Któż z nas nie spotkał się z chorobą, czy to u siebie, czy
u kogoś bliskiego. Odwiedzając szpitale, domy pomocy społecznej,
domy samotnej matki, hospicja, dotykamy ludzkiego cierpienia. Jest
ono tak zróżnicowane, jak zróżnicowany jest człowiek. W ciszy swego
serca prosimy wtedy Boga, aby cierpienie nigdy nas nie dosięgło,
nie stało się towarzyszem naszego życia. Cierpienie potrafi wyryć
na twarzy człowieka ból, który staje się krzyżem jego życia. Niejednokrotnie
przyglądam się ludziom w podeszłym wieku, którzy stają w kolejce
po spożywcze produkty, w kolejce po leki. Mimo bólu i choroby zachowują
oni swoistą pogodę ducha. Nie narzekają na swój los, bo zazwyczaj
przeżyli inny, gorszy koszmar swego życia: wojnę światową, prześladowania
czasu komunistycznego. Teraz chcą trochę ciszy, bo jak mówią: "w
ciszy można odnaleźć sens cierpienia". Wielu z nas chciałoby pomóc
potrzebującym, ulżyć w cierpieniu, ale czasami jest to prawie niemożliwe.
Na łomżyńskiej ulicy spotkałem kilka miesięcy temu starszego mężczyznę
na inwalidzkim wózku. Widziałem, jak bardzo musi się starać, aby
pokonać metry nierównego chodnika.
Zaczęliśmy rozmawiać. "Trudno mi w życiu, ale jakoś sobie
daję radę. Co mogę, zrobię sam, resztę zrobią za mnie ludzie o dobrym
sercu. Widzi ksiądz, jestem taki szczęśliwy, bo mnie na wszystko
starcza czasu, a ludzie sprawni, zdrowi ciągle narzekają, że im go
brak".
Odwiedzam czasami Dom Pomocy Społecznej w Kozarzach.
Razem z Księdzem Zbyszkiem odprawiamy Mszę św. dla pensjonariuszy
Domu, dla opiekujących się chorymi, dla mieszkańców wioski. Patrząc
na ich schorowane twarze, zadaję sobie pytania: Ile trzeba mieć cierpliwości,
aby to wszystko przetrzymać? Ile wiary, aby móc się z tym pogodzić?
11 lutego będziemy obchodzić X Światowy Dzień Chorego.
W tym dniu nasze modlitwy, nasze serca kierowane będą ku tym, którzy
doświadczani są chorobą. Będziemy modlić się za swoich rodziców,
za rodzeństwo, za przyjaciela, który nie potrafi jeszcze zrozumieć
sensu cierpienia. Ale pamiętajmy także, że jesteśmy winni pamięć
i modlitwę tym, którzy opiekują się cierpiącymi. I chociaż ostatnio
tak bardzo źle mówi się o służbie zdrowia, to może właśnie im winniśmy
szczególną modlitwę. Nie pozwólmy, aby w tym dniu ktoś był samotny,
opuszczony. Odwiedźmy naszych sąsiadów, znajdźmy czas, aby z nimi
porozmawiać, może im pomóc. Pamiętam taką scenę ze swego życia, kiedy
do kościoła weszła staruszka prowadzona przez młodego chłopaka. Uśmiechnęła
się do mnie i powiedziała: "Ja to mam dobrych przyjaciół. Oni zawsze,
kiedy pragnę, przywiozą mnie do spowiedzi". Takich przyjaciół życzę
wszystkim chorym, a nam, którzyśmy zostali obdarowani łaską zdrowia,
abyśmy uczyli się od nich cierpliwości w znoszeniu choroby.
Pomóż w rozwoju naszego portalu