Pielgrzymka do źródeł wiary
Reklama
To już siódmy dzień naszego pielgrzymiego trudu. Tym razem
nie musimy się budzić tak rano, jak poprzednimi dniami. Wjeżdżamy
z hotelu około 8.30. W trakcie przejazdu do Rzymu nie mówi się o
niczym innym, tylko jeszcze o niezapomnianych przeżyciach dnia poprzedniego.
Przed nami dalszy szlak wędrowania. Tym razem prowadzi nas do źródeł
chrześcijaństwa. Najpierw nawiedzamy Kościół Trzech Fontann, który
- według tradycji - stoi na miejscu, gdzie został ścięty św. Paweł.
Jak podaje tradycja, ścięta głowa Apostoła Narodów miała trzykrotnie
odbić się od ziemi, a w miejscach odbicia - wytrysnęły źródła, fontanny.
Stamtąd udajemy się do katakumb św. Kaliksta, nekropolii, gdzie znajdują
się m.in. groby pierwszych biskupów rzymskich - papieży. Katakumby
te wzięły swoją nazwę od imienia papieża Kaliksta (217-222), który
jeszcze jako diakon miał pełnić w nich służbę, a później już jako
papież poszerzył je i znacznie rozbudował. Nasza wizyta w katakumbach
św. Kaliksta nie jest jedynie wizytą turystyczną, ale prawdziwie
duchową pielgrzymką do grobów tych, którzy przed wiekami, cierpiąc
prześladowania, budowali wspólnotę Kościoła, do której wszyscy dziś
należymy. Tutaj więc, jako widoczny znak wspólnoty Kościoła, celebrujemy
Mszę św. Wszyscy - patrząc na twarze łowickich pielgrzymów - są bardzo
skupieni. Uczestniczą w tej Liturgii ze szczególnym zamyśleniem.
Odnoszę wrażenie, iż ta wspólna celebracja umacnia nas w przeświadczeniu,
że jesteśmy wspólnotą Kościoła powszechnego.
W katakumbach obok krypty papieży spotykamy kryptę św.
Cecylii - dziewicy i męczennicy, patronki śpiewu i muzyki kościelnej.
W tym miejscu za czasów papieża św. Paschalisa (817-824) znaleziono
przypadkiem jej grób. Znalezione ciało Świętej było nienaruszone,
w pozycji leżącej, lekko pochylonej ku ziemi. Tenże papież Paschalis
kazał jej doczesne szczątki przenieść do bazyliki św. Cecylii na
Zatybrzu, wystawionej w IV w. ku jej czci, gdzie znajdują się do
dzisiaj. Krypta jest przypomnieniem męczeństwa i pierwszego grobu
św. Cecylii.
Z katakumb podążamy do stojącego nieopodal kościoła "
Quo vadis". Wewnątrz znajdujemy przedziwną "relikwię" - odciśnięte
ślady stóp Chrystusa, który - jak podaje tradycja - ukazał się w
tym miejscu uchodzącemu z Rzymu św. Piotrowi i zawrócił go. Pamiętamy
zapewne tę scenę opisaną w książce H. Sienkiewicza Quo vadis. Nie
dziwimy się więc, że w kościele znajduje się popiersie naszego "noblisty"
.
Dalszy szlak prowadzi nas do Bazyliki Świętego Pawła
za Murami. To drugi kościół po Bazylice Świętego Piotra pod względem
wielkości. Ogromne, imponujące wnętrze dzieli na pięć naw 80 monolitycznych
kolumn. Rzeczywiście wzbudza zachwyt. Przy grobie św. Pawła modlimy
się za wszystkich biskupów i kapłanów.
W dalszej kolejności docieramy na Piazza Navona. W tym
miejscu znajdował się kiedyś stadion Domicjana, mieszczący około
30 tys. widzów. Podziwiamy trzy wspaniałe fontanny. Jedna z nich,
ta najpiękniejsza, to Fontanna Czterech Rzek. Tu swe oczy można sycić
piękną fasadą stojącego obok kościoła św. Agnieszki w Agonii. Według
legendy, w tym miejscu poniosła męczeńską śmierć, a kiedy została
odarta z szat, wyrosły jej włosy, które osłoniły jej ciało. Stąd
niedaleko mamy do Panteonu, pogańskiej świątyni, która 16 marca 606
r. za zgodą imperatora Fokasa została przemianowana na miejsce kultu
chrześcijańskich męczenników. W kaplicach spoczywają szczątki nie
tylko męczenników, ale też znakomitych Włochów. Między innymi jest
tutaj grób Rafaela Santi, jednego z największych malarzy okresu renesansu.
