„Wierzę, że będę oglądał dobra Pana w krainie żyjących”
(Ps 27 [26], 13)
Dniem i nocą płoną znicze na grobach... Wprawdzie Dzień Zaduszny należy ściśle do tradycji katolickiej, jednak również inni chrześcijanie włączają się w modlitewną jedność ze zmarłymi. Po uroczystości Wszystkich Świętych, która obrazowała prawdę o niebie - domu zbawionych otwartym również dla nas, przychodzi dzień głębszego przeżycia prawdy o czyśćcu - prawdziwym „purgatorium” (miejscu oczyszczenia), koniecznym dla wielu na drodze do wiecznej chwały.
Bogactwo tekstów biblijnych składa się na trzy zestawy przygotowane na trzy Msze św. Spróbujmy pochylić się nad pierwszym z nich. Najpierw cierpiący Job z głębi swego bólu wykrzykuje wiarę w Wybawcę, który przywróci mu nowe ciało na miejsce obumarłego, by mógł „oczyma ciała” oglądać Boga. Psalmista widzi sens swojej ziemskiej wędrówki w tym, by mógł zawsze przebywać w „domu Pana” - w Jego świątyni. Ponad tym wszystkim dominuje jednak pewność dotarcia do „krainy żyjących”, gdzie spodziewa się „oglądać dobra Pana”, co oznacza niewątpliwie nadzieję posiadania królestwa Bożego. Ukrzyżowany Jezus jak starotestamentowy Job powierza swego ducha w ręce Ojca i pozwala na to, by Jego martwe ciało zostało złożone do grobu - jak ciała wszystkich ludzi. Chrystus pozwala na ból i łzy żałoby, by tym mocniej zabrzmiały w wielkanocny poranek słowa aniołów: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał”. Św. Paweł dokonuje podsumowania rozważań nad życiem i śmiercią: skażona grzechem natura ludzka zmierza do nieuchronnej śmierci („w Adamie wszyscy umierają”), ale w Chrystusie jest życie i każdy, kto z Nim jest złączony, będzie miał życie wieczne. Akt „ożywienia” na końcu czasów oznacza powszechne zmartwychwstanie. Od tego momentu śmierć „umrze” - nic już nie będzie poddane jej władzy!
Przeżywając swoje własne przemijanie, spoglądamy w głąb czyśćca, by wraz ze św. s. Faustyną doświadczyć wielkiego pragnienia dusz stęsknionych za domem Ojca. Kościół tłumaczy wiernym, że nasza modlitwa i każdy duchowy dar (np. odpust zupełny) stają się wobec tych naszych braci i sióstr aktem największej miłości. Nie mamy wątpliwości, że przez ufne wołanie wiernych właśnie dzisiaj brama między czyśćcem a niebem jest szeroko otwarta! Czy jednak moja miłość do zmarłych jest wystarczająco wielka? Czy nie godzę się zbyt łatwo na grzech obecny w moim życiu, tłumacząc naiwnie, że „i tak będę musiał przejść przez czyściec”, zamiast wejść wprost w otwarte ramiona Ojca?...
Pomóż w rozwoju naszego portalu