Metropolita warszawski zauważył, że czas pandemii z jednej strony wyostrzył nasz wzrok i wrażliwość na człowieka chorego i potrzebującego, ale z drugiej strony przytępił nasze spojrzenie na pewne sprawy. Na dalszym planie postawił między innymi „ostry problem uchodźców, którzy uciekają przed śmiercią, prześladowaniami”. – Potrzeba nam takich spotkań modlitewnych, z których by potem wypływało nasze działanie pełne miłości, poświęcenia, empatii i wrażliwości na tych tak bardzo dotkniętych przez los – zaznaczył kard. Nycz, który przewodniczył ekumenicznej modlitwie w parafii św. Barbary.
Nabożeństwo odbyło przy krzyżu wykonanym z drewna łodzi migrantów, która rozbiła się u wybrzeży Lesbos.
Metropolita warszawski zaapelował, abyśmy obudzili nasze sumienia i otworzyli serca na dramatyczne wołanie uchodźców. – Mamy swoje różne usprawiedliwienia. Czasem mówimy: my pomagamy Ukraińcom, my pomagamy tam na miejscu, bo to jest lepsze i skuteczniejsze. Jedno i drugie trzeba czynić, a trzeciego nie zaniedbywać – podkreślił kard. Nycz. Podkreślił, że wobec ludzi pukających do bram Europy musi nas być stać przynajmniej na tak symboliczną odpowiedź, jak korytarze humanitarne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu