Przy pomniku Ofiar Barbarzyństwa na cmentarzu w Bielsku Podlaskim i na polanie Lasu Pilickiego, miejscu zbrodni, 15 lipca odbyły się uroczystości poświęcone 65. rocznicy męczeńskiej śmierci 50 mieszkańców Bielska Podlaskiego, którym przewodniczył ks. inf. Eugeniusz Beszta-Borowski. Mszę św. w intencji pomordowanych w Lesie Pilickimi i za Ojczyznę koncelebrowali także ks. Ludwik Olszewski - dziekan bielski, ks. Tadeusz Kryński - wicedziekan bielski i ks. prał. Jan Bogusz - wieloletni misjonarz w Brazylii.
W uroczystościach wziął też udział br. Cherubin Złotowski z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Polskich parlamentarzystów reprezentował poseł Krzysztof Jurgiel. Nie zabrakło również przedstawicieli władz samorządowych, miejskich, i gminnych, służb mundurowych, delegacji zakładów pracy, szkół, organizacji pozarządowych, stowarzyszeń i instytucji, rodzin pomordowanych i mieszkańców. Uroczystości zostały zainicjowane wystąpieniem przewodniczącego Powiatowego Zespołu ds. Obchodów Świąt Państwowych i Rocznic Patriotycznych Ryszarda Anusiewicza.
15 lipca 1943 r. hitlerowcy dokonali mordu na bielskiej inteligencji. Rankiem 7 samochodami wywieziono 50 osób do pobliskiego Lasu Pilickiego. Wszystkich rozstrzelano. W grupie tej byli księża Antoni Beszta-Borowski, Ludwik Olszewski i Henryk Opatowski oraz wieloletni burmistrz Alfons Erdman, lekarz Feliks Osmólski, a także 7 rodzin nauczycielskich: Kosińskich, Szmidtów, Bielińskich, Jarońskich, Burzyńskich, Osmólskich i Araszewskich, 17 dzieci i młodzieży, z których najmłodsza, Basia Moryc, miała niespełna ponad rok.
- Miałem 12 lat, gdy rozległ się łomot do drzwi naszego domu. Usłyszałem krzyk: „Księża aresztowani!” - mówił w homilii ks. Beszta-Borowski, bratanek dziś błogosławionego dziekana ks. Antoniego Beszty-Borowskiego. - Wybiegliśmy przed dom w piżamach. Zobaczyliśmy bliskich i znajomych, prowadzonych w grupach. Wiele rodzin z maleńkimi dziećmi. Sądziliśmy, że to nie może być długie aresztowanie! - mówił Ksiądz Eugeniusz. - Gdy stryj po przybyciu na placówkę gestapo zorientował się, że chcą ich rozstrzelać, zaczął spowiadać. Wtedy hitlerowiec zmasakrował mu twarz, powybijał zęby i wrzucił do ciężarówki. Następnie hitlerowcy ciężarówkami zawieźli bielszczan do Lasu Pilickiego, gdzie był przygotowany dół. Po ściągnięciu z Polaków płaszczów i butów, prowadzili ich nad jamę i jak łany pszenicy kładli kulami kolejne szeregi.
Ks. Beszta-Borowski od wielu lat zajmuje się historią Podlasia, kierując archiwum diecezjalnym. Sięgając do źródeł, wyjaśnia wiele wątpliwości. Jako że historię z Lasu Pilickiego przeżył sam, tak wspomina tamten dzień: - Wraz z kolegami pobiegliśmy pod dom parafialny. Zobaczyliśmy hitlerowców plądrujących pomieszczenia. Gestapowiec zauważył nas, porwał stułę stryja, rzucił ją w kałużę i przydeptał z diabelskim rechotem. Jedna z kobiet podbiegła i ją pozbierała. Potem pozszywaną stułę otrzymałem na swoją prymicję. Hitlerowcy chcieli zniszczyć polskość, ale wyroki Boskie są niezbadane. Zabili trzech księży, ale na ich miejsce w przyszłych latach kilkudziesięciu bielszczan odnalazło powołania kapłańskie. O tragedii mieszkańcy miasta dowiedzieli się nad ranem.
Druga część uroczystości odbyła się w miejscu straceń - na polanie Lasu Pilickiego. Zebrani wysłuchali krótkiego wystąpienia przewodniczącego Łęczyckiego, po czym zapalili znicze oraz złożyli wiązanki kwiatów przy Krzyżu Modlitewnej Pamięci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu