Reklama

Ciekawi ludzie małych ojczyzn

Służyłem jako ułan - ppor. rez. Józef Kiersnowski

Niedziela podlaska 17/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiersnowo - niewielka wieś w gminie Brańsk, położona 2 km od szosy prowadzącej z Brańska do Bielska Podlaskiego (skręca się w Kalnicy w kierunku Bociek). Tradycje historyczne miejscowości sięgają przełomu XVI/XVII w. i informują nas, że wieś ta zamieszkiwana była przez ludność drobnoszlachecką. To pochodzenie szlacheckie będzie miało w późniejszych czasach duże znaczenie. Szczególnie w kształtowaniu się świadomości narodowej i prawdziwego patriotyzmu.

O panu Józefie dowiedziałem się od Ireny Kiersnowskiej - mojej koleżanki, z którą razem pracuję w chojewskiej szkole. Początkowo wiadomość ta nie była zbyt interesująca, wszak wielu ludzi w tamtych czasach walczyło w wojnie obronnej, a później działało w ruchu oporu. Po pewnym czasie podobną informację o panu Józefie przekazał mi inny mieszkaniec Kiersnowa. Pomyślałem, że skoro tak pochlebna opinia panuje o tym człowieku to warto się tą sprawą zainteresować i ocalić od zapomnienia jeszcze jedną ciekawą postać z naszego środowiska. Postanowiłem spotkać się osobiście z panem Józefem i porozmawiać na temat jego losów. Wcześniej zadzwoniłem i umówiłem się na spotkanie.

Józef Kiersnowski mieszka na kolonii pomiędzy Kiersnowem i Dębowem w dużym i ładnym domu razem z małżonką. Obszerne i zadbane obejście jest doskonałą wizytówką jego rodziny. Gospodarstwo obecnie prowadzi jego najmłodszy syn, który zamieszkuje ze swoją rodziną w tym samym domu.

Drzwi do mieszkania otworzyła mi małżonka pana Józefa i serdecznie zaprosiła do środka. On siedział przy stole i chyba czekał na moją wizytę, ponieważ odniosłem wrażenie, że się ucieszył. Przedstawiłem się i poinformowałem w szczegółach o celu mojej wizyty i kto udzielił mi informacji na jego temat. Rozmowa między nami od początku zaczęła się układać tak jakbyśmy się znali parę dobrych lat. Niczym nie skrępowany rozpocząłem moją konwersację z bardzo ciekawym i ogromnie skromnym człowiekiem, a to, czego się dowiedziałem chcę przekazać tym wszystkim, których choć trochę interesuje historia naszej gminy.

Józef Kiersnowski urodził się w 1914 r., ale nie wygląda na 88 lat. Rozmowę z panem Józefem nagrałem na dyktafon i przytaczam prawie w oryginale: "Moja przygoda z wojskiem rozpoczęła się w 1936 r. Wtedy zostałem powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej w Nieświeżu. Z wojska wyszedłem w 1938 r. Służyłem jako ułan. Po przyjściu do domu nie spodziewałem się, że za niespełna rok będę musiał ponownie iść do wojska, ale nie na ćwiczenia, tylko na prawdziwą wojnę. Zostałem w 1939 r. powołany do Zapasowego Pułku Ułanów w Łukowie, który wchodził w skład Nowogródzkiej Brygady Kawalerii. Dowódcą brygady był gen. Władysław Anders. Wojsko Polskie nie miało tak dobrego uzbrojenia jak armia niemiecka, dlatego bardzo często ponosiło porażki w nierównych walkach.

