Ks. Mariusz Frukacz: - Ostatnio w Polsce dużo mówi się o spadku powołań. Jak wygląda ta sytuacja w naszej archidiecezji i z jakimi nastrojami w związku z tym rozpoczyna Ksiądz Rektor nowy rok formacji seminaryjnej?
Ks. dr Andrzej Przybylski: - Rzeczywiście, w skali Polski z roku na rok maleje liczba powołań do kapłaństwa. Może nie jest to jakiś drastyczny spadek, ale jeśli się on powtarza, to stanowi już powód do większej troski o powołania. Generalnie nowy rok akademicki w Polsce rozpocznie o 140 kleryków mniej niż w ubiegłym roku. Są diecezje, które odnotowały poważne kryzysy w tym względzie. Na szczęście nasza archidiecezja zaczyna ten rok prawie z taką samą liczbą kandydatów jak w ubiegłym roku. Egzaminy wstępne do seminarium pozytywnie przeszło 20 kandydatów. W całym seminarium mamy dziś 102 kleryków. Nie mamy więc powodów do rozpaczy i trzeba mocno dziękować Bogu za tych, którzy mieli odwagę przyjść do seminarium, i mocno modlić się, aby wytrwali.
- Czy widzi Ksiądz jakiś sposób na zatrzymanie tego spadku powołań?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Najważniejszą receptę daje sam Chrystus w wezwaniu do tego, abyśmy „prosili Pana żniwa, aby posłał robotników na swoje żniwo”. Myślę, że wciąż za mało się modlimy o powołania kapłańskie. W jednej z polskich diecezji w ubiegłym roku zgłosiło się zaledwie kilku kandydatów. Biskup zaniepokojony tym faktem zarządził przez cały maj i czerwiec wielką modlitwę o powołania. Po prostu rzucił wiernych na kolana w modlitwie o nowych kapłanów. Okazało się, że do seminarium po wakacjach zgłosiło się 24 kleryków. Diecezja ta odnotowała w Polsce największy przyrost powołań w tym roku. To dowód, jak skuteczna w tym względzie jest modlitwa o powołania. Chcemy też ożywić w tym roku działanie ośrodka powołań. Pragnę, aby to seminarium zajęło się opieką nad młodymi chłopakami, którzy już w pierwszych klasach szkoły średniej słyszą głos powołania. Trzeba im towarzyszyć, bo świat dziś skutecznie może zagłuszyć to wezwanie. Mamy dużo takich świadectw, że chłopak w pierwszej klasie bardzo pragnie zostać kapłanem, a w klasie maturalnej najwyraźniej obawy biorą w nim górę i rezygnuje z pójścia do seminarium.
- To dla Księdza Rektora nowy rok na nowym stanowisku. Co zamierza Ksiądz zmienić w formacji alumnów?
- Na początku muszę się przede wszystkim nauczyć seminarium. Nie można czegoś zmieniać bez możliwie dokładnego poznania tej wspólnoty. Nie planuję więc rewolucji. Wierzę natomiast, że każdy człowiek jest inny i ja, jako nowy rektor, siłą rzeczy wprowadzę jakąś nowość. Nie przychodzę do seminarium prosto ze studiów teologicznych i nie uczyłem się na rektora seminarium. Przynoszę tu natomiast wieloletnie doświadczenie pracy z młodzieżą akademicką. Wiem, jakie problemy mają młodzi i trochę poznałem ich mentalność. Czuję też trochę, jakiego kapłana oni oczekują. Nie zamierzam skupiać się na idealnym modelu seminarium, ale na myśleniu o tym, jakiego kapłana ma ono wychować. Bo nikt nie przychodzi tu z powołaniem do seminarium, ale z powołaniem do kapłaństwa. Chcę znaleźć sposób, żeby każdy młody ksiądz wyszedł z seminarium z doświadczeniem żywej wiary, umiejętnością budowania wspólnoty, miłością do Kościoła i pasją głoszenia Słowa Bożego. Tego się oczywiście nie da zrobić jeśli samo seminarium nie będzie jakimś możliwie najlepszym modelem Kościoła jako wspólnoty braci, którzy razem żyją, modlą się i pracują. Nie chcę być przełożonym, ale wychowawcą, chcę towarzyszyć klerykom w ich problemach, słabościach, w całym ich dojrzewaniu do kapłaństwa. Nie podoba mi się model seminarium oparty wyłącznie na zewnętrznych dyrektywach bez wchodzenia w głąb człowieka. W takim modelu nigdy nie poznam prawdy o kleryku i będę miał tylko do czynienia z jego zewnętrznymi prezentacjami przygotowanymi na życzenie przełożonego.
- Kto pomaga Księdzu w tej odpowiedzialnej misji?
- Przede wszystkim trzeba pamiętać, że to najpierw my pomagamy pasterzowi diecezji w formowaniu przyszłych kapłanów. Ksiądz Arcybiskup nadaje nam główne kierunki pracy formacyjnej, ale też bardzo kompetentnie mi doradza i pomaga, bo przecież przez wiele lat był ojcem duchownym i rektorem seminarium krakowskiego. Mam też zespół współpracowników. Bez nich niemożliwe jest formowanie kleryków, nie tylko ze względu na ilość pracy, ale na świadectwo wspólnego działania i bycia wspólnotą Kościoła. W formacji pomagają mi dwaj ojcowie duchowni: ks. Bernard Kozłowski i ks. Remigiusz Lota; dwaj prefekci - ks. Marcin Święch i ks. Tomasz Turczyn oraz dyrektor administracyjny tego wspaniałego obiektu seminaryjnego ks. Mieczysław Wach. Olbrzymią rolę wychowawczą pełnią Księża Profesorowie i świeccy nauczyciele akademiccy. Klerycy spędzają przecież prawie połowę swojego czasu na wykładach. Są też w naszym domu wspaniałe i pracowite siostry Honoratki, które cicho i ofiarnie pracują w kuchni seminaryjnej i na zapleczu. Seminarium nie byłoby Kościołem, gdyby zabrakło w nim świeckich. Swoją obecnością i świadectwem swojej służby pomagają mi wszyscy pracownicy świeccy seminarium. Jesteśmy więc takim domowym Kościołem, a przynajmniej musimy robić wszystko, żeby nim rzeczywiście być.