Niepełnosprawni uczestniczą w niej, bo nie mają wielkiego wyboru. Tylko ta pielgrzymka jest przystosowana do ich potrzeb i ułomności. Trasa wiedzie wyłącznie po drodze asfaltowej. Jest specjalny ambulans oraz serwis, gdzie na bieżąco naprawiane są wózki inwalidzkie. Jednak dlaczego idzie w niej również rzesza młodych zdrowych osób, którzy na każdym kroku służą pomocą? - Odpowiedź jest prosta. Tu pielgrzymuje się podwójnie. Po pierwsze samemu znosi się trudy wędrówki, a po drugie pomaga się innym. Mam nadzieję, że dzięki temu będę choć trochę lepsza - podkreśla Anna Szumowska, nastolatka z Anina.
Osoby niepełnosprawne często nie mogą iść samodzielnie, trzeba im pomóc. Dlatego też zanim zdrowy opiekun pójdzie coś zjeść, powinien najpierw zadbać o niepełnosprawnych, czy czegoś im nie brakuje - To jest takie pochylenie się nad innym człowiekiem. Po prostu braterska miłość - uważa ks. Artur Paprocki, michalita, który co roku przyjeżdża właśnie na tę pielgrzymkę z Białorusi. Jego zdaniem zdrowym pątnikom jest, paradoksalnie, lżej niż na innych pielgrzymkach. - Gdy widzę trud osób niepełnosprawnych, dochodzę do wniosku, że nie mam prawa narzekać, bo wiem jak wielkim darem od Boga jest zdrowie - podkreśla ks. Paprocki.
Patrząc z boku na pielgrzymkę niepełnosprawnych można odnieść wrażenie, że idą w niej tylko heroiczni ludzie wielkiej wiary i dobrej woli. Takie chodzące anioły. Jednak okazuje się, że nie wszyscy wolontariusze są klasycznymi „świętoszkami”. Wśród nich są osoby uzależnione, a nawet więźniowie. - Nawet skazany za największe przestępstwo, też jest powołany do świętości. A dzięki tej pielgrzymce mają większe szanse - tłumaczy ks. Paweł Wojtas, naczelny kapelan więziennictwa w Polsce. W sumie na pielgrzymce jest osiemnastu więźniów z pięciu zakładów penitencjarnych z całego kraju. Są to osoby starannie wyselekcjonowane, zaangażowane w duszpasterstwo więzienne. - Jeżeli oni przez cały czas pchają wózek, karmią swojego podopiecznego, pomagają się mu umyć, a nawet załatwić, to naprawdę trudno jest od nich oczekiwać więcej. Bez wątpienia są pełnowartościowymi ludźmi - podkreśla ks. Wojtas. - Choć w przeszłości popełniałem wiele błędów, to dziś chcę być lepszy. Nawet nie wiedziałem ile radości może dać pomaganie innym - dodaje Grzegorz, który odbywa karę w więzieniu we Włodawie.
Tuż obok na wózku jedzie pani Czesława z parafii Wniebowstąpienia Pańskiego na Ursynowie. Mówi, że jest „nałogową” pątniczką. Pielgrzymuje już od kilkudziesięciu lat. Kiedyś na Jasną Górę chodziła z popularnymi „17”. A od ośmiu lat wędruje razem z pielgrzymką niepełnosprawnych. - Kiedyś tak jak inni opiekowałam się i pchałam wózki z niepełnosprawnymi. Cieszyłam się, że mogę pomagać moim braciom - mówi. - Dziś jak widać role się odwróciły. Sama jadąc na wózku potrzebuje pomocy i dziękuje Bogu, że mam tak dobrych współbraci - dodaje pani Czesława.
Ks. Stanisław Jurczuk
Wielu niepełnosprawnych przez cały rok jest mocno odizolowanych od reszty społeczeństwa. Dlatego też coroczna pielgrzymka jest dla nich wielkim otwarciem, często wyjściem z domowego getta. Na naszej pielgrzymce oni są najważniejsi. Niepełnosprawni bez jakiegokolwiek strachu mogą liczyć na pomoc i rozmowę. I to jest prawdziwa integracja, która owocuje przez cały rok.
Za każdym razem, gdy spotykam np. umysłowo upośledzonego Marcinka, to on zawsze mówi o pielgrzymce. Wiem, że dla niego to jest wielkie święto, którym żyje przez cały rok.
Pomóż w rozwoju naszego portalu