Już ponad 30 lat „Krakusy” - kapela rodzinna Jana Nowaka - gra i śpiewa, ocalając od zapomnienia muzykę ludową. Zespół związany od początku z Nową Hutą, z Ośrodkiem Kultury im. C. K. Norwida przekonuje, że w tej muzyce tkwi urok i piękno. - Nasz ojciec, śp. Jan Nowak, grał od dzieciństwa - wspomina Zbigniew Nowak. - A że miał liczną rodzinę, 3 synów i 2 córki, więc dorabiał sobie grając na weselach i zabawach. Z czasem, gdy podrośliśmy, gdy w szkołach muzycznych nauczyliśmy się grać, również nas w to muzykowanie zaangażował. Pod koniec lat 70. pojawił się pomysł, aby założyć kapelę ludową. To się stało jesienią 1978 r. W pierwszym składzie znaleźli się: Jan Nowak, senior, instruktor kapeli - śp. Henryk Grabowski, Piotr Zawadzki, Ryszard Koniarz oraz 3 synów Jana Nowaka - Jan junior, Aleksander i ja.
Zapomniane melodie
Reklama
W folderze prezentującym „Krakusy”, a pochodzącym z początku lat 80., znana etnomuzykolog Aleksandra Bogucka, przez wiele lat współpracująca z zespołem, tak o nich pisze: „Kapela „Krakusy” (…) w pełni prezentuje oryginalne muzykowanie regionu krakowskiego. Ci ludowi muzycy (…), wszyscy wychowani we wsi podkrakowskiej, z zapałem śpiewają i grają. Ambicją ich (…) jest przekazanie nieskażonych obcymi wtrętami, autentycznych śpiewek i muzyki, podanych we właściwej formie i interpretacji ludowej. W repertuarze zespołu znajduje się wiele starych, zapomnianych melodii, zaczerpniętych ze zbiorów Oskara Kolberga (…) i tym samym na nowo przywróconych do życia…”.
Z sukcesywnie przygotowywanym i rozszerzanym repertuarem piosenek ludowych kapela „Krakusy” występowała w różnych miejscach. - Jednym z pierwszych występów, jaki zapamiętałem - wspomina Zbigniew Nowak - było granie w szpitalu w Nowej Hucie. Chorzy, którym graliśmy skoczne, wesołe melodie, bardzo chcieli ich słuchać, gdy tymczasem ordynator był przeciwny i twierdził, że przeszkadzamy chorym i cierpiącym pacjentom.
To jednak rzadka sytuacja, aby przeszkadzano im w graniu ludowej krakowskiej muzyki. Wszędzie, gdzie się pojawiali, wzbudzali zainteresowanie i uznanie. A występowali w wielu miejscach, również poza granicami kraju, m.in. w: Niemczech, Szwecji, Słowacji, Czechach, Francji, Holandii, w krajach byłej Jugosławii - Oczywiście, początkowo o tym nie myśleliśmy, ale potem się okazało, że kapela otwiera nam okno na świat w czasach, gdy nie było łatwo wyjeżdżać za granicę - przyznaje Zbigniew Nowak. - Szczególnie miło wspominam wyjazd do Szwecji - mówi Aleksander Nowak. - Bliski, bezpośredni kontakt pomiędzy występującymi, a słuchającymi, dużą sympatię ze strony Szwedów.- Zapamiętałem występy w Szkocji - dodaje Mieczysław Garbień. - Miło było spotkać Polaków, którzy w tym kraju zamieszkali po II wojnie światowej, dla nich grać i śpiewać, z nimi rozmawiać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zdobywają uznanie i nagrody
Reklama
Istotnym elementem działalności kapeli jest jej udział w przeglądach i festiwalach muzyki ludowej. W latach 1981- 1991 zespół siedmiokrotnie zdobywał I nagrodę w konkursie Kapel i Śpiewaków Ludowych w Niepołomicach. W 1981, 1997, i 2003 reprezentowali region krakowski na Międzynarodowym Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, zdobywając tam w 1997 r. III nagrodę. - To dla nas ważna nagroda i potwierdzenie wysokiego artystycznego poziomu - przyznaje Aleksander Nowak. - Cenimy sobie również „Krakowską Wstążkę”, bo to najwyższe trofeum, jakie można zdobyć, muzykując i śpiewając w regionie krakowskim. Z tą nagrodą wiąże się kolejne, cenne wyróżnienie - Nagroda Ministra Kultury. Udział w przeglądach jest okazją do zaprezentowania zespołu. Nagrody otwierają drzwi do udziału w kolejnych konkursach oraz mobilizują do wzbogacania repertuaru. Jeżeli wybieramy się na konkurs, to musimy zadbać o nowy repertuar, melodie, piosenki.
