Reklama

Polscy Afrykańczycy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na dalekim planie komunijnego zdjęcia widać afrykańską roślinność. Te drzewa nie są malowaną dekoracją z fotograficznego atelier. Zdjęcie zrobiono w 1947 r. w Afryce w polskim osiedlu Tengeru. Dziewczęta w białych welonach i znajdujący się wśród nich kapłan - ks. Jan Śliwowski, mieli wtedy już za sobą gehennę mierzoną tysiącami przebytych kilometrów, z kolejnymi przystankami w gułagach i obozach przejściowych.

"Czasem mówili o nas tułacze, czasem uchodźcy - wspomina Halina Mięcik-

-Wójcik, jedna z dziewcząt ze zdjęcia - chociaż myśmy znikąd nie uciekali, to nas zabrano przemocą z domów, sterroryzowano i powieziono w bydlęcych wagonach na Wschód.

Dramatyczne przeżycia zaczęły się, kiedy miała zaledwie półtora roku. Urodziła się w Częstochowie. Jej ojciec, z zawodu leśniczy, znalazł pracę w Druskiennikach na Litwie i przeniósł się tam z żoną i 4-miesięczną córeczką. Był styczeń 1939 r. Rodzina zamieszkała w dworku nadleśnictwa. Z wybuchem wojny ojciec został powołany do wojska. "Wywózki nie pamiętam, ale znam ją z tylekroć powtarzanych opowiadań mojej matki - wspomina pani Halina". - Nocą przyszło 2 wojskowych i 2 cywili, bardzo głośno tłukli w drzwi, wzięli nadleśniczego i jego rodzinę, potem przyszli po nas. Mama zdążyła spakować poduszkę i trochę rzeczy dla mnie, w ostatniej chwili schowała do torebki obrazek z Matką Bożą Ostrobramską. Polaków z całej okolicy zgoniono do bydlęcych wagonów, gdzie dziura w podłodze zastępowała ubikację, gdzie ludzie mdleli z zaduchu i wyczerpania. Szlak podróży znaczyły wyrzucane po drodze trupy zmarłych".

Na wspomnienie doznanego okrucieństwa i upodlenia z oczu płyną łzy. Po chwili pani Halina uspokaja się i opowiada dalej: " Dowieziono nas do kołchozu, gdzieś w okolicach Uralu, mama pracowała przy ścinaniu drzew. Po wielu miesiącach spotkała księdza, który powiedział jej, że mój ojciec jest w Kermine w Uzbekistanie. Było to już po ogłoszeniu amnestii i można było się przemieszczać. Ten sam ksiądz pomógł mamie dotrzeć do Buchary. Z ojcem spotkałyśmy się w sierpniu 1942 r. w Kermine, ale był tak wycieńczony, że wkrótce zmarł".

Był to czas, kiedy losy tysięcy Polaków, wyrwanych przemocą ze swoich domów, rozstrzygały się w dalekich stolicach. Dzięki rozkazowi gen. Andersa podczas ewakuacji polskiego wojska z ZSRR udało się wyprowadzić również ok. 37 tys. osób cywilnych. Dla "cywilów" pierwszymi przystankami, po opuszczeniu sowieckich granic były najczęściej obozy przejściowe w Iranie. Tam trzeba było przejść kwarantannę, szczepienia przeciwko chorobom zakaźnym. Wiele dzieci trafiało do szpitali. Na kolejnych etapach pozostawały polskie mogiły. Na przykład na cmentarzu na peryferiach Teheranu do dziś znajduje się ok. 200 nagrobków polskich dzieci i 1400 polskich żołnierzy.

"Kiedy powracam pamięcią do tamtych strasznych przeżyć wdzięczna jestem Bożej Opatrzności, która czuwała nad nami, stawiając na naszej drodze ludzi, którzy pomogli nam przetrwać te okrutne czasy - wspomina pani Halina. Dlatego uważam za swój obowiązek opowiadać o tamtych przeżyciach, zwłaszcza, że przez dziesiątki lat podręczniki historii milczały na ten temat. Do tej pory wiele osób nie słyszało, że w czasie wojny w Afryce znalazły schronienie tysiące Polaków, w tym ponad 9 tys. dzieci".

Najwięcej Polaków docierało do Afryki statkami z portu Karaczi do Mombasy, Dar es-Salaam i Tangi. Z portów rozwożono ich do osiedli na terytorium Kenii, Ugandy, Tanganiki (obecnie Tanzanii) i innych. W latach wojny w Afryce było 19 polskich osiedli. Miały one swoje farmy, masarnie, piekarnie, warsztaty tkackie i krawieckie. Były tam również szkoły, sierocińce, szpitale, była zapewniona opieka duszpasterska.

