W okresie Wielkiego Postu słynny toruński dzwon „Tuba Dei” („Głos Pana”) został poddany pracom konserwatorskim, ponieważ została naruszona jego konstrukcja, opuściło się serce i istniało zagrożenie zniszczenia dzwonu
Ks. Prał. Marek Rumiński: - Plany prac konserwatorskich katedry zrodziły się przed moim przyjazdem do Torunia. Przedtem pracowałem jako duszpasterz polonijny w Niemczech. Kiedy powstawała 16 lat temu diecezja toruńska, katedra wymagała wielu remontów. Konsylium konserwatorów - profesorów UMK opracowało plan prac.
- Co zrobiono w pierwszej kolejności?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Najpierw należało ratować wieżę, bo się rozpadała nie z powodu dzwonu „Tuba Dei”, ale od ruchów tektonicznych. W przypadku wieży ciekawy jest fakt, że pierwotnie chciano zbudować ją zdecydowanie wyższą, ale skończono na wysokości 52 metrów, ponieważ budowla groziła zawaleniem. Stąd bryła katedry jest jakby nieproporcjonalna do wieży. Następnie wzięliśmy się za dach, bo woda lała się do środka. Dach katedry składa się jakby z trzech dachów. Nie widać tego na zewnątrz, gdyż ten środkowy jest mniejszy. Był zrobiony chyba 17 lat temu. Niestety, jakość dachówki, którą wtedy wykorzystano była kiepska. Materiał użyty sto lat temu w pozostałej części był zdecydowanie mocniejszy od tego materiału.
- Jakie są najbliższe plany?
Reklama
- W najbliższym czasie zajmiemy się elewacją kościoła i wieżą od strony południowej. Przy współpracy z konserwatorami z UMK opracowany został program renowacji wnętrza katedry (70 stron z wirtualną wizualizacją). Często ludzie pytają: Czy nie można zdjąć tynku? Nie można, dlatego że pod tymi tynkami ukryte są trzy, cztery, warstwy malowideł. Zniszczylibyśmy historię. Odkryte będą tylko sklepienia i oczywiście żebra. Odnawiamy także ołtarze. W tej chwili gotowy jest ołtarz „Zdjęcie z krzyża”. Po jego rozebraniu odkryliśmy malowidło ścienne, ujęte w malowaną ramę, z przedstawieniem trójpostaciowego „Ukrzyżowania”. To kaliska szkoła Rubensa. Niestety, nie znamy autora, ale mamy piękny ołtarz. Prof. dr hab. Elżbieta Pilecka, która opiniowała stan malowidła, zaproponowała nawet przeniesienie nowożytnego ołtarza, by wyeksponować malowidło, ale niestety z przyczyn organizacyjnych nie można tego zrobić.
- Dba Ksiądz Prałat również o promocję katedry…
- Tak, w tej kwestii także posiadamy swoisty program. Przede wszystkim chodzi o promocję katedry przez udostępnienie jej dla zwiedzających. Zrodził się więc pomysł, by udostępnić wieżę. Nigdy nie była otwarta dla turystów, a przecież znajduje się tam słynny dzwon „Tuba Dei”. To najstarszy tej wielkości dzwon w Polsce, starszy o 20 lat od dzwonu „Zygmunt”. Z wieży rozpościera się wspaniały widok na toruńską Starówkę. Pojawił się również inny pomysł, który pociągnął za sobą pytanie: Dlaczego mamy kupować bilety do kościoła? Jednak to nie jest sprzedaż biletów! Wyraźnie proszę o wsparcie dzieł konserwatorskich w katedrze, o złożenie ofiary na ten cel. Oczywiście, jeśli ktoś powie, że nie złoży, to wejdzie bez tej ofiary. Tutaj chodzi o odpowiedzialność za dziedzictwo naszych przodków. Przed nami wiele pokoleń modliło się w tej katedrze, to one zostawiły nam tę świątynię, ołtarze, kaplice. Musimy to chronić, a odpowiedzialność rozpoczyna się od symbolicznych 50 groszy, które młody człowiek zostawi, gdy przyjdzie z wycieczką szkolną zwiedzić wieżę katedralną.
- Dla utrzymania porządku w katedrze utworzona została również Gwardia…
Reklama
- Gwardię Katedralną stanowią panowie, którzy dbają o porządek, co pozytywnie wpłynęło na nabożeństwa. Nawet w sezonie turystycznym ci panowie pilnują, żeby nikt nie zwiedzał, gdy jest nabożeństwo, aby zachować sacrum oraz uszanować tych, którzy uczestniczą w nabożeństwach. Niestety, my siebie sami nie szanujemy. Szanujemy synagogę, meczet, ale swojego kościoła nie potrafimy szanować.
- Musi Ksiądz Prałat mieć dużą siłę przekonywania, skoro tak wiele dobrego dzieje się w naszej katedrze...
- To prawda, ale też trzeba wziąć pod uwagę, że to jest katedra, matka wszystkich kościołów w diecezji, a poza tym to kościół biskupa toruńskiego. Ksiądz Biskup wspiera mnie we wszystkich działaniach. Wspierają mnie także moi parafianie. W dwumiesięczniku, który wydajemy, regularnie informuję o pracach konserwatorskich i dziękuję ludziom, zwłaszcza za ten wdowi grosz. Wspierają nas także instytucje np. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Gmina Toruń czy Wojewódzki Konserwator Zabytków. Trzeba być otwartym i pokazać, że tym dziełem żyjesz i kochasz je. Jeżeli w tym, co robisz, jesteś przekonywujący, to ludzie chcą wspierać.
- Trzeba mieć charyzmat autentyczności…?
- Tak, trzeba mieć charyzmat autentyczności i ten ogień. Należy być trochę zakochanym w tym, co się robi. Jest prawdą, że zakochanie mija, ale potem przychodzi miłość odpowiedzialna. Trzeba żyć miłością do Kościoła, odpowiedzialnością za Kościół. Tylko człowiek, który do końca jest zaangażowany w to, do czego został powołany, może wiele zdziałać.
- Oprócz kamieni w sensie budowli, kościół to również „żywe kamienie”. Parafia katedralna to wierni działający w różnych wspólnotach czy spotykający się w „Piwnicy pod Świętymi Janami”. Jakie jest Księdza Prałata wewnętrzne nastawienie do podwójnego wyzwania?
- Co jest ważniejsze: budowanie czy bycie z ludźmi i z żywym Słowem Ewangelii, którą głoszę? To jest pytanie, które ostatnio sobie zadaję. To jest dylemat. Jak coś robię, staram się zaangażować całym sobą. Cieszę się z tego, co robię, i daje mi to wiele osobistej satysfakcji. Czy robię to na płaszczyźnie konserwatorskiej, czy duszpasterskiej, zawsze staram się pamiętać, że „słudzy nieużyteczni jesteśmy”. To Pan Bóg dał łaskę - gdyby jej nie było, gdyby nie było talentów, zaufania ze strony Kościoła, Księdza Biskupa - to człowiek sam z siebie by wszystkiego tego nie zrobił. Tylko wtedy, gdy o tym się pamięta, można zrobić coś dobrego.