych, fartuchów, ochraniaczy na buty.
W internecie trwa zbiórka na sprzęt ochronny i wyposażenie dla sióstr, które pomagają w Domach Pomocy Społecznej. Szczegóły są na stronie https://dominikanki.pl/