"W Tengeru ja i mama znalazłyśmy pierwszy po wielu latach własny dom. Był to okrągły domek w afrykańskim stylu, kryty dachem z liści bananowca. Wyposażenie stanowiły dwa łóżka, stołki i stół. Niezbędne były moskitiery, chroniące przed ukąszeniami owadów. W historii naszego osiedla zapisał się złotymi literami ks. Jan Śliwowski, wieloletni proboszcz, wspaniały duszpasterz, przy tym człowiek niesłychanie energiczny, który uczył wiary, patriotyzmu, organizował uroczystości państwowe i kościelne. Pamiętam moją Pierwszą Komunię św., którą przyjęłam 26 stycznia 1947 r. w kościele św. Andrzeja Boboli w Tengeru - wspomina pani Halina. - Po wzruszającej uroczystości w kościele odbyło się wspaniałe przyjęcie w świetlicy. Do dziś pamiętam smak tamtego ciasta i kakao. Z tej świetlicy, z naszych domków nie ma śladu, ale wiem od kolegi, który niedawno był w Afryce, że kościół wzniesiony dzięki wysiłkom ks. Jana istnieje do dziś. Zachował się również cmentarz z 200 polskim nagrobkami z czytelnymi napisami. Kiedy myślę o tamtych latach nie znajduję słów podziwu dla zaradności i siły ducha mojej mamy, która w tych nieprawdopodobnych warunkach, rzucana jak liść na wietrze, z kontynentu na kontynent, musiała się mną opiekować, ubrać i wyżywić. W Afryce było jej o tyle lżej, że pracowała w osiedlowej szwalni, gdzie zarabiała jakieś grosze; miała stale kłopoty z moim zdrowiem - chorowałam m.in. na czerwonkę i malarię. Pamiętam, że moja matka codziennie polecała siebie i mnie opiece Matki Bożej. Przez wszystkie te lata był z nami obrazek Matki Bożej Ostrobramskiej, który wrzuciła do torebki popychana do wyjścia przez sowieckich milicjantów. Do tej pory, troskliwie pielęgnowany i odnawiany jest on najważniejszą rzeczą w moim mieszkaniu.

W Tengeru ukończyłam dwie klasy szkoły podstawowej. W 1947 r. kuzynka z Częstochowy napisała do mamy list proponując powrót z możliwością zatrzymania się u niej. Ponieważ miałam kłopoty ze zdrowiem mama postanowiła wrócić do Polski. Wiele osób z naszego osiedla wyjechało do Anglii lub do Australii, kilka pozostało w Afryce. Część wróciła do kraju, chcąc połączyć się z rodzinami. W Polsce przez wiele lat nie wolno było mówić o naszych przeżyciach. Ja nigdy nie ukrywałam mojego pobytu w Afryce, chociaż miałam z tego powodu kłopoty m.in. nie dopuszczono mnie do egzaminu wstępnego na uczelnię. Wymarzoną biologię udało mi się ukończyć dopiero w Toruniu.

Wspomnienia, dawne przyjaźnie odżyły dopiero niedawno. Dowiedziałam się, że organizowane są zjazdy «Afrykańczyków». Zaczęłam w nich uczestniczyć i znalazłam dawnych i nowych przyjaciół. Ostatni nasz zjazd odbył się we wrześniu ubiegłego roku we Wrocławiu. Panowała na nim wspaniała atmosfera. Mszę św. odprawił dla nas o. Stanisław Golec, potem modliliśmy się w Sanktuarium Golgoty Wschodu we Wrocławiu i pod tablicą «Afrykańczyków» złożyliśmy kwiaty. W tym roku, w końcu kwietnia planowany jest zjazd « Afrykańczyków» we Wrocławiu, natomiast w maju w Iławie odbędzie się Zjazd Sierot i Wychowanków Sybirskich Domów Dziecka. Szczegółowe informacje na ten temat można otrzymać m.in. w kołach Sybiraków na terenie całego kraju. Dobrze byłoby, aby wszyscy ci, którzy przeżyli tamte okrutne czasy dali innym świadectwo swoich przeżyć.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2002-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Święto Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana

Adobe Stock

Papież Benedykt XVI zaproponował, żeby do kalendarza liturgicznego wprowadzić nowe święto ku czci Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana.

Więcej ...

Zmarł ks. prałat Mirosław Ratajczak

2024-05-22 10:43
ks. prałat Mirosław Ratajczak

archiwum Niedzieli

ks. prałat Mirosław Ratajczak

21 maja 2024 roku zmarł ks. prałat Mirosław Ratajczak. Kapłan ten odszedł do wieczności w wieku 80 lat życia i 57 lat kapłaństwa.

Więcej ...

Papież przyjął siostry posługujące chorym: odpowiadajcie na nowe cierpienia i biedy naszych czasów

2024-05-23 14:26

Papież Franciszek przyjął na audiencji przedstawicielki dwóch zgromadzeń, które przeżywają właśnie w Rzymie swe kapituły generalne. Mowa o Siostrach Szpitalnych od Najświętszego Serca Jezusa i Córkach św. Kamila. Oba te zgromadzenia posługują ludziom chorym, opuszczonym i samotnym. Ojciec Święty zachęcił siostry, by wciąż hojnie odpowiadały na nowe cierpienia i biedy naszych czasów.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Istotą kapłaństwa jest składanie ofiary

Wiara

Istotą kapłaństwa jest składanie ofiary

Niesamowita święta Rita

Kościół

Niesamowita święta Rita

Kto przeprosi panią Annę?

Wiadomości

Kto przeprosi panią Annę?

Kraków: Aktorka Anna Dymna zostanie honorową obywatelką...

Wiadomości

Kraków: Aktorka Anna Dymna zostanie honorową obywatelką...

Zgorszenie w Warszawie. Tęczowe

Kościół

Zgorszenie w Warszawie. Tęczowe "nabożeństwo" z...

Franciszek wyjaśnia: zezwoliłem na błogosławieństwo...

Kościół

Franciszek wyjaśnia: zezwoliłem na błogosławieństwo...

Nowenna do Ducha Świętego

Wiara

Nowenna do Ducha Świętego

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Kard. Ryś: neutralność religijna polega na wspieraniu...

Kościół

Kard. Ryś: neutralność religijna polega na wspieraniu...