Ich występy okazują się interesujące dla różnych słuchaczy i widzów; dzieci, młodzieży, turystów, seniorów. Kapelę można usłyszeć, gdy grają na krakowskim rynku, czy przed NCK-iem w Nowej Hucie. W okresie świąt Bożego Narodzenia śpiewają kolędy i pastorałki w kościołach, a podczas corocznych dożynek w Mogile dbają o muzyczną oprawę uroczystości. Okazuje się, że krakowska muzyka ludowa jest ponadczasowa i ponadpokoleniowa. - Zdarza się, że gramy dla uczestników zagranicznych wycieczek i oni są zachwyceni nie tylko muzyką, ale również strojami, ich egzotyką. Często też, wykonując kolejne ludowe piosenki zachęcamy dzieci i młodzież do udziału we wspólnej zabawie - opowiada Aleksander Nowak. - Występy przed seniorami z domów opieki społecznej, stanowią dla słuchaczy okazję do wspomnień. Zdarza się, że niektórzy w trakcie naszego grania zaczynają tańczyć - dodaje Zbigniew Nowak. - Każdy występ to okazja do upowszechniania polskiej, a szczególnie krakowskiej muzyki ludowej, która niestety, nie została dokładnie opisana, udokumentowana - stwierdza Aleksander Nowak. - Należy zaznaczyć, że ta muzyka ma bardzo ubogą dyskografię. Na płytach, kasetach znajdują się pojedyncze utwory, zachowane przy okazji nagrań podsumowujących konkretne festiwale. Również wiadomości na ten temat są ubogie, w porównaniu z opisem muzyki ludowej innych regionów.
Przekazują zainteresowania
Być może również z tego powodu działalność kapeli „Krakusy” jest istotna i ważna. Zwłaszcza, że kolejne pokolenia członków zespołu również ulegają urokowi muzyki ludowej. Szczególnie widoczne było to podczas jubileuszowego występu, w którym wystąpiły 4 pokolenia Nowaków, łącznie z jego założycielem, który zmarł niedługo po jubileuszu - Na występach coraz częściej pojawiają się nasze dzieci, a nawet wnuki - mówi Aleksander Nowak. - Dosyć wcześnie zaczęła współpracować z kapelą moja starsza córka, Aleksandra, która z powodzeniem mnie zastępuje, gdy ze względów zawodowych nie mogę uczestniczyć w występach. W zespole gra również Tomasz, syn starszego brata, Jana. W czasie występu podsumowującego trzydziestoletnie granie na scenie pojawiły się 3 sześciolatki - 2 córki naszych sióstr i moja wnuczka, które śpiewały i tańczyły, zapewniając na scenie ciągłość pokoleniową.
Również syn Mieczysława Garbienia, który gra w zespole ponad 20 lat, współpracuje z kapelą. - Podobnie jak Jan Nowak, senior, również mój ojciec grał od młodych lat na weselach - mówi M. Garbień. - Potem zainteresował mnie tym graniem i sprawił, że chodziłem na prywatne lekcje muzyki, a mój syn, Andrzej, który skończył szkołę muzyczną i jest organistą, również gra w kapeli na akordeonie, bo to rodzinna tradycja.
Muzyka ludowa okazała się interesująca również dla kobiet z rodziny Nowaków. - Nasze siostry, Marta i Renata oraz moje córki również próbują kontynuować ludowe tradycje - dodaje Zbigniew Nowak. - Stworzyły folkowy zespół. Na razie ma on charakter okazjonalny. Tak się złożyło, że mieliśmy w rodzinie szereg wesel i dziewczyny przygotowały na rodzinne uroczystości ocepiny, stary, krakowski, ludowy obyczaj. - Zespół nosi nazwę „Nowocki”, dla podkreślenia korzeni oraz zamiłowania do tradycji i muzyki - dodaje Aleksander Nowak. - A wszystkiemu jest „winien” kochający muzykę ojciec i dziadek, śp. Jan Nowak oraz rozśpiewana i pamiętająca nieprzeliczoną ilość piosenek i przyśpiewek ludowych mama Danuta. Dom Nowaków zawsze był i jest pełen muzyki.
Uczą polskiej historii
Gdy zapytałam rozmówców, czym dla nich jest muzyka ludowa i możliwość jej upowszechniania, w odpowiedzi usłyszałam: - To przede wszystkim tradycja. Cieszę się, że mogę grać, bo to daje wiele radości - stwierdza M. Garbień. - Pracuję z dala od muzyki, bo jestem adiunktem w Uniwersytecie Pedagogicznym - dodaje Z. Nowak. - Więc gra w kapeli to dla mnie alternatywa, oderwanie od pracy zawodowej, okazja do spotkania z rodziną, kolegami, których łączy wspólna pasja. Ta muzyka przyczynia się do optymistycznego spostrzegania otaczającego świata. - Gdy zaczynałem grać w kapeli, kończyłem studia muzyczne - dodaje A. Nowak. - Byłem zachwycony tą muzyka. Napisałem pracę magisterską o muzyce krakowskiej, o jej stylistyce i o sposobie jej wykonywania. Jeśli tylko mogę, to zawsze chętnie gram w kapeli. Myślę, że ta muzyka zakorzeniła się w naszej rodzinie i stanowi jej szczególne spoiwo.
Z uwagą i podziwem słuchałam wspomnień związanych z działalnością kapeli „Krakusy”, oglądałam zdjęcia dokumentujące ich kolejne występy. I tak sobie myślę, że praca, którą wykonali i nadal to czynią, zasługuje na uznanie. Bowiem w ten sposób zachowują i przekazują kolejnym pokoleniom część polskiej tradycji oraz w interesujący sposób uczą historii.