Mój oddział walczył pod Chełmem i stamtąd próbowaliśmy przedostać się do Rumunii, ale niedaleko granicy rumuńskiej trafiliśmy na silne jednostki sowieckie, które zmusiły nas do ponownego cofnięcia się w głąb kraju. Zaczęliśmy kierować się w kierunku Warszawy. Pod miejscowością Suchowola, która położona jest pomiędzy Parczewem a Radzyniem Podlaskim doszło do potyczki z wojskami niemieckimi, w wyniku której nasz oddział został rozbity i rozproszony. Nie był to już mój macierzysty oddział, ponieważ ten się wcześniej rozproszył. W tym czasie, kiedy nas rozbito grupa kilku oficerów i żołnierzy cofała się przed nacierającym wrogiem. Ja również byłem razem z nimi. W pewnym momencie z tyłu jakiś żołnierz niemiecki krzyczy do nas - ręce do góry! Z pewnością chciał nas wziąć do niewoli. Zaskoczeni i przerażeni oficerowie porzucali broń i podnieśli ręce do góry. Ja również uczyniłem to samo, ale patrzę, że Niemiec jest sam. Nie namyślając się długo schyliłem się, chwyciłem karabin i nie celując wystrzeliłem w kierunku Niemca, który tym razem został zaskoczony przeze mnie. Przestraszył się i uciekł jeszcze szybciej niż się pojawił.

Wśród chwilowo wziętych do niewoli oficerów był rotmistrz, który powiedział: ´Gdybyś lepiej celował to miałbyś jednego Niemca na sumieniu´. Tak uratowałem od niewoli część roty (kompanii), która wchodziła w skład VII Pułku Ułanów pułkownika Skrzyneckiego i była częścią Brygady Mazowieckiej. Gdyby wojna trwała dalej to na pewno otrzymałbym medal lub awans, ale ja o to nie dbałem".

W październiku 1939 r. pan Józef powraca do domu z wojny obronnej. W Kiersnowie był już jeden zawodowy plutonowy - Karol Kiersnowski. Zaczął on tworzyć konspiracyjną siatkę wojskową do walki z okupantem. W końcu listopada 1939 r. była w Kiersnowie dobrze zorganizowana grupa ZWZ - zalążek przyszłej Armii Krajowej.

W międzyczasie pan Józef razem ze swoim bratem Michałem pomagają rodzinie Pleśniaków (Stanisław Pleśniak - pisałem o nim w poprzednich numerach Niedzieli Podlaskiej w art. pt. Szkolnictwo powszechne w Chojewie 1884-1942) przedostać się do miejscowości Wólka nad Bugiem za Siemiatyczami, gdzie przeprawiając się przez rzekę, Pleśniakowie uciekają przed zsyłką na Syberię.

Zapytałem pana Józefa czy jak wstąpił do ZWZ to walczył jako partyzant w lesie? Jego odpowiedź była następująca: "W lesie żadnym nie chodziłem, nie będę się chwalił i robił z siebie jakiegoś bohatera i wojaka".

Opowiadał dalej: "W 1944 r. zarządzono we wsi Oleksin zgrupowanie wszystkich oddziałów zbrojnego podziemia działającego w naszym rejonie. Żołnierze mieli stawić się z bronią. Planowano zająć Brańsk przez odbicie go stacjonującym tam oddziałom niemieckim. Natomiast ci żołnierze, którzy nie byli żonaci mieli być przerzuceni do Warszawy na pomoc powstańcom. Koncepcja ta jednak upadła ze względu na silne walki niemiecko-sowieckie, które uniemożliwiły nam przebicie się do stolicy".

Pan Józef powrócił do domu, ale zaraz znaleźli się "przyjaciele", którzy zadenuncjowali go i jego kolegów sowietom, a oni zaraz ich aresztowali i zabrali do więzienia w Białymstoku. Tam sowieci tworzyli oddziały wojskowe złożone z Polaków. Nasz bohater tak to określił: " Popatrzyłem, że to nie wojsko takie jak powinno być. Oficerów wcześniej od nas oddzielono i prawdopodobnie wywieziono do Rosji, a my tak naprawdę nie mieliśmy ochoty iść do takiego wojska. Wieczorem, gdy przekonaliśmy się, że nie pilnują nas zbytnio, po prostu uciekliśmy i na tym się skończyło".