Za Panteonem odnajdujemy jedyny gotycki kościół Rzymu - Santa Maria
sopra Minerva, z grobem św. Katarzyny ze Sieny w ołtarzu głównym.
Oczywiście nie sposób, będąc w Rzymie, nie odwiedzić
Fontanny di Trevi, zbudowanej w końcu XVII w. na polecenie papieża
Klemensa XII. Pośrodku znajduje się rzeźba przedstawiająca bóstwo
oceanów na rydwanie ciągnionym przez dwa trytony. W misę fontanny,
która symbolizuje morze, tradycja nakazuje wrzucić monetę, co czyni
większość z nas, aby w ten sposób zagwarantować sobie powrót do Wiecznego
Miasta.
Zbliża się już wieczór, a przed nami jeszcze jedno z
najsłynniejszych miejsc w Rzymie - Plac Hiszpański. Choć docieramy
tam już o zmroku, nie sposób jednak nie zachwycić się jego elegancją
i osiemnastowieczną finezją. O szczególnym charakterze placu stanowią
słynne Schody Hiszpańskie. Wbrew pozorom nie służą jedynie do siedzenia,
choć kojarzymy je patrząc na oblegające je tłumy, można wysnuć taki
wniosek. Schodami można dotrzeć do górującego nad okolicą szesnastowiecznego
kościoła Trinita de Monti. Są one także co roku miejscem organizowanej
wystawy azalii oraz pokazów mody, przygotowanych przez najwybitniejszych
kreatorów. I nie ma się co dziwić, gdyż od Placu (na wprost schodów)
odchodzi słynna via Condotti, przy której znajdują się ich bardzo
wytworne sklepy.
Nie sposób wymienić wszystkich budowli, które zachwyciły
nas w trakcie naszych rzymskich wędrówek. Wszystkie one, utrwalone
na zdjęciach, a jeszcze bardziej w naszej pamięci, budzić będą wspomnienia
do końca naszego życia. Zmęczeni, ale i zauroczeni ich pięknem, wracamy
na ostatni nocleg do Bracciano.
Raz jeszcze spotkanie z Ojcem Świętym
Reklama
Następnego dnia wyjeżdżamy z hotelu około ósmej, gdyż chcemy
wcześniej dotrzeć Auli Pawła VI, aby tam wziąć udział w audiencji
generalnej z Ojcem Świętym. Na miejscu jesteśmy około 9.40. Aula
wypełniona jest zaledwie w połowie. Nie budzi to jednak zdziwienia,
gdyż nie jest to "sezon" przyjazdów do Wiecznego Miasta. Mimo tego
najbliższe sektory są już zajęte przez przybyłych wcześniej pielgrzymów.
Ale nie jesteśmy z tego powodu smutni, wszak mieliśmy już swoją "
szczęśliwą godzinę" spotkania z Ojcem Świętym. Z łatwością można
zauważyć, że przybyli tu chrześcijanie z różnych zakątków świata.
Najwięcej jest grup amerykańskich, głównie studenckich. Są także
pielgrzymi z Afryki, Francji, Niemiec. Punktualnie o 10.30 przybywa
Ojciec Święty, jak zwykle owacyjnie witany przez wszystkich. Jan
Paweł II w czasie spotkania kontynuuje cykl Katechezy o Psalmach
i Hymnach. Tym razem mottem papieskiego rozważania są słowa: "Niech
każdy żyjący uwielbia Pana" z Psalmu 150. Nawiązując do jego treści,
Jan Paweł II naucza o tym, że cała ziemia, tzn. cała przyroda, ma
uwielbiać Boga, śpiewać Jego chwałę. Papież katechizuje w języku
angielskim, francuskim, niemieckim, włoskim i oczywiście polskim.
Do nas Polaków zwraca się ze szczególną prośbą, byśmy podtrzymywali
w naszych domach rodzinnych tradycję śpiewania kolęd w okresie bożonarodzeniowym.
Audiencja kończy się błogosławieństwem udzielonym przez Ojca Świętego
wspólnie z obecnymi, stojącymi obok Piotra naszych czasów biskupami.
