Powszechnie panuje przekonanie, że my, Polacy, jesteśmy narodem, który dla własnej Ojczyzny jest w stanie zrobić wszystko, nawet oddać za nią życie - jak to się działo w czasach powstań czy wojen. Bo tak już mamy, że w sytuacjach ekstremalnych szybko zakopujemy wojenne topory i dobro wspólne przekładamy nad osobiste interesy. O dziwo, zaczynamy też mówić jednym głosem (choć ponoć, gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania) i jako naród potrafimy tworzyć wspólnotę - to już taka nasza narodowa cecha. Dla zobrazowania wystarczy wspomnieć choćby poczucie jedności w pierwszych dniach po niedawnej katastrofie smoleńskiej (to, co działo się później, to już inna sprawa). I tak patrząc wstecz, wydaje się, że ekstremum to nasz żywioł, wtedy bycie Polakiem to dla nas powód do dumy i chluby.
Zgoła inaczej sytuacja przedstawia się w czasach względnej stabilizacji. „Dzisiaj trudno być patriotą - usłyszałam niedawno od znajomej. - Właściwie to nie lubię Polski” - stwierdziła autorytatywnie. I trudno, patrząc na to, co ostatnio dzieje się w naszym kraju, z tą opinią się nie zgodzić. Wszak sytuacja ciężko, uczciwie pracujących ludzi pogarsza się z miesiąca na miesiąc, rośnie frustracja matek i ojców, którzy nie są w stanie utrzymać swoich rodzin, a młodzi ludzie, z braku perspektyw, nagminnie wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu lepszego jutra (inna sprawa, czy je tam znajdują) i najchętniej - jak często sami mówią - ukryliby swoje pochodzenie. Każda rodzina mogłaby tu opisać swoją lub swoich najbliższych historię.
Zaledwie kilka dni temu obchodziliśmy Święto Niepodległości - przeżywaliśmy kolejną, 93. już rocznicę odzyskania przez Polskę wolności po 123 latach niewoli (choć - jak pokazują nasze dzieje - nie cieszyliśmy się nią zbyt długo, gdyż wkrótce na Polskę napadły Niemcy hitlerowskie, a następnie okupanta niemieckiego zastąpił jeszcze okrutniejszy - sowiecki, którego ofiarą padło wielu synów polskiego narodu, m.in. z tych bardziej znanych błogosławiony już dziś ks. Jerzy Popiełuszko). To, jak podeszliśmy do tego dnia, czy np. wywiesiliśmy na naszym domu biało-czerwoną flagę i poszliśmy na Mszę św. w intencji Ojczyzny, zaświadczyło o naszym patriotyzmie właśnie. Ale te zewnętrzne gesty, choć wielce ważne, to przecież nie wszystko. W szerszej perspektywie to także sumienne wykonywanie codziennych obowiązków, kultura języka, znajomość historii, chętne uczestnictwo w lekcjach religii (to uczniowie), podtrzymywanie tradycji narodowych, a nade wszystko - uświadomienie sobie, że Polska to nasze wspólne dobro. I to, jaka będzie - zależy także od nas. A wtedy za sługą Bożym kard. Stefanem Wyszyńskim będziemy mogli powtórzyć: „Dla nas po Bogu największa miłość to Polska!”. Tylko czy aby na pewno?
Pomóż w rozwoju naszego portalu