Dorota Zańko: - Święto Jordanu to jedno z 12 największych uroczystości w waszym obrządku. Dlaczego jest tak ważne?
Ks. Dr Miron Michaliszyn: - Dlatego, że w Święcie Jordanu objawia się Święta Trójca. Kościół, w którym odprawiamy liturgię, nosi wezwanie Świętej Trójcy. A Święta Trójca jest dla nas symbolem jedności w różnorodności. To niezwykle wymowne. Mam wrażenie, że w tej symbolice, wezwaniu świątyni i słowach, jakie słychać było z nieba, w chwili gdy Jan chrzcił Chrystusa: „To jest mój Syn umiłowany” można szukać podłoża dzisiejszego ekumenizmu. A samo święto Jordanu przypomina o zmianie życia na ziemi, zbawieniu człowieka - w czasie chrztu Chrystusa zmieniło się znaczenie wody: ze śmiercionośnej, w której umiera to, co grzeszne, przeistoczyła się w zbawienną „wodę żywą”. Chrystus, zanurzając się w wodach Jordanu, zgodnie z wolą Ojca, symbolicznie przyjął na siebie grzechy całej ludzkości oraz uświęcił Sobą wodę i cały świat. W pięknych słowach Jana Chrzciciela: „Nie jestem godzien, by Ciebie chrzcić” odczuwamy podległość człowieka względem Pana Boga, ale nie jesteśmy niewolnikami a Synami. Jeżeli to zrozumiemy, o wiele łatwiej będzie nam realizować przykazanie „Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego”.
Reklama
- Tegoroczny Jordan był też okazją do świętowania rocznicy powtórnych narodzin parafii greckokatolickiej w Rzeszowie. Jaka jest jej historia?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Parafia i świątynia greckokatolicka istniała w Rzeszowie - Zalesiu do roku 1947. Potem cerkiew została zamieniona na kościół rzymskokatolicki. Przed wojną parafia liczyła ok. 400 osób, którzy zamieszkiwali Białą i Rzeszów. W latach wojennych i powojennych, większość wiernych ze strachu przed przesiedleniami sama opuściła te tereny. Część „przeniosła się” do Kościoła rzymskokatolickiego. Reaktywacja parafii miała miejsce 10 lat temu. Parafia w Rzeszowie została erygowana dekretem abp. Jana Martyniaka 27 września 2001 r. Pierwszym administratorem parafii był ks. Vasile Stoica. Od 7 kwietnia 2003 r. ja jestem proboszczem. Pierwsze nabożeństwa greckokatolickie odprawiano w sali im. Jana Pawła II przy kościele Ojców Bernardynów. W 2003 r., za zgodą Ordynariusza Rzeszowskiego, zostały przeniesione do kościoła Świętej Trójcy przy ul. Targowej. Muszę tu podkreślić bardzo dobrą współpracę z ks. Jerzym Grudniakiem - rektorem tej świątyni.
- Ilu grekokatolików jest w Rzeszowie?
- Szacuję, że ok. 300 osób. Należą oni do różnych pokoleń: od rodowitych rzeszowian - 42 osoby, poprzez wiernych z Ukrainy pracujących i studiujących w naszym mieście. W niedzielnych nabożeństwach uczestniczy ok. 50 osób, znacznie więcej, ok.100 do 200, przy okazji większych świąt, np. Jordanu. Ale na święta wielu wyjeżdża do swoich rodzinnych miejscowości.
- Jak Ksiądz rozumie potrzebę ekumenizmu?
- Jestem otwarty na ekumenizm. Cierpię z tego powodu, że zwłaszcza przedstawiciele polskiego Kościoła prawosławnego nie mogą stanąć z nami do liturgii przy tym samym ołtarzu. A przecież często jesteśmy tej samej narodowości. Podział podyktowany jest tym, że my uznajemy papieża, a nasi bracia - nie. Papieska encyklika „Ut unum sint” i dekret o ekumenizmie II Soboru Watykańskiego jednoznacznie mówią o wzajemnym poszanowaniu swoich wspólnot i tradycji. Wierzę, że modlitwa, przywoływanie Ducha Świętego, sprawi, że doczekamy się dnia, kiedy to nastąpi. Dwanaście lat temu w Bielance na Podkarpaciu ksiądz polskiego Kościoła prawosławnego powiedział mi, że nie możemy na jednym ołtarzu odprawiać dwóch mszy. A dzisiaj problemu już nie ma. Myślę, że nasze modlitwy zostały wysłuchane. Doskonałym przykładem jedności w różnorodności jest współpraca moja i ks. Jerzego. Kiedy byłem chory, czy ks. Jerzy, to wierni jednego obrządku, autentycznie modlili się za duszpasterza drugiego obrządku.