Wśród nich, po prawej ręce Papieża stoi nasz Pasterz, Biskup Alojzy,
który znalazł nas w auli jeszcze przed audiencją. To już ostatni
punkt naszego pobytu w Rzymie. O godz. 13.00 gromadzimy się przy
kościele św. Anny, nieopodal Watykanu, by po otrzymaniu z rąk Księdza
Biskupa pasterskiego błogosławieństwa na drogę powrotną, udać się
do autokaru, opuszczając Wieczne Miasto. Ale to nie koniec naszego
pielgrzymowania. Nasz szlak powrotny prowadzi przez Asyż w Umbrii
- miasto św. Franciszka i św. Klary, do którego docieramy ok. 15.30.
To niezwykłe miasteczko. Tu jakby czas się zatrzymał. Wszystkie uliczki,
wąskie mają przepiękną kolorystykę, którą można podziwiać godzinami.
Pierwsze kroki kierujemy do Bazyliki św. Franciszka,
a w niej do grobu Świętego "Biedaczyny z Asyżu". Mszę św. sprawujemy
w Kaplicy Pokoju, po czym idziemy w górę miasta, by odwiedzić bazylikę
św. Klary. Tam również modlimy się przy szczątkach Świętej, rówieśnicy
św. Franciszka, które nie poddają się niszczycielskiej sile czasu.
W tej świątyni, pochodzącej z XIII w., znajduje się także krzyż,
z którego Chrystus przemówił do św. Franciszka. W Asyżu też pozostajemy
też na nocleg. Wieczorem, po kolacji gromadzimy się na wspólnej wieczornicy,
która przekształca się w wieczór typowo łowicki, przepełniony ludowymi
śpiewami i tańcami. Jest to wyjątkowa okazja dla pracowników hotelu,
którzy z ciekawością przyglądają się osobom ubranym w łowickie stroje
ludowe.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Asyż - Rawenna
Rozpoczynamy go od porannej Mszy św. o godz. 7.30 w Bazylice
Matki Bożej Anielskiej w Asyżu, nieopodal której stoi nasz hotel.
W jej wnętrzu mieści się Porcjunkula (cząsteczka), mała, skromna
kapliczka, zbudowana jeszcze przed urodzeniem św. Franciszka, który
lubił w niej skupić się na modlitwie. Benedyktyni, widząc przywiązanie
Świętego do tej kapliczki, ofiarowali mu ją. Mamy wielkie szczęście,
gdyż dane jest nam właśnie w tym kościółku sprawować Eucharystię.
Wszyscy uczestniczą we Mszy św. w wielkim skupieniu.
Po Mszy św. śniadanie i wyjazd. Teraz szlak prowadzi
nas jeszcze do Rawenny - od 402 r. rezydencji cesarzy zachodniorzymskich,
a tam zespół kościołów i innych budowli, głównie wczesnochrześcijańskich
i bizantyjskich z VI w. z cennymi mozaikami, które pamiętają czasy
słynnego króla Ostrogów Teodoryka Wielkiego oraz cesarza Justyniana
Wielkiego. Szczególny zachwyt wśród nas wzbudzają mozaiki w kościele
św. Apolinarego in Classe. Z Rawenny jedziemy już bezpośrednio do
Grazu, gdzie zatrzymujemy się na ostatni już nocleg.
Nareszcie w domu
To już ostatni etap naszej pielgrzymki. Po drodze zajeżdżamy w Czechach do Ołomuńca, by w przepięknej bazylice maryjnej celebrować Mszę św. Wewnątrz jest przenikliwie zimno, ale nie przeszkadza nam to w podziwianiu piękna wystroju świątyni. Na granicy czesko-polskiej jesteśmy około 18.00. Niestety mamy pecha, gdyż przed nami przyjeżdżają dwa autokary ukraińskie, którymi w sposób "dokładny" zajmują się czescy celnicy i straż graniczna, co trwa ponad dwie godziny. Wszyscy zmęczeni, ale i uradowani, docieramy do Łowicza dopiero około godziny 1.30 w nocy. Czekają na nas już nasi najbliżsi. Wiemy jedno: na tym nie koniec. Całe bogactwo wspomnień związanych z tą pielgrzymką na pewno powróci w dniu 5 października br., kiedy to nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk w bazylice katedralnej w Łowiczu uroczyście ukoronuje koronami poświęconymi przez Jana Pawła II obraz Matki Bożej Łowickiej.