Po zakończeniu wojny w 1945 r. wydawałoby się, że już nic nie zakłóci spokoju i pan Józef będzie mógł normalnie żyć. Los jednak lubi robić "niespodzianki" - szkoda tylko, że nie zawsze miłe. W 1947 r. kolega pana Józefa, z którym w okresie międzywojennym służył w wojsku w czynnej służbie, złożył na niego donos do UB w Bielsku Podlaskim. Za to otrzymał pieniądze. Prawdopodobnie równowartość ówczesnych dwóch krów. Oddajmy głos panu Józefowi w tej sprawie: " Zabrali mnie na UB. Tam byłem przesłuchiwał przez młodego ´ubeka´. Był bardzo arogancki i zachowywał się okropnie. Bił, kopał, obrzucał obelgami. Siedziałem w tzw. ´słupki´, można tylko było stać i kucać. Dowiedziałem się później, że ten mój oprawca poniósł w życiu ogromną karę za swoje postępowanie. Przeżył śmierć swoich dwóch synów, a sam dostał pomieszania zmysłów. Sąd Wojskowy w Białymstoku skazał mnie na dożywotnie więzienie bez prawa apelacji za posiadanie broni i działanie na szkodę ojczyzny. Zostałem uznany za politycznego wroga. Do odbycia kary skierowano mnie do więzienia w Rawiczu w dniu 7 lipca 1947 r. W bloku, w którym siedziałem widać było jak ze szpitala więziennego wynoszono tygodniowo 6-7 trupów. Nie bito nas w Rawiczu, ale traktowano bardzo nieludzko. Wyszedłem z więzienia cudem, dzięki amnestii ogłoszonej przez B. Bieruta po pięciu latach odbywania kary".

Józef Kiersnowski opowiedział mi jeszcze wiele innych bardzo interesujących epizodów ze swojego długiego życia. Można by na ten temat napisać kilkanaście stron. Wspomnę tylko, że na pytanie dotyczące mjr. Zygmunta Szyndzielarza "Łupaszki" i kpt. Lecha Beynara ( Pawła Jasienicy) wypowiadał się bardzo pochlebnie, dementując wszelkie plotki szkalujące te osoby. Znał ich osobiście.

Bardzo się cieszę, że mogłem poznać pana Józefa, który odkrył przede mną część swojego życiorysu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2002-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Watykan: pod koniec września papież uda się do Belgii i Luksemburga

2024-05-20 14:07

PAP/EPA/CLAUDIO PERI

Papież Franciszek uda się do Belgii i Luksemburga w dniach 26-29 września - poinformował Watykan w poniedziałek. Do wizyty dojdzie zaledwie dwa tygodnie po powrocie papieża z najdłuższej podróży jego pontyfikatu do Azji i Oceanii, gdzie ma spędzić 12 dni.

Więcej ...

Maryja – lustro Kościoła

2024-05-14 13:38

Niedziela Ogólnopolska 20/2024, str. 16-17

Adobe Stock

Matka to obecność. To ktoś, kto jest zawsze czynnie obecny. Ktoś, kto rodzi, wychowuje, uczy, każdego dnia oddaje życie, daje przykład, tworzy wypełnione miłością środowisko. Motywuje i ukazuje cel.

Więcej ...

Wezwani do pomocy

2024-05-20 21:59

Mateusz Góra

- Św. Ivo zawsze zachęcał strony do ugody i myślę, że to jest przesłanie dla wszystkich sędziów – tłumaczył Karol Tatara, prezes Stowarzyszenia Ars Legis i radca prawny.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Oświadczenie rzecznika KEP ws. opublikowanego przez...

Kościół

Oświadczenie rzecznika KEP ws. opublikowanego przez...

Franciszek wyjaśnia: zezwoliłem na błogosławieństwo...

Kościół

Franciszek wyjaśnia: zezwoliłem na błogosławieństwo...

Proszę Cię, Panie, o łaskę bycia zawsze świadomym ceny...

Wiara

Proszę Cię, Panie, o łaskę bycia zawsze świadomym ceny...

Maryja Matką Kościoła

Maryja Matką Kościoła

Nowenna do Ducha Świętego

Wiara

Nowenna do Ducha Świętego

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Hiobowe wieści dla katechetów

Wiadomości

Hiobowe wieści dla katechetów

Moc Ducha w Kościele

Wiara

Moc Ducha w Kościele

Litania nie tylko na maj

Wiara

Litania nie tylko na maj