Dla wielu, zwłaszcza dla ludzi świeckich mediów, XV Światowy
Dzień Młodzieży już się zakończył. Dla nas, którzy cały rok przygotowywaliśmy
się do tej wielkiej, jubileuszowej pielgrzymki młodych, wszystko
dopiero się zaczyna. Trudno jest pisać o sprawach, które są źródłem
przeżyć zewnętrznych i duchowych. Te pierwsze były szeroko relacjonowane
przez prasę i telewizję, te drugie - pozostaną w sercach 2 mln 100
tys. młodych (taką liczbę uczestników podał Watykan na konferencji
prasowej) przybyłych w pielgrzymce wiary do Rzymu.
9 sierpnia, godz. 0.00. Na przystanku autobusowym przed
kościółkiem św. Marii Magdaleny w Radomsku gromadzą się młodzi pielgrzymi
i ich najbliżsi, którzy z troską pomagają "zapakować się" swoim pociechom.
Sprawdzamy paszporty. Wszystkie miejsca wypełnione, a więc możemy
ruszać. "No to z Bogiem!" - żegna nas jedna z matek. W nocy spać
mogli tylko ci, którzy do takich podróży są przyzwyczajeni. Ranek
witaliśmy w chłodnawym Wiedniu. Tutaj pierwsze kroki wszystkich Polaków
kierują się na Kahlenberg, skąd król Sobieski rozpoczynał bitwę o
uchronienie chrześcijańskiej Europy przed muzułmańskim spustoszeniem.
W moim sercu dojrzewa myśl, że pielgrzymka młodych z wszystkich kontynentów
do grobu Apostołów jest nową odsieczą dla Europy, dla całego świata.
Kahlenberg to również miłe spotkanie z drugą radomszczańską grupą
wyjeżdżającą do Rzymu, tę prowadzi ks. Damian Leśniczek. Późnym wieczorem,
po uroczystej Eucharystii w katedrze św. Szczepana, żegnamy urokliwe
miasto nad Dunajem.
Ranek 10 sierpnia zastał nas w Padwie, mieście św. Antoniego,
patrona ludzkich zagubień i Bożego odnajdywania. Padwa rozpoczęła
nasze kilkudniowe pielgrzymowanie przez włoską ziemię do stolicy
św. Piotra. Po drodze zobaczyliśmy Rimini, gdzie goszczono nas przez
kilka dni, udaliśmy się także do Sanktuarium Matki Bożej w Loreto,
Republiki San Marino i Asyżu. Mieszkając tak blisko Morza Adriatyckiego,
nie mogliśmy nie skorzystać z urokliwych plaż, słońca i słonej (przeraźliwie!)
wody. Wraz z 2 mln młodych wieczorem 14 sierpnia osiągamy Rzym. Już
po drodze, a zwłaszcza w punkcie recepcji przy wyjeździe z autostrady,
czujemy, że została nam dana szansa przeżywania niezwykłego wydarzenia,
na które zaprosił nas Jan Paweł II, nasz Starszy Brat w wierze, Przyjaciel
młodych z całego świata. Późnym wieczorem zostaliśmy zakwaterowani
w jednej ze szkół przy Via Novara. Cieszymy się! Nie tyle z pielgrzymich
warunków (spanie na podłodze, posiłki na trawie i zimne prysznice
pod gołym niebem), ale przede wszystkim z tego, że jako jedna z nielicznych
grup polskich mieszkamy bardzo blisko centrum. Przy dobrych układach
15 min. metrem do Placu św. Piotra.
Właśnie tam udajemy się 15 sierpnia na uroczyste otwarcie
Jubileuszu Młodych. Wraz z kilkoma osobami wybraliśmy się wcześniej,
aby zdążyć przed godz. 15.00 na otwarcie bram wejściowych na Plac
św. Piotra. Atmosfera zagęszcza się. Temperatura rośnie. W ogromnym
ścisku próbujemy śpiewać, rozmawiać i nawiązywać kontakty. Najgłośniejsi
byli Latynosi z Chile, ze swoim: "Chi, chi, chi - le, le, le - Viva
Chile!". Udało się! Mamy rewelacyjne miejsce - widać doskonale papieski
fotel, gdzie będzie siedział Jan Paweł II. Jesteśmy przy barierkach
drugiego sektora, co stanowi zapowiedź zobaczenia Następcy Piotra
z bliska. Pozostaje tylko dwie i pół godziny oczekiwania w słońcu
na przyjazd Ojca Świętego. O godz. 18.00 na wielkim telebimie pojawia
się transmisja z Lateranu, gdzie Papież spotyka się głównie z młodymi
Włochami, po czym zapowiada przyjazd do nas. Gdy wszyscy już wiedzieli,
że zbliża się papamobile, tłum zaczyna skandować hiszpańskie: "Viva
el Papa", polskie: "Niech żyje Papież" i angielskie: "John Paul II
we love you" - na co zresztą Papież później odpowie "John Paul II
he loves you!". Entuzjazm osiągnął szczyt, gdy Papież pojawił się
tuż przy nas, na wyciągnięcie ręki - trud oczekiwania wynagrodził
nam uśmiech i radość Jana Pawła II. Wśród wielu słów, jakie wtedy
padły z usta Ojca Świętego, głęboko przeżyłem Jego osobiste świadectwo,
osobiste wyznanie wiary. Papież jest przede wszystkim świadkiem żyjącego
Boga, dopiero potem nauczycielem. Trzeba nam do tego wyznania wracać.
Kolumnada Berniniego, która ozdobiona została flagami wielu państw
- to symbol swoistego jednoczenia świata w ramionach Boga Ojca i
Ojca naszej wiary - Jana Pawła II.
Przez kilka dni pobytu w Rzymie mieliśmy czas na Eucharystię,
modlitwę, katechezę i pielgrzymie zapatrzenie w miejsca, które sięgają
początku życia Kościoła. Szczęściem ogromnym była możliwość przejścia
przez święte, jubileuszowe drzwi Bazyliki św. Piotra. Nawet niektórzy
z naszej grupy weszli do Bazyliki dwa razy, co raczej graniczyło
z cudem. Co bardziej wnikliwi obserwatorzy obliczyli, że gdyby wszyscy
uczestnicy tego spotkania młodych chcieli przejść przez Święta Bramę
- to byłoby to i tak niemożliwe (25 tys. osób na godz.). Nam się
udało!
19 sierpnia weszliśmy w dwumilionowy tłum podążający
na Tor Vergata, gdzie Papież zaprosił młodych na wielkie czuwanie.
Nocne modlitwy i poranna Eucharystia pozwoliły wyczuć świeżość i
młodość Kościoła, który podąża za swoim Pasterzem. Dla Papieża młodzi,
których większość urodziła się za czasu jego pontyfikatu, to przede
wszystkim nadzieja i spojrzenie w twarz przyszłości Kościoła. Dla
nas, młodych, Papież to Świeży Żar, który płonie i daję siłę. To
Żar, który upewnia, że idziemy dobrą drogą.
Zapominając pomału wszystkie organizacyjne niedociągnięcia
ze strony Włochów, klimat, który niejednokrotnie dał się nam we znaki,
zostawiając znajomości i rzymskie odkrycia późnym wieczorem 20 sierpnia
ruszyliśmy w powrotną drogę do domu. Ostatni dzień w Italii upłynął
nam w Wenecji, która zawsze jest piękna i wciąż zaprasza do powrotu.
22 sierpnia powróciliśmy do Radomska. Już dziś myślimy, co zrobić,
aby za dwa lata polecieć na kolejne Światowe Dni Młodzieży, tym razem
do Toronto w Kanadzie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu